Baza recenzji
-
Każdy odcinek opowiada odrębną historię i każdy ma swój unikalny styl. Żadnemu z twórców nie można zarzucić lenistwa.
-
Lekkość to najlepsze słowo opisujące ten serial. Nie ma tutaj żadnego wyścigu z czasem, nie ma poczucia zagrożenia, jest tylko zabawa, psikusy i wygłupy.
-
Struktura serialu przypomina serial "Dexter", który to Ray Donovan zastąpił na antenie. Mamy jeden duży wątek w sezonie i pomniejsze sprawy, którymi Ray zajmuje się w każdym odcinku. A że w Hollywood zawsze jest pełno osób chcących zamieść swoje grzeszki pod dywan, Ray na brak zajęć nie będzie narzekał.
-
Z jednej strony jest to bez wątpienia najoryginalniejszy film, jaki widziałem. Z drugiej desperacka próba zaciągnięcia do kin szerszej publiczności.
-
Udany film, lecz nieudana ekranizacja.
-
Mogę polecić tylko miłośnikom bardzo złego kina, którzy lubują się w wyszukiwaniu jak najgorszych produkcji.
-
-
-
Dla miłośników żółtych, nierozgarniętych stworków Wejście Gru rozbudowuje mitologię największego złoczyńcy wszech czasów, ale niewiele wnosi do ewolucji głównej postaci. Minionki jednak nie zginą w box office i z pewnością nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
-
Z jednej strony "Chrzciny" są trochę jak ten kompromitujący, rodzinny VHS, który w domu każdej familii skrywany jest pod kasetami z wesel i wypadów do Władysławowa, z drugiej jednak to celnie naszkicowany portret naszego społeczeństwa tu i teraz, trapionego podobnymi podziałami, od których białe ciała krwawiły na czerwono przed czterdziestoma laty.
-
Zamknięta w serii mniej lub bardziej komicznych epizodów satyra społeczna o trudach związanych z wydaniem córki za mąż.
-
"Lista śmierci" miała zadatki, by być bardzo ciekawym serialem, do którego chętnie by się wracało. Niestety, nie wykorzystuje swojej szansy i jest tylko średniakiem do jednokrotnego obejrzenia - i to raczej na raty, bo wątpię, by przykuła do kanapy na jednorazowy 8-godzinny seans.
-
W scenie otwierającej zawiera się wszystko, co istotne dla filmu: zmysłowa sztuczność świata, dosadna, ale i oniryczna skojarzeniowość, wreszcie poczucie, że nic nie jest tym, czym się wydaje. Gwałt, który okazuje się perwersyjną grą,rozpoczyna blisko dwugodzinną serię prowokacyjnych zmyłek. Nieokreśloność płci i związane z nią zaskoczenie to zabieg charakterystyczny dla filmów francuskiego reżysera.
-
W porównaniu do wielu filmów o społeczności LGBTQ+, gdzie to orientacja seksualna staje się głównym źródłem konfliktu dla opowiadanej historii, w Służącej zdaje się ona nieistotna. Jest to raczej opowieść o emancypacji Hideko, która bez miłości i wsparcia Sookhee być może nie dałaby rady wyzwolić się spod ciągłej opresji.
-
Oprócz normalizacji tematu dorastania osoby niebinarnej największą zaletą Na zawsze Amber jest nieokrzesana forma dokumentu. Twórczynie stosują kolaże, kojarzące się z punkowymi zinami, gdzie nagrania w różnego rodzaju jakościach podkreślają złożoność charyzmatycznej postaci.
-
Jeżeli jednak moje słowa nie są w stanie Was przekonać, to żałujcie, że nie słyszeliście braw, jakie rozniosły się po sali kina Rialto po pokazie premierowym. Gwarantuję, że one same wystarczyłyby za odpowiednią rekomendację.
-
Dalej jest to produkcja, której brakuje jeszcze trochę do ideału, ale z całą pewnością seans dostarcza rozrywki i sprawia, że widzowie wychodzą z sali kinowej zadowoleni. Gdyby tylko działania przeciwnika niosły za sobą jakiś element zaskoczenia, moglibyśmy mówić o ideale. Tak natomiast jest to film bardzo dobry, który z pewnością warto obejrzeć.
-
Dobre kino dla widzów pragnących historii zachęcających do przemyśleń, a jednocześnie nieoczekujących festiwalu efektów specjalnych.
-
Czy zatem mogę polecić Wam ten film? Z całą pewnością tak. Znajdziecie w nim sporo akcji, ciekawą historię i elementy, które w znacznym stopniu wpłyną na kolejne filmy Marvela.
-
O ile więc legenda o wiedźmie z Blair jest sama w sobie bardzo interesująca i zdecydowanie stanowi dobry materiał na film czy powieść, o tyle produkcja "Blair Witch" rozczarowuje. Raczej śmieszy niż straszy. Chyba że wliczyć straszenie przewidywalnością i brakiem wyjaśnień.
-
Przykład kina z ambicjami, gęstej, lecz niekrzykliwej grozy. Jeśli tak wygląda reżyserski debiut Oza Perkinsa, chętnie zapoznam się z jego kolejnymi produkcjami.
-
Całość tworzy kompozycję naprawdę udaną: łączy w sobie wzruszenia, akcenty humorystyczne oraz adrenalinę i wartką akcję. Znakomita produkcja, przy której każdy wykonał kawał dobrej roboty, dzięki czemu efekt zachwyca.
-
Sama fabuła "Alicji po drugiej stronie lustra" może wydawać się nieco infantylna. Dlatego na pewno większą rozrywkę z filmu będą miały dzieci niż dorośli odbiorcy. Nadal jednak obraz pozostaje jedną z lepszych tegorocznych produkcji filmowych. Polecam, chociażby dla feerii barw i niesamowitych przygód, które na mnie zrobiły ogromne wrażenie.
-
Na jeden raz. Można obejrzeć go, nie nudząc się nadmiernie, ale przesycony zbyt wieloma efektami i na dodatek przeładowany wciśniętymi na siłę wydarzeniami, może widza po prostu zmęczyć. Nie ma w nim niczego, co sprawiłoby, że mogłabym jeszcze kiedyś do niego wrócić, nawet choćby myślami.
-
Świetny powrót do dobrze znanego nam magicznego uniwersum, w którym jednak przyjdzie poznać nam zupełnie nową, oryginalną historię. Jestem pewien, że każdy fan Harry'ego Pottera znajdzie w tej produkcji coś dla siebie i nie poczuje zawodu.
-
Wypada bardzo blado przy poprzednich odsłonach adaptacji trylogii Suzanne Collins. Imponująca obsada nie jest w stanie zrekompensować zmarnowanych podczas seansu godzin. Oczywiście, dla fanów serii jest to pozycja obowiązkowa, podejrzewam jednak, że będą tak samo rozczarowani, jak ja. Wszystkim pozostałym zdecydowanie nie polecam.
-
Wymieniłam sporo wad Blair Witch i można by odnieść wrażenie, że film jest kompletną porażką. To nie do końca tak. Jest raczej mocno... średni. Bo choć zdarzają się ciekawe ujęcia czy jeżące włosy sceny, całość wciąż pozostaje przyćmiona... blaskiem oryginału z 1999 roku.
-
Nie są jeszcze jednym przeciętnym filmem - to by można jakoś znieść. Są po prostu nudne, a twórcy popisali się co najwyżej lenistwem.
-
Dojrzałe i nadzwyczaj emocjonalne kino o nienagannej kresce i wspaniałej palecie barw w połączeniu z subtelną ścieżką dźwiękową.
-
Jest przyzwoitym filmem, z którym można rozpocząć swą przygodę z Marvelem. Nie wymaga znajomości innych tytułów studia i jednocześnie kreuje nowego, pozbawionego głębszej ideologii życiowej, ale nadzwyczaj inteligentnego bohatera.
-
Udana animacja. Lekka, łatwa i przyjemna, pozbawiona przemocy, która nadaje się nawet dla przedszkolaków.
-
Czy są w dziele Tranka jakieś zalety? Ja ich nie znalazłam. Jeśli myślicie, że Fantastyczna czwórka z 2005 roku była słabym obciachowym filmem, to ta z 2015 roku utwierdzi Was w przekonaniu, jak bardzo się myliliście. Najgorszy obraz z postaciami Marvela w roli głównej. Omijajcie z daleka.
-
Znakomita animacja dla dużych i małych. Zachowano ducha literackiego oryginału oraz zgrabnie wpleciono antykorporacyjny morał. Każdy widz znajdzie tu coś dla siebie, wzruszy się do łez i zaśmieje z radości. Dawno nie widziałam tak dobrego filmu dla dzieci.
-
Doskonała produkcja Pixara, która dorównuje jakością ich klasykom, takim jak "Potwory i spółka" albo "Dawno temu w trawie".
-
Jak ocenić Terminatora Genisys? Moim zdaniem plasuje się on niżej niż pierwsze dwie odsłony, zaś wyżej niż ma to miejsce w przypadku Buntu maszyn i Ocalenia. Film znacznie stracił na źle dobranych aktorach i fatalnym wątku romansowym, niemniej motyw nałożenia się linii czasowych i postać Schwarzeneggera zgrabnie spajają obraz.
-
Jako miłośniczka dinozaurów sprzed dwudziestu dwóch lat wyszłam z kina niesłychanie zadowolona. Nie miało dla mnie znaczenia, że w dziele Colina Trevorrowa pojawiło się kilka absurdalnych scen - głównie w wykonaniu znienawidzonej przeze mnie Claire granej przez Howard - i dialogów, ponieważ liczyły się dla mnie dobra zabawa i sentymentalna podróż do czasów, kiedy razem z rodzicami siedziałam przed telewizorem i z oczami iskrzącymi się od emocji wpatrywałam się w wielkie gady.
-
To komediodramat o burzy emocjonalnej, wypaleniu małżeńskim i kryzysie wieku średniego. Film skłania do refleksji, jest technicznie przyzwoity, a niekiedy imponujący, jego ścieżka dźwiękowa i dobór piosenek budzą skojarzenia z zagranicznymi produkcjami. To, co uderza - niestety negatywnie - w "Fucking Bornholm" to postać Mai. Sama Grochowska jest, oczywiście, zdolną aktorką, ale bohaterka nie budzi w widzu sympatii.
-
Kawałek przyzwoitego filmu fantastyczno-przygodowego, choć niepozbawionego skaz. Jak jednak czaruje, to potrafi uderzyć z prawdziwą mocą i ma swój głos. Czasem fałszuje, lecz jak trafia w nutę, robi to w punkt.
-
Bardzo przyjemna niespodzianka oraz udany powrót Scotta Derricksona do świata grozy. To nie jest oryginalny horror, ale zdecydowanie efektywny, trzymający w napięciu i ogrywający pewne znane schematy w zupełnie innym kierunku.
-
Udane kino, jeśli się chce zobaczyć seans lekki i przyjemny. Nieco ckliwa, aczkolwiek sympatyczna historia miłosna w połączeniu z uwodzicielskim, niezwykle klimatycznym głosem narratora z pewnością zachwyci wrażliwych kinomanów. Od strony czysto technicznej nie można niczego zarzucić: stonowane ujęcia, subtelna ścieżka dźwiękowa oraz doskonale dobrana kostiumy z poszczególnych epok to uciecha dla każdego widza.
-
Bardziej kino akcji niż film dla osób, które chcą czegoś więcej od fabuły. Plusy równoważą się z minusami, więc finalnie wyszłam z seansu zadowolona, bo przecież nie mogę napisać, że nie bawiłam się równie dobrze, co reszta osób obecnych na sali.
-
Nie okazał się tak dobrym filmem, jak miało to miejsce w przypadku pierwszego filmu o superbohaterach. Słabsza fabuła nie jest w stanie zrekompensować, bądź co bądź, zapierających dech w piersiach pracy kamery typu slow motion i dopracowanych efektów specjalnych.
-
Jest dynamicznym obrazem pełnym akcji, który zapewnia dobrą rozrywkę. Wielbiciele gatunku powinni być zadowoleni, miłośnicy książki pewnie zaczną marudzić na pewne elementy, zaś pozostałym, poszukującym przyjemnego filmu w otoczce postapokaliptycznego klimatu w wersji light serdecznie polecam seans Zbuntowanej.
-
Ma wszystko to, co powinna posiadać porządna familijna produkcja: wysokiej jakości humorystyczny dubbing oraz uniwersalny morał, a to wszystko we wspaniałych, baśniowych sceneriach. I chociaż w większości jest to historia dobrze znana, to mimo tego opowieść porywa i sprawi ogromną radość każdemu odbiorcy.
-
Zupełnie nijaki - w tych dwóch słowach można oddać istotę całej ekranizacji "przygód" Herkulesa. Scenarzyści ewidentnie nie mieli pomysłu na coś intrygującego i porywającego, w efekcie czego stworzyli klasyczny obraz o wojowniku szukającym zapomnienia, co szybko przeradza się w chęć zemsty. Krótko mówiąc, "Herkulesa" należy traktować raczej jako ciekawostkę - bo nie ma w nim nic, czego odbiorca nie widział już w innych filmach tego typu.
-
Słaba fabuła przypominająca space romans w naprawdę dobrej oprawie wizualnej. Bardzo ciężko jednoznacznie ocenić obraz. Z pewnością wzbudza skrajne emocje i niełatwym zadaniem jest jego rekomendacja.
-
Pod względem wizualnym obraz nie odbiega od swoich poprzedników. Zachwyca bogactwem kolorystyki, bardzo często silnie skontrastowanej, a także ścieżką dźwiękową. Kaze Tachinu to kolejna perełka studia Ghilbi, która w pełni zasłużyła na oskarową nominację.
-
Mimo lekko kulejącego scenariusza najnowsze dzieło Bodrova to sprawnie zrealizowany film fantastyczno-przygodowy dla starszych dzieciaków. Dorosły miłośnik fantasy wyjdzie z kina rozczarowany, niemniej właśnie do młodszych widzów skierowany jest Siódmy syn. To lekke i niezobowiązujące dzieło z dobrą oprawą audiowizualną, na które można się wybrać podczas zimowych ferii.
-
Strażnicy Galaktyki okazali się naprawdę wielkim zaskoczeniem. Prosta fabuła w niczym nie szkodzi, bowiem to humor sytuacyjny i dialogowy są największym atutem omawianej pozycji. To lekka i przyjemna komedia w płaszczyku science-fiction, do której gorąco namawiam każdego czytelnika. Porządna rozrywka gwarantowana!