
-
54recenzje
-
42oceny
-
38pozytywnych
-
4negatywne
-
7.3średnia
-
90%pozytywnych
-
1.0odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Trochę bałaganiarski i puszczony "na żywioł", ale trafiający "w punkt" czy też raczej w wiele punktów tego, co się obecnie dzieje na świecie: z ludźmi, z mediami, popkulturą, politykami, środowiskiem naturalnym, nauką, naukowcami...
-
Nie mogę przełknąć tego, że mając taki artystyczny potencjał i historię, która mogłaby być prawdziwym scenariuszowym "killerem", "Dom Gucci" prawie że utonął w mydlanej operze.
-
Jestem pełen podziwu dla Ridley'a Scotta, który w wieku 83 lat kręci tak solidny i zażywny film jak "Ostatni pojedynek", a przy tym zachowuje swój fantastyczny wizualny styl oraz niezwykłą zdolność absorbowania uwagi widza - skupiania jej na filmowych bohaterach i tym, co się z nimi dzieje. Scott jest w tym wszystkim niesłychanie efektywny...
-
Jak na ironię, to co miało "zmiękczyć" bondowski charakter, wprowadzić pewną korektę do DNA odpowiedzialnego za kreację kolejnych klonów serii, zadziałało moim zdaniem na niekorzyść filmu, rozbijając go formalnie i stylistycznie. Mnogość wątków - ich zagmatwanie, brak ciągłości w budowaniu napięcia sprawiało, że film się nieco rozłaził, nie trzymając się kupy. Kilka świetnie nakręconych sekwencji z szaloną jak zwykle akcją, tylko to wrażenie potęgowało.
-
Po pierwsze, film nie jest według mnie głęboki - zarówno w sensie zawartości filozoficznej czy myślowej, jak również humanistycznej i egzystencjalnej. Po drugie, nie ma też on większych walorów poetyckich, ani nawet estetycznych - wbrew usilnego wiązania go z poezją perską, czy wskazywania na obecne w nim ponoć piękno kadrowych ujęć.
Najwyżej ocenione
-
Brzydota odbierana przez widza jak piękno, piekielny koszmar - jak poezja - czaruje się nas bestią. Ekscytacja kiczem, który prokurują prawdziwi wirtuozi kina, więc zamienia się on w sztukę. Nie tylko mięsa. Estetyka krwistego befsztyku wzbogacana jest estetyką post-apokaliptycznej pompy. Gotyk z piekła rodem. To jest ta nowość: obrazy jak z koszmarnego snu śnionego na haju, ale śnionego przez prawdziwego artystę, dla którego hell is the limit.
-
Zrealizowany bardzo prostymi środkami, zajmujący się zwykłymi ludźmi, ukazujący prozaiczne sytuacje i perypetie, bez technicznych fajerwerków, "artystycznych" pretensji, żadnych snobistycznych ciągot, bez wielkiej filozofii, zagmatwanej psychologii i karkołomnej intelektualizacji... Z zaskoczeniem konstatuję, że są to wszystko atrybuty filmu "małego". Ale z tej "małości" - paradoksalnie - wyrasta właśnie jeszcze wyraźniej jego wielkość.
-
Jest bez wątpienia zarówno filozofią, jak i poezją, a ściślej: filozoficznym poematem o życiu i świecie, o wzajemnych relacjach między bliskimi sobie ludźmi, i o stosunku tych ludzi do Boga. Także o związkach między czującym życiem a martwą, choć będącą w wiecznym ruchu, materią.
-
Wszystko byłoby prostsze, gdyby obraz Béli Tarra był gniotem. Ale nie jest. Wprost przeciwnie - jego artystyczny poziom i zintegrowanie z wizją swego twórcy są uderzające.
-
Że "Birdman" jest filmem wybitnym, niesłychanie oryginalnym, to nie mam wątpliwości. Ale czy wielkim? Ja się ubawiłem na nim setnie i uśmiałem momentami jak norka. Ponadto sprawił on, że mój mózg zaczął działać na wyższych obrotach.
Najniżej ocenione
-
Jeden z najbardziej obrzydliwych filmów, jakie widziałem w swoim życiu. Jeśli wywołanie takiej abominacji było zamiarem Anki i Wilhelma Sasnalów, którzy film wyreżyserowali, to udało im się ten cel osiągnąć z nawiązką.
-
Ponoć Vega jest z wykształcenia socjologiem, ale wizja jaką roztacza w swym filmie jest zbyt karykaturalna i w sumie prostacka, by mogła wnieść coś nowego i wartościowego w nasze postrzeganie polskiej rzeczywistości, czy też stanowić asumpt do jakiejś poważniejszej analizy zachowania członków politycznej kasty.
-
Niestety, w niewielu filmach sceny tzw. "erotyczne" wymęczyły mnie tak bardzo, jak w tym - stworzonym bądź co bądź przez kobiety - dziele. Zresztą, wszystko wskazywało na to, że również dla biorących udział w tych kopulacjach aktorów/bohaterów, owe akty seksualne były bardziej mechaniczną torturą, niż intymnym spotkaniem dwojga ludzi przynoszącym jakąkolwiek przyjemność - o czułości i miłości nie wspominając.
-
Początek jest zachęcający. Zamiast pocztówkowych, nieskazitelnie pięknych toskańskich pejzaży, którymi zazwyczaj napawają się operatorzy filmów z akcją osadzoną w tej idyllicznej krainie oliwek, cyprysów i wina, patrzyliśmy na kadry Michała Dymka, który z włoskiego krajobrazu wydobył mglistą szarość, niekiedy wręcz mroczność...
-
Film zbudowany jest z wielu dobrej jakości elementów i ma swoje momenty ale są też niemiłosiernie starte klisze, drętwe dialogi z tezą, estetyka i efekty rodem z VHS-owskiego kina B, antywojenna retoryka na poziomie gimbazy, łopatologiczne odniesienia socjologiczne i historyczne.... etc.
Odrębnie ocenione
-
Jeden z najbardziej obrzydliwych filmów, jakie widziałem w swoim życiu. Jeśli wywołanie takiej abominacji było zamiarem Anki i Wilhelma Sasnalów, którzy film wyreżyserowali, to udało im się ten cel osiągnąć z nawiązką.
-
Wpisuje się w postmodernistyczny model poszatkowanego świata, w którym trudno jest odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu - gdzie estetyka zastępuje etykę, forma staje się ważniejsza od treści i do jednego wora wsypuje się wszelkie możliwe konwencje. No i mamy bigos - potrawę naszych czasów, którą karmi się mózgi konsumentów współczesnej kultury - głównie dla zabawy.
-
Próbuje się znaleźć we współczesnym świecie ale czy kolejny moralitet jaki wychodzi spod ręki słynnego polskiego reżysera - uznanego i z poważnym dorobkiem - dowodzi, że ta próba się udaje? Mam co do tego pewne wątpliwości.
-
Zdjęcia Vladimíra Smutný'ego mają w sobie hipnotyzującą wręcz moc. Ich monochromatyzm nie tyle odrealnia ukazywany świat, co go poetyzuje, a mimo to osadza w pewnej konkretności ludzkiego doświadczenia. Paradoksalnie, estetyzacja obrazu jednocześnie anestezjuje ukazywany w nim horror ale i umożliwia to, by dotarł on w nasze wnętrze gdzieś głębiej.
-
To naprawdę kawał solidnej filmowej roboty, nie pozbawiony realizacyjnej błyskotliwości, świeżości, którą może tylko wnieść ktoś nie zrutynizowany, jak to się niestety zdarza wielu naszym, starszym od Komasy, reżyserom-seniorom. "Sala samobójców" jest w sumie bardzo dojrzałym filmem o bardzo niedojrzałych ludziach.