Dziennik
-
Całość wieńczy kapitalny soundtrack i, powtórzę raz jeszcze: mistrzowskie sceny walki, przywodzące na myśl najlepszych przedstawicieli nurtu ostatnich lat - a konkurencja w tym względzie przecież jest spora.
-
7.51 września
- Skomentuj
-
Pete Davidson wkracza do świata dalekiego od komedii, z których był dotąd znany. Dzięki występowi w "The Home" tym razem próbuje sił w pierwszej totalnie dramatycznej roli. Jako Max - grafficiarz odbywający społeczną służbę w domu seniora - gwiazdor "SNL" mierzy się z wyzwaniem, które wymaga od niego wiarygodności w trochę mroczniejszym rejestrze i emocjonalnej intensywności. A te dalekie są od jego dotychczasowego emploi.
-
4.51 września
- Skomentuj
-
Film wyróżnia się dzięki brawurowej realizacji, która łączy elementy niepohamowanej grozy, surrealistycznego koszmaru i żelaznej dramaturgii ze szczyptą humoru i sprytnie wplecionym komentarzem społecznym. To horror mroczny, niepokojący, a zarazem zaskakująco zabawny - i zawsze nieprzewidywalny, kręcony z odwagą i chęcią przekraczania granic. Jedna z największych sensacji roku i powód, by wierzyć, że Zach Cregger wyrasta na mistrza współczesnego horroru.
-
"Bałtyk" Igi Lis jednych rozczuli i zachwyci, innym przypomni, dlaczego od polskiego wybrzeża stronią.
-
Najnowszy film Darrena Aronofsky'ego w niczym nie przypomina wcześniejszych dokonań tego reżysera. "Złodziej z przypadku" to zanurzony w latach 90. zabawny i krwawy koktajl budzący skojarzenia z gangsterskimi filmami Guya Ritchie'ego i braci Safdi, a tempem przypominający teledysk "Sabotage" Beastie Boys.
-
Państwo Rose to ciekawe podejście do historii, którą dobrze znamy, bez powielania tych samych schematów. Na szczęście nie skopiowano scen z filmu DeVito, by przedstawić je w bardziej współczesnym entourage'u. To świetnie zrealizowany remake oparty na dobrze przemyślanym pomyśle.
-
Nikt 2 dostarcza dokładnie tego, czego można było oczekiwać. Dostajemy produkcję podobną do pierwszej części, ale na sterydach i w wakacyjnym klimacie. Twórcy niczego nie udają. Nakręcili kino akcji z przymrużeniem oka. Jest to tytuł, który pozwala nam się odprężyć na kanapie i po prostu dobrze bawić.
-
The Pickup to festiwal zmarnowanych szans, co boli, bo potencjał był naprawdę duży. Gdyby tylko ktoś bardziej doświadczony dopracował scenariusz, mielibyśmy naprawdę solidny heist movie. A tak dostajemy od serwisu streamingowego kolejnego przeciętniaka, o którym zapomnimy po miesiącu, a może nawet szybciej. Szkoda też takiej legendy jak Eddie Murphy, choć w jego CV już od dawna zaczęły przeważać produkcje marnej jakości.
-
Nowa Naga broń w reżyserii Akiva Schaffera to hołd dla dawnego kina, które obecnie możemy tylko wspominać z nostalgią. Została ona przygotowana z miłością i szacunkiem do gatunku parodii - i to czuć od pierwszej do ostatniej sceny. Jeśli jesteście fanami oryginalnej trylogii, to będziecie się bardzo dobrze bawić. Jeśli jednak nie czujecie tego klimatu, to moim zdaniem podczas seansu możecie się nudzić. To nie jest produkcja dla każdego.
-
Nowa "Fantastyczna Czwórka" to produkcja o zdecydowanie poważniejszym tonie niż jej poprzednicy. Tym razem w widowisku położono nacisk na ludzką stroną tytułowych bohaterów, zamiast skupiać się na ich nadprzyrodzonych zdolnościach, które grały przecież motyw przewodni w pozostałych adaptacjach. To dość miła zmiana, szczególnie że w produkcji zostaje wydobyta wartość rodziny, a rola superbohaterów ograniczona do koniecznego minimum.
-
Letnia przygoda miłosna, wprawdzie pozbawiona głębi i chwilami dość stereotypowa, ale za to bogata w szczere emocje i bohaterów, których da się lubić.
-
Twórcy mają też doskonałe wyczucie, jeżeli chodzi o ton filmu, kiedy ma być przerażająco, jest przerażająco, kiedy ma być obrzydliwie, nie cofają się przed makabrą. A co najważniejsze, kiedy ma być śmiesznie, to śmiejemy się zgodnie z intencją reżysera. Bo przy wszystkich innych zaletach, ten film to też świetna czarna komedia.
-
Przeciągnięta do pełnego metrażu komiczna intryga, która zmieściłaby się najpewniej w dwuaktówce, a przy okazji jeden z najważniejszych filmów z udziałem Flipa i Flapa.
-
Cuma i Szerszeń są jak wino - oni nie wypadli z formy, smakując wciąż tak samo jak te 20 lat temu. Szkoda, że tego samego nie można powiedzieć o innychbohaterach.
-
4.725 sierpnia
- Skomentuj
-
Zgrabnie zrealizowana parodia kina spod znaku miecza i sandałów, nie tylko nastawiona na rozbawienie publiczności, ale i komentująca realia Wielkiego Kryzysu.
-
"Superman" to zgodnie z zapowiedzią samego reżysera zupełnie nowe spojrzenie na kultową komiksową postać. Moim zdaniem, jak najbardziej udane i wyróżniające się na tle pozostałych produkcji traktujących o omawianym metaczłowieku. Film zapowiada również ciekawe uniwersum i mam nadzieję, że będzie samym dla DC, co "Iron Man" dla Marvela.
-
Reżyser kładzie nacisk na gęsty klimat, psychologię postaci i sznyt wizualny, tworząc dzieło, które bardziej przypomina art-house'owy eksperyment niż standardowy horror klasy "B". Nie każdy pochwali jego wizję: fani bebechów uznają, że zabójstwa nie są zbyt krwawe, inni mogą narzekać na nierówne tempo. Ale ci, którzy potrafią docenić kino grozy jako sztukę kreowania przestrzeni i nastroju, znajdą w "Just Before Dawn" perełkę - niedoceniony slasher, który zasługuje na miejsce w kanonie gatunku.
-
Sequel "Nikt 2" z Bobem Odenkirkiem w roli głównej znów stawia pytanie: czy można wyrwać się z przemocy, gdy ta definiuje czyjąś tożsamość?
-
"Sojusznicy" cieszą, zaskakują i smucą. Wszystko przez Warszawę
-
Film jest świetnie zagrany i nakręcony, jednak zdaję sobie sprawę, że dla niektórych widzów może okazać się zbyt statyczny i powolny, wszystko zależy od tego, czego się oczekuje od tego typu produkcji. Dla mnie to był haust świeżego powietrza, tym bardziej, że film można oglądać bez znajomości innych marvelowskich dzieł. Oby tak dalej.
-
"Beztroskie lata w Ridgemont High" uznawane są przez krytyków za jedną z najciekawszych komedii młodzieżowych. Film w lekki sposób poruszał wiele problemów trapiących młodych ludzi. Produkcja okazała się przepustką do hollywoodzkiej kariery dla występującej w niej aktorów. Zanim więc lato odejdzie na dobre, przenieśmy się do rzeczywistości kalifornijskich nastolatków z lat osiemdziesiątych.
-
Dla jednych Nowa fala okaże się pustą, choć ujmującą wydmuszką - filmem, który bawi się formą, ale niewiele mówi. Dla innych będzie fascynującym wehikułem czasu i kinofilskim marzeniem. Niezależnie od oceny, trudno odmówić Linklaterowi odwagi i konsekwencji. Nowa fala przypomina bowiem, że historia kina to nie tylko daty i nazwiska, ale żywy dialog między twórcami - dialog, który może trwać dekady po premierze przełomowego filmu.
-
Samuel Van Grinsven poradził sobie z zadaniem zarówno jako reżyser, jak i jeden ze scenarzystów, przygotowując coś niebanalnego przy niebagatelnym wkładzie obsady.
-
7.519 sierpnia
- Skomentuj
-
Już pierwsza część nie była grzeczną bajeczką, lecz widowiskową opowieścią o zwierzętach, które włamywały się do banków, a na koniec ratowały świat. Część druga, gdyby została nakręcona z żywymi aktorami, śmiało mogłaby uchodzić za kolejną, nieco bardziej dynamiczną odsłonę serii "Ocean's 11". O tyle ciekawą, że odwracającą zgrany schemat.
-
Jednak cóż z tego, skoro cały, być może, niegłupi przekaz został skąpany w rzadkim superbohatersko-coming-of-age'owym sosie? Dużo mam do zarzucenia fabule, wiele mi się nie podobało w wykonaniu. Nie moja to bajka, nie moje preferencje.
-
5.314 sierpnia
- Skomentuj
-
Nie zawodzą tylko aktorzy, chociaż niektórzy z nich jak Borys Szyc i Kamila Baar mają mało okazji, by zabłysnąć. Robert Więckiewicz ma bezsprzecznie talent i charyzmę, ale nawet on z pustego nie naleje. Najbardziej zapamiętywalny jest jednak Marcin Dorociński, który przez wszystkie swoje sceny jedzie bez trzymanki, dając produkcji choć odrobinę tej jakże potrzebnej tu energii.
-
514 sierpnia
- 1
- Skomentuj
-
Bardzo hermetyczna i ociekająca sprośnościami komedia o sile siostrzeństwa, trudach macierzyństwa i tym, co czyni z przyjaciół rodzinę.
-
Humor wciąż działa, lecz chwilami zamyka się w kręgu znawców - co czyni z Heavy Trip 2 dzieło nie dla każdego, ale tym bardziej wartościowe dla tych, którzy odnajdą się w jego muzycznym kodzie.
-
Choć oceny są mieszane, będę Słonego lata zaciekle bronić, bo jest obrazem szczerym. Doświadczenie Sofii może stać się doświadczeniem uniwersalnym, dlatego oglądanie jej bezsilności wobec świata dookoła tak boli i taką euforię wywołuje choćby najmniejszy wyraz buntu.
-
Turpistyczny realizm balansujący na granicy gore w gotyckim półmroku. Rewizja balu u Bridgertonów przy nutach harf i syntezatora, skąpany we wszystkich cielesnych wydzielinach, zdeformowany dłutem, okaleczony siekierą, ale nadal zachowujący gładką linię dzięki toksycznym tasiemkom gorsetu. Przecudne dziwowisko.
-
7.79 sierpnia
- 1
- Skomentuj
-
Zniknięcia to produkcja z pomysłem na siebie, która została ciekawie zrealizowana. Zach Cregger wodzi widza na nos, podsuwając często mylące poszlaki. Nie będę spojlerować, ale muszę przyznać, że bardzo podobało mi się, w jaki sposób twórca postanowił rozwiązać tajemnicę tytułowych zniknięć. Może i film nie trafił do mnie w pełni jako horror, ale jako fajna rozrywka z dobrze napisanym scenariuszem - już tak.
-
Film z przekazem gloryfikującym sens życia jednostki.
-
Cieszę się, że za produkcję zabrali się Anglicy, bo mam mocne podejrzenie graniczące z pewnością, że amerykańscy twórcy nie wiedzieliby kiedy wyhamować. A okazuje się, że komedia sytuacyjna naprawdę może się obyć bez kawałów fizjologicznych. Tu postawiono raczej na czarny humor. I dobrze. I chociaż formuła w miarę trwania filmu coraz bardziej się wyczerpuje, to i tak zostaje sporo materiału na miłą, letnią komedię.
-
Film przeszedł ponoć przez piekło na etapie postprodukcji, na szczęście jednak trafia wreszcie do kin. I z zadania wyprawienia go w drogę na duże ekrany twórcy wyszli obronną ręką - jest to horror nienaganny z technicznego punktu widzenia, a zwłaszcza bardzo kreatywnie zmontowany. Podtrzymuje on nazwisko Bartosza M. Kowalskiego na językach fanów horroru i pozwala wierzyć, że kolejnym swoim projektem reżyser znów nas nie rozczaruje.
-
Brawurowy, bardzo osobisty, emocjonalnie bezkompromisowy debiut. Reżyser Michael Shanks udowadnia, że nie tylko zna się na kinie gatunkowym, ale ma też coś do powiedzenia w kwestii współczesnych relacji. Groza, cielesność i miłość zderzają się tu w sposób ekstremalny. A fakt, że bohaterowie filmu to para bezdzietnych - i zadowolonych z bezdzietności - lewaków, jest tylko wisienką na torcie.
-
Debiut Igi Lis to ujmujący film - efekt trzech lat pracy. Oglądając działanie wędzarni, nie czujemy się jak intruzi. Naturalnie wsiąkamy w mgliste poranki i upalne południa. Coraz bardziej przywiązujemy się do Mieci i jej pracowniczej rodziny. Po seansie samo nasuwa się pytanie: co dalej? Kiedyś przyjdzie moment, gdy korona trafi w ręce następcy tronu. Ostatnie słowo należy do dziedzica. Czy udźwignie ciężar królestwa na swoich barkach?
-
Choć na pozór pogodne, to w istocie wyjątkowo nijakie kino o dwójce mężczyzn zmagających się z syndromem Piotrusia Pana i robiących wszystko, by nie dorastać.
-
Widać w "Opus" wielką ambicję, ale jest to wąż, który pożarł własny ogon. Mętna retoryka w połączeniu z przegadaną narracją tworzy bardzo rzadką zupę, którą nie najedzą się, ani myśliciele ani poszukiwacze wrażeń.
-
5.56 sierpnia
- Skomentuj
-
Zabić Dżokeja to nie film o ucieczce, ale o rozpadzie i ponownym sklejeniu siebie z zupełnie innych kawałków. Ortega nie daje nam mapy, nie tłumaczy swoich bohaterów - zamiast tego zanurza ich w świecie, który coraz mniej przypomina rzeczywistość, a coraz bardziej - halucynację. To kino transformacji, które nie pyta: "kim jesteś?", ale: "czy jeszcze musisz być kimkolwiek?".
-
7.55 sierpnia
- Skomentuj
-
Widzę w tym wszystkim wyjętą z kontekstu, niezależną od innych oraz samodzielnie broniącą się i pracującą na własny sukces komedię sensacyjną: komedię wcale niegłupią, a z sensacją jeszcze gęściejszą i smaczniejszą, w której połączono piękno klasycznej pracy włamywacza, sztuki złodziejskiej - wg staromodnej finezji, ze starannym planowaniem od zera - z nowymi technologiami oraz niezłą, widowiskową i głośną akcją, której nie powstydziliby się amerykańscy filmowcy.
-
Kultowy teksański zabójca powrócił na ekrany po raz siódmy, znów przybierając nowe oblicze. Tym razem było to oblicze hańby i skrajnego materializmu producentów, którzy dokonali prawdziwej profanacji na zapoczątkowanej przez Hoopera serii.
-
4.53 sierpnia
- Skomentuj
-
"Moje wielkie greckie wesele" z 2002 r w reżyserii Joela Zwicka jest jedną z bardziej znanych i kasowych komedii romantycznych. Za sukcesem filmu stoi przede wszystkim główna aktorka i scenarzystka tego filmu - Nia Vardalos. Wcześniej historia była wystawiana przez nią jako krótki jednoosobowy spektakl. Dzięki pomocy Rity Wilson i Toma Hanksa udało się przenieść sztukę na wielki ekran.