Dziennik
-
Luca Guadagnino i jego "Challengers" to ZŁOTO!!! To fantastyczna bomba emocjonalna, pokazująca jak niewiele różni się miłość, nienawiść, sport i rywalizacja. Zendaya błyszczy! Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Zręcznie i stosunkowo lekko opowiedziana historia o trudnej do przepracowania żałobie, której akompaniuje przenosząca do przeszłości muzyka.
-
Ten "Szogun" najlepszy jest jednak w scenach tzw. ciszy przed burzą. Bohaterowie patrzą sobie w oczy, piją długo herbatę, a atmosfera jest tak gęsta, że można ją ciachać kataną. Przez 10, trwających po godzinie, epizodów rządzi powolne tempo. Fabuła płynie sobie na spokojnych falach. I dobrze! Dzięki temu wsiąkamy w tę rzeczywistość. Jest jednak coś, co psuje estetykę doznań.
-
7.524 kwietnia
- Skomentuj
-
Są produkcje, które swoim klimatem wchodzą pod skórę, wywołują dyskomfort, zgrzyt zębów, przerażenie i są w tym swoim mroku fascynujące. Serial Netfliksa o niewinnej i uroczo brzmiącej nazwie należy właśnie do tego grona. To wciągające i porażające jednocześnie dzieło, które regularnie sprawia, że w trakcie seansu nietrudno o gulę w gardle.
-
9.522 kwietnia
- Skomentuj
-
Film Sam Taylor-Johnson nie unika powielania błędów, które często popełniają twórcy filmów biograficznych, zwłaszcza o muzykach. Nierzadko dokonuje prześlizgnięć i przemilczeń, jednak obraz wątku miłosnego, a także dobre i emocjonalne aktorstwo Marisy Abeli ratują ten film przed byciem złym. Back to Black nie jest ani paszkwilem, ani przesadną laurką, ale taka postać jak Amy Winehouse zasługiwała na coś lepszego.
-
Pomimo swych wad, Fallout naprawdę jest warty uwagi. Dla ciekawych kreacji, nieoczywistych zwrotów akcji, czarnego humoru [...] oraz ładnych widoków w finałowym odcinku - warto poświęcić te średnio 55 minut co odcinek. Fani tego uniwersum - wręcz powinni to zrobić. Jeśli drugi sezon w całości będzie przynajmniej tak samo dobry jak początek i końcówka oryginalnej serii TV, to jestem za - i już ustawiam przypomnienie w swoim Pip-Boyu.
-
To już nawet nie jest film tylko festiwal głupoty w slow motion...
-
Rozwleczona i zwyczajnie nudna - choć pięknie momentami chwytana - historia o rodzinnych więzach wymagających odbudowania lub wzmocnienia.
-
Mogło być ciekawie, prowokująco, intelektualnie - a zamiast tego dostaliśmy całkowitą pustkę, zarówno fabularną, jak i emocjonalną. Bohaterowie są statyczni, w ogóle się nie rozwijają, poza Jessie, której postać mimo to jest płytka, wręcz banalna. Brakuje również widowiskowości, wątki militarystyczne są nierealistyczne, a sceny bitew nie wywołują większych emocji.
-
Fallout to gratka dla fanów wizji świata zniszczonego, gdzie powstaje nowy porządek a sam w sobie jest brutalny i nieprzewidywalny. Serial pochłania od początku, żyjemy fabułą aż do ostatniego odcinka, który jedynie zaostrza apetyty na dalsze wydarzenia.
-
9.517 kwietnia
- Skomentuj
-
Twórcy zgrabnie zadbali o to, by wątków z tego filmu nie dało się wykorzystać propagandowo w obecnej dyskusji w podzielonych mocno Stanach Zjednoczonych. Ze szczątkowych informacji, które tu dostajemy dowiadujemy się na przykład, że sojusz przeciwko władzy centralnej zawiązały Kalifornia z Teksasem, co jest jak wiemy kompletnie nieprawdopodobne we współczesnych realiach. Dzięki takiemu zdystansowaniu się od prawdziwej sceny politycznej, obraz zyskuje bardziej uniwersalny wymiar.
-
Garland nie bawi się w półśrodki. Jak ktoś ma zginąć, to zginie. Gdy wybuchnie bomba, to rozerwie stojących blisko ludzi. I sprytnie buduje opowieść - tak, by nie wyrażać poparcia politycznego, ale tak, by krytykować ogólny konflikt. Co ciekawe, najbardziej sugestywne i działające na emocje są momenty ciszy, gdy słychać tylko spust migawki. Niestety, kameralność jest jednocześnie siłą i piętą achillesową filmu. Brakuje większej skali w tej prostocie.
-
Rosalie to film, który porusza. W subtelny, ale niezwykle przekonujący sposób, Stéphanie Di Giusto przedstawia historię bohaterki, która walczy z narzuconymi standardami piękna i społecznymi ograniczeniami. Pomimo pewnych przewidywalności, siła filmu tkwi w jego intymności i oddziaływaniu na widza.
-
Mocny temat nie jest dziełem w żaden sposób rewolucyjnym. Nie dodaje do znanej nam historii czegoś nowego, stanowi raczej bezpieczne przypomnienie dawnych wydarzeń. Brakuje mu pazura, za często się prześlizguje po tym, co ważne. Dobre kreacje aktorskie nadrabiają jednak te niedoskonałości, ostatecznie czyniąc z produkcji reżyserowanej przez Martina przyzwoity film z potencjałem, który finalnie nie "dowiózł" tak, jak możnaby tego oczekiwać.
-
5.514 kwietnia
- Skomentuj
-
Perfect Days zachwyca możliwością skupienia na detalu, kwiecie i drzewach, powolności w szybkości, prowincji w centrum tokijskiego zgiełku, a na to często, we własnych zobowiązaniach i frustracjach, sami nie znajdujemy przestrzeni. Chyba za to należy się Wendersowi największy zaszczyt - że pozwolił nam na choć chwilową okazję, by odłożyć na bok złą energię i pobyć szczęśliwszą wersją siebie.
-
Zawsze przy takich produkcjach jak "Czerwone maki" pada jedno fundamentalne pytanie: Jeśli nie ma się budżetu na takie produkcje, czy w ogóle jest sens je robić? Jako film fabularny, a nie np. dokumentu? Trudno odmówić Krzysztofowi Łukaszewiczowi pasji do historii, jednak do realizacji dobrego i spełnionego filmu historyczno-wojennego. Być może należy tą pasję inaczej wykorzystać oraz przewartościować swoje cele.
-
Kolejna wojna domowa w Stanach Zjednoczonych. Przez pogrążone w krwawej wojnie domowej Stany Zjednoczone przedziera się grupa dziennikarzy, by w Waszyngtonie przeprowadzić ostatni wywiad z prezydentem. Co z tego wszystkiego wyszło? Przekonajcie się Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW
-
Dla Alexa Garlanda zmieniła się tematyka oraz konwencja względem poprzednich filmów, ale nic mu nie ubyło z talentu.
-
Garland zwraca uwagę na problemy, które każdy inteligentny człowiek już dawno powinien był zauważyć - przede wszystkim dwuznaczną moralność mediów i makabrę wojny. Kilka orygianlnych rozwiązań artystycznych, zwłaszcza sztuka montażu, sprawia, że Civil War zasługuje na dodatkowy plus. Jeśli jednak spojrzymy w scenariusz, jest to wojenne kino drogi, napisane według oczywistego schematu.
-
Rzetelnie i niemal przezroczyście zrealizowane kino sportowe o uporze, harcie ducha i dążeniu do zwycięstwa pomimo przeciwności.
-
Produkcja Jonathana Nolana ma lżejszy i bardziej campowy styl niż chociażby ekranizacja The Last of Us, ale to bardzo dobrze. Ten świat nie może być traktowany cały czas na serio. Dodanie do niego odrobiny koloru, humoru i pewnej naiwności wyszło na plus. Amazon Prime nie szczędził budżetu i dał twórcom pełną kontrolę. Dzięki temu dostajemy wspaniałą produkcję, która zadowoli fanów serii i zaciekawi osoby, które nie znają tego świata. Żyjemy obecnie we wspaniałych czasach dla graczy.
-
Niepotrzebne skupienie na romansie, patos i wiążąca się z nim martyrologia, a także pozostawiająca wiele do życzenia strona techniczna. Ostatecznie cudem jest możliwość powiedzenia, że w finale przynajmniej wiedziałem jaki cel bohaterowie mają do osiągnięcia. Oby jak najdłużej nie dochodziło w polskim kinie do podobnych porażek.
-
Film się świetnie ogląda, bo jest bardzo zabawny. Dawno nie słyszałam tak błyskotliwych dialogów. To naprawdę ulga obejrzeć dzieło kulturowe, które ma za nic poprawność polityczną. Aktorzy sprawują się wyśmienicie, zwłaszcza występujący w roli głównej Jeffrey Wright. Sceny, w których profesor literatury próbuje karkołomnie wcielić się w "gangstera" należą do najlepszych i najśmieszniejszych, zwłaszcza, gdy się zaobserwuje reakcję zachwyconych adresatów tego przedstawienia.
-
"Życie" to ten typ małego filmu, który może nie ma kosmicznego budżetu, efektów specjalnych, strzelania, pogoni i rozpierduchy, ale za to jest sporo serca oraz emocji. To bardziej kameralna, refleksyjna, elegancka i cicha historia o znajdowaniu sensu życia, nawet w ostatnim jego etapie.
-
Film, z którego możesz wyjść na papierosa i niczego nie przegapić, stonerski samograj, stworzony do oglądania na kampusach i seansach o północy, kinofilska selekcja obrazów, które wciąż kształtują nasze wyobrażenia o powojennej Ameryce - dodaj, co chcesz, The Movie Orgy przyjmie wszystko.
-
Demián Rugna bawi się emocjami widza i nie pozwala ani na chwilę odpocząć. Obrazy z koszmarów zostają z nami na dłużej i gwarantują nieprzespaną noc. Uważam, że lepszego komplementu nie można dać horrorowi.
-
7.58 kwietnia
- Skomentuj
-
Kobieta z..." dla mnie jest potwierdzeniem formy reżyserskiej Szumowskiej, skupiającej się na człowieku i szanując go zamiast eksploatować. Jest szczerze, uczciwie, kapitalnie zagrane i - co mnie zaskoczyło - emocjonalnie angażujące do samego końca.
-
Ma się wrażenie, jakby 130 milionów budżetu poszło tutaj totalnie w błoto, bo poza głośną obsadą nie zainwestowano w żaden element, który mógłby sprawić, że choć na chwilę najdzie nas ochota, żeby o Minus One czy jakimkolwiek innym dobrym filmie o potworach, który może się znaleźć w naszej wyobraźni podczas tego seansu zapomnieć.
-
Więc czy druga część "Za dużego na bajki" jest warta obejrzenia? Choć nie jest tak dobra jak poprzednik, nadal ma w sobie wiele uroku, szczerości i pasji. Jestem więcej niż pewny, że wielu dzieciakom spodoba się i ma też dobre przesłanie, które będzie rezonować.
-
"Parasyte: The Grey" jest porządnie wyreżyserowaną produkcją oferującą coś nieco świeżego dla fanów poprzednich adaptacji. Natomiast inni mogą zobaczyć niezłą wariację historii o porywaczach ciał, która dodatkowo ładnie mieści się w ramach 6 odcinków.
-
W 80. rocznicę Bitwy o Monte Cassino w kinowym repertuarze zakwitają Czerwone maki. To mitologizowane wręcz wydarzenie, jak wiele innych, mniej lub bardziej ważnych tematów, tradycyjnie mocno dzieli nasze społeczeństwo. Twórcy na szczęście nie wychwalają tu wyłącznie jednej strony, a sam film wypada całkiem nieźle i nadal trzyma naprawdę solidny poziom polskiego kina historycznego
-
Fani horrorów po wielu nieudanych próbach odwzorowywania klasyków mogą być nastawieni sceptycznie. Trudno się im dziwić. Arkasha Stevenson w swojej produkcji nie stara się jednak na siłę skopiować i unowocześnić Omen Donnera, a tworzy dopełnienie historii. I wszystkich wątpiących uspokajam - o ironio, o Omen: Początek nie należy się bać, bo reżyserce to wyszło naprawdę sensownie.
-
Film niepokoi, a do tego eksploruje nie tylko kwestie religijne, ale też tematykę cielesności i kobiecości. Nie wszystko wyszło perfekcyjnie, jednak mimo to warto wybrać się do kina.
-
7.55 kwietnia
- Skomentuj
-
Ehhh... Pogromcy Duchów: Imperium Lodu to... taki sobie film. Wbrew tytułowi wcale tak bardzo nie ziębi, ale czy grzeje? Zapraszam na recenzję BEZ SPOILERÓW.
-
20 kwietnia 1999 roku dwójka nastolatków dokonuje masakry na terenie szkoły w Columbine, zabijając przy tym dwunastu uczniów. Powyższa tragedia rozpocznie ogólnokrajową dyskusję o kondycji amerykańskiego społeczeństwa. Wielu publicystów nie będzie mogło uwierzyć i zrozumieć, dlaczego ich kraj tonie w morzu krwi i nadmiernej agresji. Pół roku wcześniej w kinach odbywa się premiera filmu "Miasteczko Pleasantville" w reżyserii Gary'ego Rossa.
-
"Celluloidowy schowek" angażuje nawet dziś, niemal trzydzieści lat po premierze, kiedy kino uporało się z częścią problemów. To zasługa dobrze opowiedzianego tematu i przemyślanego doboru rozmówców (wśród których są osoby homo- i heteroseksualne, gwiazdy ekranu i postaci mniej znane, nie zawsze związane ze środowiskiem filmowym.
-
W "Randce w ciemno", jak w wielu filmach z lat osiemdziesiątych, zadbano o to, by feministyczne treści zbalansować utrzymaniem status quo. I chyba nie ma sensu się na to obrażać.
-
Wizja Anwara jest zuchwała, zabawna i wybornie zatopiona w lokalnym kolorycie.
-
Czy można rozpocząć komedię fragmentem Elegii ósmej Rilkego, nie wychodząc na bufona? Czy we współczesnym kinie da się opowiedzieć o utracie twarzy, bez jej stracenia, tzn. bez odwoływania się do zużytych klisz o tożsamości w świecie nowych mediów? I przede wszystkim - czy w filmach nie powinno być więcej zwierzątek?
-
Brytyjka, choć świadoma złożoności opisywanego problemu, pierwszego kroku do zdrowienia swojej bohaterki, szuka zatem w uważności innych, empatii, siostrzeństwie. Jej dojrzały głos, unikający wartościowania, niemal reportersko lustrujący sytuację, chwytający ducha czasu, wsparty narracyjnym talentem, należy do czołówki tegorocznych premier.
-
W filmie Glazera jest sporo z narracji powieściowej "Łaskawych" Jonathana Littella. Główny bohater książki - Max Aue z precyzją i emocjonalnym dystansem relacjonował pochód ofiar Babiego Jaru. Przyjmowani przez Hessa interesanci w podobnym tonie dywagują nad odpowiednią przepustowością komór gazowych i najbardziej ekonomiczną formą spalania. Co ciekawe, ta rozmowa to jedna z niewielu tak dosłownych wobec zagłady scen filmu.
-
Tytułowa bohaterka, jak czytamy w opisie zamieszczonym na stronie Festiwalu Pięć Smaków, "patrzy na świat inaczej niż jej rówieśnicy". Amiko nie wypełnia obowiązków. Nie zdmuchuje urodzinowych świeczek, ale od razu skacze wokół prezentu jak energiczny szczeniak. Zamiast jeść ryż, sięga po deser. Z kruchego ciastka z czekoladą zlizuje tylko polewę, brudzi się przy tym, a resztę poślinionego biszkopta oddaje koledze.