Dziennik
-
Finalnie serial Wybór jest jedną z najgorszych produkcji sygnowanych przez Netflix, jakie miałem 'przyjemność' oglądać. To po prostu ogromny, niczym nie skrępowany, zbiór fabularnych debilizmów, na które od samego początku ciężko jest przymknąć oko. Ot zwyczajna, naprawdę ciężkostrawna papka.
-
"Obcy: Ziemia" to nie tylko horror sci-fi, ale też opowieść o obsesji nieśmiertelności.
-
Peacemaker to kolejna solidna pozycja od Gunna, ugruntowująca go na pozycji lidera, jeśli chodzi o produkcje superbohaterskie. Jak na razie każdy jego projekt w DC był strzałem w dziesiątkę. Animowane Koszmarne Komando i kinowy Superman raczej podobały się fanom. I jestem przekonany, że z drugim sezonem przygód Peacemakera będzie podobnie.
-
Po seansie nowej produkcji FX jestem spokojny o dalsze losy Xenomorphów na małym i dużym ekranie. Mamy bowiem nowych twórców, którzy wychowywali się na produkcjach Scotta i Camerona, więc gdy dostali możliwość realizowania własnych historii w tym świecie, zrobili to z niezwykłym szacunkiem dla swoich filmowych idoli. Obcy: Ziemia jest laurką dla twórcy Obcego, ale także pięknym prezentem dla wszystkich fanów, którzy mogą zanurzyć się w nową, wciągającą opowieść.
-
Serial Po obu stronach otchłani pod względem aktorskim i technicznym nie ustępuje w żaden sposób międzynarodowej konkurencji. Niestety, jak wiele niemieckich produkcji, w warstwie narracyjnej wypada blado w porównaniu z podobnymi projektami z innych europejskich krajów. Zbyt wiele uproszczeń, fabularnych niedociągnięć oraz pomniejszych głupot skutecznie pomniejsza ocenę końcową.
-
Serialowa Polska kryminałem stoi. "Langer" przypomina jednak, że nie wszystkie produkcje są udane.
-
Kryminalny serial komediowy wysokich lotów, w którym nie brakuje zarówno elementów dramatycznych, jak i satyrycznych. Choć całość utrzymana jest w popularnej obecnie formule "pożreć bogatych", to twórcy wyraźnie sympatyzują z głównym bohaterem.
-
Lata osiemdziesiąte można śmiało nazwać złotą erą dla seriali akcji. Wystarczy wspomnieć takie tytuły jak: "Policjanci z Miami", "Drużyna A", "Nieustraszony". Ten bogaty okres męskich herosów rozpoczęła historia Thomasa Magnuma. "Magnum" po raz pierwszy pojawił się na ekranach telewizorów pod koniec 1980 roku. Połączenie sensacyjnej intrygi z ironicznym humorem uwiodło widzów na kolejne osiem lat.
-
Tak oryginalnego i realistycznego serialu rozgrywającego się w świecie ludzi ubranych w białe i niebieskie fartuchy nie było od czasu "Ostrego dyżuru". Tamta produkcja też był dobrze oceniana, ale ciągła się przez kilkanaście sezonów. "The Pitt" jest bardziej intensywny, bo cała akcja rozbita jest na lekarską zmianę. A zatem jeden epizod = jedna godzina. Skupienie na tu i teraz. Na leczeniu i ratowaniu życia.
-
Ironheart to po prostu serial z niewykorzystanym w pełni potencjałem. Ani hit, ani kit, raczej "przeciętna marvelowska". Produkcja, która nie będzie zaliczana ani do tych najlepszych, ani do tych najgorszych odsłon MCU.
-
Pojawiają się tu zarówno dłużyzny, jak i rozwiązania na wskroś absurdalne, a punktów zwrotnych jest co najmniej kilka, ale ostatecznie serial to czysta rozrywka, niemal tak czysta jak sama matematyka, na której się koncentruje.
-
Strefa gangsterów to świetnie napisany, zagrany i poprowadzony przez sprawnych reżyserów serial gangsterski. Pokazuje, że w tym gatunku jest jeszcze miejsce na coś innego i intrygującego. Jeśli miałbym postawić jakąś inną produkcję obok tej, to byłyby to Gangi Londynu Garetha Evansa. Oba tytuły opowiadają o tym samym, ale w zupełnie inny sposób. Mam nadzieję, że twórcy serialu z Hardym mają więcej pomysłów na kontynuowanie historii i nie zakończy się ona na pierwszym sezonie.
-
Aniela jest pełna mocnego humoru - momentami niegrzecznego i politycznie niepoprawnego, ale bardzo trafnego. Twórcy sięgają też po odważne, a jednocześnie nietypowe dla polskich produkcji rozwiązania, jak chociażby częste burzenie czwartej ściany przez główną bohaterkę niczym w kultowym Fleabag.
-
Adaptując słabo napisaną grę, twórcy nie dokonali żadnych istotnych zmian, przez co fabuła cierpi na te same przypadłości co oryginał.
-
Langer na razie rozczarowuje nijakością i bardzo powolnym tempem opowiadania historii. Po tej ekipie oczekiwałem po prostu czegoś więcej. Nie tylko produkcji ociekającej krwią, ale też - jak w książce - mającej jakąś stawkę. Pościgu, który trzymałby mnie na krawędzi kanapy. Niestety, niczego takiego tu nie ma. Jest nuda. Jedynie Jakub Gierszał daje nam powód, by wrócić do tej produkcji i obejrzeć ją do końca
-
Nowy serial platformy Max dostarczy sporo rozrywki i zadziała na Was jak magnes. Nie ma znaczenia, czy włączycie ją dla J.J. Abramsa, Josha Hollowaya, Dustera, czy też z braku innych propozycji na seans. Zostaniecie z tą opowieścią do końca. Jest to jedna z tych produkcji, która niczego nie udaje. Obiecuje dobrą zabawę i nie zawodzi oczekiwań widza.
-
Jeśli Seth Rogen i Evan Goldberg chcieli pokazać, że w świecie wielkich studiów filmowych panuje organizowany chaos, to "Studio" jest najlepszym możliwym dowodem na to, że im się udało. Serial, który zadebiutował na Apple TV+, to ostra, pełna tempa satyra na współczesny przemysł rozrywkowy - zrealizowana z rozmachem, świadomością i ogromnym wyczuciem formy.
-
W latach osiemdziesiątych seriale policyjne cieszyły się dużą popularnością w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy wspomnieć chociażby o "Policjantach z Miami". W 1987 roku, dopiero raczkująca telewizja Fox zaproponowała widzom produkcję pt. "21 Jump Street". Serial miał być skierowany przede wszystkim do młodych odbiorców. Podejmował on trudne tematy, które były związane z problemami wchodzących w dorosłość nastolatków.
-
Czy z przeciętnej powieści może powstać dobry serial? "Fatalny rejs" dowodzi, że tak
-
Nie rozumiem, dlaczego produkcja Asteriks i Obeliks: Walka wodzów została zrealizowana jako miniserial. Gdyby nie prolog w formie pierwszego odcinka, to całość spokojnie zmieściłaby się w czasie filmu fabularnego. Proszę mnie źle nie zrozumieć, bo im więcej Asteriksa, tym mocniej bije moje serce. Po prostu na początku trudno mi było przyzwyczaić się do tej zmiany.
-
Problem jednak dla mnie był jeden: "Niesamowite przygody skarpetek" są skierowane dla najmłodszego widza. Takiego w wieku 6-7 lat, który zaczyna swoją przygodę z dużym ekranem. Ich rodzice albo dużo starci widzowie nie będą pod wielkim wrażeniem. Widziałem lepsze i ładniejsze animacje, nawet w formie ręcznie rysowanej. Niemniej to nadal sympatyczna produkcja, niepozbawiona uroku oraz zgrabnych morałów.
-
Rdzeń scenariusza "Paradise" stanowi odtworzona w retrospekcjach relacja pomiędzy Collinsem, skrupulatnym agentem, gotowym przyjąć kulkę za szefa, a niewylewającym za kołnierz Bradfordem, byłym prezydentem USA.
-
Drugi sezon The Last Of Us spełnia pokładane w nim nadzieje. To serial wybitny pod względem aktorskim, wizualnym, scenariuszowym i muzycznym. Zdziwiłbym się, gdyby jakiś gracz był nim zawiedziony. To idealnie poprowadzona historia, którą dobrze znamy z konsoli PlayStation. Twórcy rozwinęli niektóre wątki i dodali postacie, by jeszcze urozmaicić tę opowieść.
-
Wprawdzie główny bohater momentami zachowuje się niczym słoń w składzie porcelany, ale na razie uchodzi mu to na sucho. Inną sprawą jest, że posprzątanie bałaganu, którego narobił Reacher, nie zawsze jest proste.
-
"Rozdzielenie" to jeden z bardziej intrygujących seriali Apple TV. Historia Marka, który po śmierci żony bierze udział w eksperymencie polegającym na rozdzieleniu jego tożsamości zawodowej i prywatnej, z pewnością skłania do refleksji na temat biurokratycznego korpoświata naszych czasów. Kiedy oglądałam tę produkcję, nie mogłam się jednak oprzeć również skojarzeniom psychoanalitycznym. Dla mnie "Rozdzielenie" to historia utrzymana w duchu Jungowskim: o poznawaniu i integrowaniu własnego Cienia.
-
Colombo, Poirot, Sherlock Holmes... - telewizyjni detektywi, których ciężko zapomnieć, to tak niezwykłe postacie, a rozwiązywane przez nich zagadki kryminalne są tak ciekawe, że do seriali z tymi bohaterami chce się regularnie wracać. I właśnie do tego doborowego towarzystwa należy także tytułowy "Monk", serial stworzony przez Andy'ego Breckmana, realizowany w latach 2002-2009.
-
Praca na dwóch frontach powoduje, że główny bohater jest wyjątkowo zajęty, a co gorsza następują niespodziewane komplikacje, które zmuszają go do improwizowania. Widzowie dzięki temu mogą liczyć na mocne wrażenia, więc nie mają powodów do narzekań.
-
To ciekawie napisany thriller psychologiczny, stawiający przed widzem trudne pytania. Żaden rodzic nie chce dopuścić do siebie myśli o tym, że jego dziecko zostanie skrzywdzone, a organy ścigania będą bezradnie rozkładać ręce. Czy w takiej sytuacji samosąd jest uzasadniony? Czy gdy państwo i jego instytucję zawodzą, możemy sami wymierzać sprawiedliwość? A może powinniśmy potulnie spuścić wzrok i zezwolić na to, by bliskim działa się krzywda? Na takie pytania starają się odpowiedzieć twórcy.
-
"Dojrzewanie" to serial rozpisany tylko na cztery odcinki i cztery równe godziny. Nakręcone w jednym ujęciu, co wydaje się wabikiem. Ale nie w tym przypadku. Tutaj ów zabieg ma swoje uzasadnienie, chyba jeszcze większe niż w "Punkcie wrzenia" - filmie, gdzie towarzyszyliśmy pracownikom pewnej restauracji. W ten sposób odczuwamy to samo, co bohaterowie, bo nie odstępujemy ich na krok.
-
W poprzednich sezonach zdążyliśmy się przyzwyczaić, że główny bohater nie potrafi pozostać obojętnym, gdy jest świadkiem popełniania przestępstwa. Ten odcinek otwiera właśnie taka scena, ale wkrótce możemy się przekonać, że wydarzenie to wcale nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności.
-
Dojrzewanie to jeden z najlepszych seriali ostatnich miesięcy. Stephen Graham i Jack Thorne stworzyli dzieło niemalże kompletne - wciągające technicznie, ale przede wszystkim na poziomie złożonej, poruszającej, niełatwej i pozbawionej łopatologii historii, którą momentami ogląda się jak dokument. To produkcja, o której będzie się dużo mówić.
-
Ma wszelkie zadatki, by przyciągnąć widza do ekranu i go przy nim utrzymać. Problemem okazała się kulminacja i rozwiązanie zagadki. Harlan Coben potrafi zaskoczyć! Rzadko zdarza się, by czytelnik przed głównym bohaterem odgadnął, o co chodzi. Pisarz zawsze tak prowadzi historie, że główny twist szokuje. I nieważne, jak bardzo pogmatwane jest wytłumaczenie intrygi - gdy się nad nim lepiej zastanowimy, dochodzimy do wniosku, że ma ono sens. Szkoda więc, że tego sensu nie ma serial Netflixa.
-
Twórcom udało się wiernie oddać klimat gry, niestety produkcja wypada gorzej niż materiał źródłowy.
-
Obejrzałem pierwsze dwa odcinki "Daredevil: Born Again" i jestem zachwycony!!! Ponieważ jest to produkcja nie tylko będąca godnym następcą serialu od Netflixa, ale też zupełnie nową jakością w ramach MCU. To co twórcy nam przedstawili jest naprawdę angażujące, a ja zachęcam sprawdzić moje BEZSPOILEROWE wrażenia z seansu, ponieważ naprawdę warto!
-
Produkcja ma pewne niedociągnięcia. Narracja czasami bywa chaotyczna i łatwo się w niej zgubić, ale później wraca na właściwe tory. Są też bardzo przerysowane momenty.
-
Mimo swoich późniejszych wad ma jakiś szczególny urok. Może to duch przygody rodem z dziecięcych zabaw o rycerzach i rabusiach, którymi również częściowo inspirowali się autorzy? Może atmosfera czasów, kiedy telewizyjna rozrywka wciąż była jeszcze w powijakach, a jej twórcy uczyli się metodą prób i błędów? Tak czy siak, nie żałuję czasu spędzonego z paczką z francuskiego lasu i jestem w stanie zrozumieć, co widziały w tym serialu dzieciaki sprzed wielu dekad.
-
"Biały lotos" to wciąż jeden z lepiej napisanych seriali - nie tylko na platformie Max, ale też wśród dostępnych produkcji innych stacji. To satyra na otaczającą nas rzeczywistość, ale podana na złotym talerzu, byśmy myśleli, że dotyczy jedynie ludzi bogatych. Jednak problemy bohaterów w większości są dość zwyczajne i mogą dotknąć każdego z nas. Widać, że Mike White ma sporo do powiedzenia na temat kondycji naszego społeczeństwa.