Pokojowy protest przerodził się w brutalne starcie z policją, a jego organizatorzy stanęli przed sądem. Tak rozpoczął się jeden z najgłośniejszych procesów w historii.
- Aktorzy: Eddie Redmayne, Jeremy Strong, Joseph Gordon-Levitt, Sacha Baron Cohen, Yahya Abdul-Mateen II i 15 więcej
- Reżyser: Aaron Sorkin
- Scenarzysta: Aaron Sorkin
- Premiera światowa: 1 października 2020
- Ostatnia aktywność: 14 stycznia
- Dodany: 6 października 2020
-
Jest wielopłaszczyznowym ponadczasowym dramatem sądowym. Wielu widzów twierdzi, że film doskonale wpisuje się w obecną sytuację polityczną Stanów Zjednoczonych, a nawet Polski i właśnie z tego powodu budzi wiele emocji.
-
To tylko pretekst, żeby pokazać wady systemu, kolesiostwo i przepychanki prokuratorów kosztem ludzkich żyć. Film też nawołuje do postawy obywatelskości, która powraca do łask wśród ludzi w młodym wieku, szczególnie w obecnej rzeczywistości politycznej, gdzie dyskurs na całym świecie skręca w prawo. Mimo upływu wielu lat, od prawdziwych zdarzeń, niektóre postawy wciąż okazują się aktualne.
-
Sorkin odgrzebuje starą historię, aby z krytycznym zacięciem skomentować obecną rzeczywistość. Zatem proszę wstać! Nadchodzi najwyższy sędzia Sorkin, by oddać celny strzał w kierunku nieuczciwych polityków.
-
Świetnie zagrany, świetnie napisany, interesujący. Gotowy materiał na udany, mądry i - pomimo rozgrywania się ponad pięćdziesiąt lat temu - wciąż aktualny seans.
-
Zaletą filmu Aarona Sorkina jest to, że bez złudzeń pokazuje on mechanizmy wpływające na wyniki procesów. Jako emocjonujący dramat sądowy sprawdza się jednak trochę gorzej.
-
Przyznam, że jestem też bardzo pozytywnie zaskoczony pracą Aarona Sorkina jako reżysera, dla którego to druga tak duża produkcja w takiej roli najwyraźniej zebrane przez lata doświadczenie na planach zdjęciowych owocuje. Nie będziecie narzekać na brak ciekawych cięć i przejść, kadrów ani ładnych ujęć.
-
O takich filmach pisze się czasami, że są skrojone pod Akademię Filmową. Coś w tym jest, chociaż rozpatrując obraz według najnowszych kryteriów przyznawania nagród, nic nie jest pewne. Ja się cieszę, że Netflix zainwestował w dramat sądowy według skryptu Aarona Sorkina, który czuje się w tym gatunku jak ryba w wodzie. I widać to doskonale.
-
Film opowiadający o tym procesie mógłby więc szybko popaść w populizm, niepotrzebny patos i nachalne granie na emocjach widza. Sorkin jednak znanymi ze swojej poprzedniej twórczości sztuczkami, znowu znalazł sposób, aby tego typu problemy ominąć.
-
Nie mam wątpliwości, że "Proces Siódemki z Chicago" to ważny film dla Amerykanów, pokazujący przełomowy moment w ich historii. Fenomenalnie zrealizowany i zagrany, wiernie odtwarzający nerwowe lata 60., które zmieniły kraj na zawsze. A dla nas niejako przy okazji kino instruktażowe o tym jak walczyć o swoje prawa na ulicy i do czego mogą doprowadzić ludzie niekompetentni do systemu sądownictwa. Zaskakująco aktualne kino.
-
Film prowokujący do debaty, kreślący wymowną paralelę pomiędzy latami sześćdziesiątymi a współczesnością, analizujący problemy, które nieustannie trapią Stany Zjednoczone.
-
Sorkinowi zależało na tym, aby jego film smakował nie tylko widowni o bardziej liberalnych poglądach, ale i był do przełknięcia tudzież strawienia przez widzów mieszczących się raczej po stronie konserwatywnej. To chyba dlatego "Proces Siódemki z Chicago" nigdy nie wchodzi na grząski grunt, pozostawiając widza w strefie względnego komfortu. Kosztem realizmu.
-
Taki film był potrzebny i jestem przekonany, że na długo z nami zostanie. Potwierdza także, że Sorkin jest nadal w szczytowej formie.
-
Jeden z najlepszych dramatów sądowych w historii i bez wątpienia przejdzie do kanonu kina.
-
Zdecydowanie warto zobaczyć, szczególnie że istnieje pewna szansa, że to właśnie ten film zostanie zgłoszony przez Netflix do oscarowego wyścigu. Jest to bowiem film, który wydaje się skrojony pod nagrodę Akademii. Co ważne film również zdaje się rezonować na obecne nastroje polityczne, dzięki czemu skłania do refleksji.
-
Reżyser zdołał znaleźć sposób, by z wstrząsającego doświadczenia, będącego jednym z symboli coraz chętniej wychylającego łeb amerykańskiego państwa policyjnego, zrobić zarazem mocne świadectwo minionych czasów i popisowe kino, obok którego mało kto będzie potrafił przejść obojętnie.
-
Udowadnia, że nic nie ginie w mrokach historii i wystarczy więcej niż odrobina zaangażowania, by przypomnieć nam jej ważne chwile. A to, że samo przypomnienie niesie ze sobą przeróżne implikacje, w przypadku "Procesu siódemki z Chicago" jest już zasługą scenariusza i reżyserii Aarona Sorkina oraz całej, znakomicie się spisującej ekipy filmowej.
-
Jedno chyba się nie zmieniło przez ponad 30 lat od napisania przez Sorkina broadwayowskiej wersji Ludzi honoru: dalej wierzy on w amerykańskie ideały, patrząc przy okazji uważnie na ręce opresyjnego systemu. Nam za to już chyba łatwiej poradzić sobie z prawdą, że Stany Zjednoczone nie są do końca w stanie równać do ideałów, na których zostały zbudowane.
-
Brakuje tu polotu, tempa, rytmu, duszy i werwy. Film jest poprawny technicznie, a jako lekcja historii również jest okej, ale nie jest to dzieło, które można postawić obok najlepszych dramatów sądowych w historii kina.
-
Pomimo nierównej reżyserii oraz mimo wszystko co najwyżej poprawnej realizacji, "Proces Siódemki z Chicago" wciąż jest jednym z najlepszych filmów jakie widziałem w tym roku. Sorkin jak zwykle udowadnia, że niewielu scenarzystów dorównuje mu poziomem, a do tego świetnie prowadzi obsadę, która wyciska z swoich postaci ile się da.
-
Już od pierwszej sceny wiadomo, że mamy do czynienia ze sprawną filmową robotą. Podczas zaledwie kilku minut zostają przedstawieni i celnie nakreśleni główni bohaterowie dramatu.
-
Jedyne, co pozostaje w widzu po obejrzeniu dzieła Sorkina to poczucie, że obejrzało się właśnie bardzo solidnie wykonany film, w którym choć wszystko jest na miejscu, to jednocześnie brakuje ognia.
-
Niepozbawiona humoru i trzymająca w napięciu produkcja, która bardzo umiejętnie ogrywa pozornie niefilmowy temat, z jednej strony przypominając widzom historyczne wydarzenie, z drugiej - zamieniając je w rozrywkowe kino pełną gębą.