
-
330recenzji
-
281ocen
-
184pozytywne
-
97negatywnych
-
6.1średnia
-
65%pozytywnych
-
0.9odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Nie wytrzymuje próby przy zderzeniu z dobrą poprzedniczką. Film jest za długi, a scenariusz za bardzo oparty na wątkach obyczajowych, które zwyczajnie nużą.
-
Rozczarowuje na wielu płaszczyznach, ale pierwsza połowa to wciągający i niezwykle klimatyczny procedural, który spodoba się fanom wiktoriańskich kryminałów.
-
Wikingowie nie żegnają się w najlepszy sposób z fanami, którzy spędzili przy serialu siedem lat.
-
Nie jest filmem lepszym lub gorszym od wersji kinowej. Z grubsza to ten sam film, tylko wykorzystuje zupełnie inne środki do zrealizowania celu.
Najwyżej ocenione
-
Nie ma co przekłamywać rzeczywistości, "Roma" to arcydzieło, które oszczędnymi środkami jest w stanie głębiej wejść w świadomość widza, niż niejedna produkcja wypełniona po brzegi emocjami.
-
Jedyne w swoim rodzaju hipnotyzujące kino, które pochłania, intryguje i fascynuje do reszty, niczym samo oglądanie mieniących się wszystkimi kolorami kamieni szlachetnych.
-
Kino stylizowane na uwspółcześniony western, działające przede wszystkim poprzez doskonale napisane i odegrane postacie, z których każda ma swoje problemy, a w zależności od sytuacji, potrafią pokazać się z wielu stron.
-
Jedna z najlepszych polskich produkcji ostatnich kilku lat, jak nie najlepsza.
-
Dwugodzinny metraż mija błyskawicznie, a widz ani razu się nie nudzi.
Najniżej ocenione
-
Ilość fabularnych głupot i niedorzeczności twórcy mogliby sprzedawać na tony, a pomimo efekciarskich pojedynków i głośnych, rockowych kawałków, już dawno na żadnym filmie w kinie tak się nie wynudziłem, że już po pierwszych dwudziestu minutach miałem ochotę wyjść z sali kinowej.
-
Wpisuje się w kanon produkcji, które z miejsca otrzymują wysokie miejsce na listach najgorszych filmów roku.
-
Produkcja przywodząca na myśl niskobudżetowe, amatorskie produkcje.
-
Trudno znaleźć w Brahms: The Boy II choć jeden element, który może się podobać.
-
Hubie może i uratował Halloween, ale bezpowrotnie zniszczył poczucie dobrego smaku.
Odrębnie ocenione
-
Jeżeli cokolwiek udało się w "Królu Arturze: Legendzie miecza" to doskonała ścieżka dźwiękowa, łącząca brzmienia celtyckie ze słowiańskimi, dająca bardzo udaną mieszankę, która niejednokrotnie potrafiła podnieść poziom niektórych scen. Ale nawet to nie ratuje klapy jaką jest najnowsza produkcja Guya Ritchiego.
-
Nie spełnia więc podstawowych kryteriów do uznania go za udany letni blockbuster, a nawet jako film do wybrania się ze znajomymi, aby wyluzować i pośmiać się po ciężkim dniu, nie sprawdza się za dobrze.
-
Zwykły blockbuster ze swoimi wszystkimi zaletami i wadami. Tym razem jednak nie jestem w stanie kupić wizji Stevena Spielberga, którego bardziej interesowało wrzucenie do swojego filmu różnych odniesień, odwołań, cytatów i easter-eggów, zamiast skupić się na światotwórstwie, bohaterach, a przede wszystkim historii.
-
Nie broni się pod żadnym względem. To nudny, bezpłciowy twór, któremu bliżej do teatru telewizji czy niskobudżetowych seriali polskiej telewizji publicznej niż kina z prawdziwego zdarzenia.
-
Ilość fabularnych głupot i niedorzeczności twórcy mogliby sprzedawać na tony, a pomimo efekciarskich pojedynków i głośnych, rockowych kawałków, już dawno na żadnym filmie w kinie tak się nie wynudziłem, że już po pierwszych dwudziestu minutach miałem ochotę wyjść z sali kinowej.