
Opanowany i metodyczny zabójca bez skrupułów czeka w cieniu, wypatrując kolejnego celu. Upływający czas mąci jednak jego spokój, a kłębiące się myśli sprawiają, że mężczyzna powoli traci rozum. Gdy wreszcie oddaje strzał, ten okazuje się niecelny. Pudło wiąże się z surowymi konsekwencjami.
- Aktorzy: Michael Fassbender, Tilda Swinton, Charles Parnell, Sala Baker, Monique Ganderton i 15 więcej
- Reżyser: David Fincher
- Scenarzysta: Andrew Kevin Walker
- Premiera kinowa: 27 października 2023
- Premiera światowa: 3 września 2023
- Ostatnia aktywność: 11 marca
- Dodany: 3 kwietnia 2023
-
Na pewno znajdzie swoich większych sympatyków. Dla mnie to film po prostu dobry, lecz poniżej pewnego standardu, do którego przyzwyczaił nas Fincher.
-
Zabójca pozostaje w moich oczach ciekawym seansem, zgrabnie operującymi wieloma elementami, zachwycającym realizacyjnie, ale niestety końcowo niesatysfakcjonującym.
-
Ta powolność może odrzucać osoby, które spodziewały się dynamicznego akcyjniaka i fakt - niektóre sceny obserwacji, śledzenia ofiar oraz przydługich rozmyślań bohatera mogą nużyć, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że film trwa niespełna dwie godziny. Jednak jeśli otworzymy się na tą koncepcję, to otrzymamy może nie kawał wybitnego kina, ale porządnie skrojony, gęsty thriller w typowo Fincherowskim stylu.
-
Fantastyczny nowy film Davida Finchera o wirtuozie morderstwa z mistrzowskim Michaelem Fassbenderem w roli głównej.
-
Cała fabuła, chociaż zrealizowana z wielką klasą, została pociągnięta wzdłuż nielogicznego zwrotu akcji. Gdyby nie gwałtowny przeskok z historii ucieczki w historię o zemście, byłbym skłonny bardziej docenić wszystko, co później pokazał mi Fincher. Ostatecznie, jego film nie mogę nazwać niewypałem, ale nie był też strzałem w dziesiątkę.
-
Zabójca był prezentowany podczas 80. festiwalu filmowego w Wenecji w sekcji konkursowej, którą opuścił bez żadnej nagrody. Szkoda, bowiem Fassbender dźwigając ciężar opowieści na swoich barkach powrócił na ekran w bardzo dobrej formie. Gdybym mógł, to wręczyłbym w jego ręcę Puchar Volpi dla Najlepszego Aktora, odbierając go Peterowi Sargaardowi za występ w Memory.
-
Za największą wadę produkcji Netflixa, z pewnością niesprzyjającą oglądaniu jej na małym ekranie, można uznać iście mordercze tempo oraz męczące tak bohatera, jak i widzów liczne zmiany lokacji. Na tle pozostałych czterech filmów mainstreamowego giganta, które startują w weneckim konkursie The Killer prawdopodobnie wypada jednak najlepiej.
-
Tu każda scena wydaje się skrupulatnie zaplanowana, zaprojektowana i nakręcona, po czym do granic możliwości wymuskana w montażu i post-produkcji. Dzięki temu niecałe dwie godziny spędzamy nie tylko na wchłanianiu każdego słowa, ale także pojedynczych kadrów.
-
Kino gatunkowe - w trybie spartańskim. Fincher wraz ze scenarzystą Andrew Kevinem Walkerem po prostu nakręca sprężynę napięcia: klarownie określa cele, prowadzi nas sprawnie po drabince komplikacji - i już. To kino "czyste" w takim sensie, że zrodzone z czystej ciekawości świata, z obserwacji, jak człowiek zmaga się z przeciwnościami.
-
To największy paradoks jakiego ostatnio kinofilsko doświadczyłam. Film doskonały realizacyjnie, narracyjnie zapięty na ostatni guziczek i zagrany brylantowo - w którym jednak "coś poszło nie tak"... Ale! stop! A może jednak Zabójca to obraz, w którym wszystko poszło tak jak miało pójść - tyle że zupełnie nie tak jak byśmy sobie tego życzyli? Musicie ocenić sami. Ja jednak stawiam na Finchera!
-
Powolne, aczkolwiek niezwykłe doświadczenie.
-
Biorąc na warsztat opowieść o człowieku za pieniądze pozbawiającym ludzi życia, motyw jakże ograny przez X muzę, Fincher kreśli nie tyle kino akcji, co filozoficzny traktat spod znaku Jeana-Pierre'a Melville'a.
-
Bez cienia wątpliwości "Zabójca" to obok "The Social Network" najbardziej rozrywkowy i stylowy film w dorobku Finchera. Pozornie idzie znajomymi ścieżkami, by za każdym razem pójść w innym kierunku, grając z naszymi oczekiwaniami oraz schematami związanymi z kinem zemsty. Bardzo zimny i wyrafinowany w formie, ale z bardzo fascynującym, nieoczywistym bohaterem, który zostanie ze mną na długo po seansie.
-
Niezwykle błyskotliwy zlepek jego wcześniejszych obrazów. Strukturą przypomina bowiem kultowe "Siedem", tempem akcji "Zodiaka", natomiast fabuła wygląda tak, jakby była podrasowaną, dostosowaną do dzisiejszych czasów wersją "Gry".
-
W otwierającym "Zabójcę" monologu, bohater głosem Michaela Fassbendera przekonuje, że jeżeli chce się wykonywać tytułową profesję, niezbędne jest to, by umieć się nudzić. Z bólem serca, ale muszę przyznać, że niestety tak czułem się na nowym filmie Davida Finchera. Ocena surowa, może nawet nazbyt, ale już od wielu lat to dla mnie twórca, który podłogę ma tam, gdzie wielu innych sufit. Zatem tym razem - "jest ok i nic więcej".
-
Wciągająca opowieść, choć nie wzbudzająca większych emocji i nieangażująca widza w takim stopniu, jak poprzednie produkcje Finchera. Mogło być o wiele lepiej.
-
To po prostu niezłe dzieło, a jeśli chodzi o bibliotekę Netflix, która jak wiemy, nie ma zbyt wielu perełek, to wręcz jeden z najlepszych filmów tam dostępnych obecnie.