-
Mimo młodego wieku, Janowi Komasie udało się zrealizować piękny i wieloznaczny film o samotności, alienacji i o miłości, posługując się współczesnym językiem filmowym.
-
Kiedy Jan Komasa kręcił Salą samobójców, miał trzydzieści lat. Rozumiał problemy młodych ludzi lepiej niż Wajda czy Pasikowski i dlatego nakręcił film, który jakąś grupę porusza.
-
Cały pomysł na film nie był zły i warto go obejrzeć, choćby ze względu na ukazane relacje miedzy rodzicami i dzieckiem czy między samymi nastolatkami.
-
To naprawdę kawał solidnej filmowej roboty, nie pozbawiony realizacyjnej błyskotliwości, świeżości, którą może tylko wnieść ktoś nie zrutynizowany, jak to się niestety zdarza wielu naszym, starszym od Komasy, reżyserom-seniorom. "Sala samobójców" jest w sumie bardzo dojrzałym filmem o bardzo niedojrzałych ludziach.
-
Jedyne co mogłem robić to mruczeć pod nosem klątwy pod adresem scenarzysty i protagonisty.
-
2.331 stycznia 2018
-
-
Film Jana Komasy można pod względem merytorycznej zawartości postawić w jednym rzędzie ze Słoniem Van Santa i Social Network Finchera, przy czym, jak dla mnie, ma większą siłę oddziaływania i znacznie więcej do powiedzenia od zachodnich braci.
-
Bez wątpienia "Sala samobójców" może aspirować do roli szerokiego komentarza współczesności, wpisującego się w charakterystyczną formę komputerowego interfejsu.
-
Bez wątpienia mogę stwierdzić, iż "Sala samobójców" jest nie tyle objawieniem, co zdecydowanie jasnym punktem w kinematografii polskiej ostatnich lat. Film prezentuje niespotykany na szerszą skalę w Polsce model tworzenia filmów o młodych ludziach i do nich adresowanych.
-
Ogólne wrażenia po projekcji są jak najbardziej pozytywne, choć po wyjściu z kina nastroje mieliśmy dość zszargane - co zasadniczo uznać można za kolejną zaletę utworu.