
-
675recenzji
-
661ocen
-
550pozytywnych
-
111negatywnych
-
6.8średnia
-
83%pozytywnych
-
1.0odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Rzeczywistość roku 2020 sama w sobie wystarczająco daje o sobie znać i najlepszym, co Sacha Baron Cohen mógł tym filmem osiągnąć, było zabranie nas na pocieszną, emocjonalnie satysfakcjonującą przejażdżkę z lubialnymi bohaterami, która na przekór wszystkiemu pozwala nabrać dystansu do chaotycznej rzeczywistości za oknem. Udało mu się osiągnąć to z nawiązką. To kolejny, bardzo zabawny i oświecający, film o Boracie.
-
Wprawne oko wśród celtyckiej ornamentyki oraz obłości lasu i jaskiń wypatrzy nieraz kształty przypominające znany symbol równowagi zwany ying i yang. W Sekrecie wilczej gromady znajdziemy mnóstwo tropów feministycznych, ekologicznych i historycznych, jednak w głównej mierze jest to wielki hymn na cześć równowagi właśnie: między ludźmi, ale nade wszystko między cywilizacją i naturą. Bo przecież nie taki wilk straszny, jak go malują.
-
Tworzy to niezwykle smaczną mieszankę: kino, które z jednej strony jest jasne i przejrzyste, dzięki uniwersalizmowi podejmowanych tematów, z drugiej natomiast świeże i pociągające intelektualnie, dzięki bardzo organicznemu osadzeniu ich w obcej dla nas kulturze.
-
Shiraishi łączy skomplikowaną tematykę z przystępną dla mainstreamowego widza formą. Nie brak tu zatem i humorystycznych wstawek i scen gromkiego wyrażania emocji, w tym kłótni i płaczu. Reżyser, zdając sobie sprawę, jak trudną kwestię podjął, nie daje oczywistych i łatwych rozwiązań. Gdy ludzie osądzają i stają zerojedynkowo po różnych stronach barykady, pogłębia się tylko zagubienie rodziny.
-
Nie da się, żyć życiem optymisty w Nowych Indiach". Taki też absolutnie pesymistyczny jest przekaz Jallikattu i tym bardziej paradoksalne, że to właśnie ten film, wielki kasowy przebój, na Oscary wysłali właśnie ci "kierujący się szaleństwem tłumu" rządzący.
Najwyżej ocenione
-
Kluczową cechą obrazu Moselle jest unikanie skupiania się na jakimś konkretnym "dramacie", niczym uliczny kot fabuła zwinnie lawiruje między postaciami, każdej dając na tyle dużo czasu byśmy mogli zrozumieć jej motywacje, a przy tym za mało by było miejsce na ocenę czy kibicowanie. Niczym u Pawlikowskiego w "Zimnej wojnie" bezwzględne ostrze montażysty co chwila przenosi nas w inne miejsce i czas.
-
W ciągu osiemdziesięciu pięciu minut w filmie nic się nie dzieje, ale i to wystarczy - wychodząc z sali kinowej, nikt nie ocaleje i pozostaje tylko żyć z urazem psychicznym, wywołanym urodą i pustką dostarczoną przez francuskiego reżysera. Żeby zadowolić się tym bolesnym pięknem, warto się przyznać, że każdy z nas jest ślepy i głuchy, co podkreśla czarny ekran i brak dźwięku.
-
Wybitny obraz, w przyszłości skazany na kult.
-
Portugalski reżyser posiadł niezwykłą umiejętność, aby na lizbońskiej ulicy dostrzec kogoś zwyczajnego, reprezentującego nader często najniższe, marginalizowane grupy społeczne: imigrantów, ćpunów, robotników, biedaków. Dopiero w oku kamery okazuje się, że te "szaraki" potrafią być tytanami, że mają do opowiedzenia zajmujące historie.
-
Genialny film, który w swojej kategorii może konkurować chyba tylko z "Boyhood" Linklatera.
Najniżej ocenione
-
Obraz, który w każdym aspekcie jest katastrofą.
-
Fascynujący przypadek filmu, w którym nie udało się nic. Pod tym względem można go postawić koło takich dzieł jak "Smoleńsk" czy legendarne "The Room". Niestety tu zamiast szczerego pędu tworzenia mimo braku talentu na pierwszy plan wysuwa się lenistwo i tumiwisizm odtwórców.
-
Abel Ferrara chciał tu stworzyć swoje dzieło życia, prywatną opowieść przełamującą granice rzeczywistości i eksplorującą ludzką psychikę, tak jak Šarūnas Bartas w Domu czy Andriej Tarkowski w Zwierciadle. Jak głosi przysłowie, z wysokiego konia spada się najboleśniej i to właśnie spotkało Amerykanina. Przy całej sympatii dla jego twórczości, mam nadzieję, że to był już jego ostatni film w głównym konkursie jakiegokolwiek poważnego festiwalu.
-
Zamiast zgłębiać ważne i bieżące tematy prześlizgujemy się po nich bezrefleksyjnie, zamiast oglądać silne postaci kobiece słuchamy prymitywnych żartów opartych na stereotypach związanych z płcią wreszcie zamiast dostawać bohaterów z krwi i kości obserwujemy bohaterów pozbawionych jakiejkolwiek głębi czy nawet zalążka własnego charakteru.
-
Ambitny projekt i skrojony teoretycznie pod widzów takich jak ja. Niestety dziwne wybory realizacyjne i błędy produkcyjne pogrzebały tę obiecującą produkcję. Zamiast cudownego postmodernistycznego, eklektycznego dzieła dostaliśmy jeden z najgorszych filmów roku.
Odrębnie ocenione
-
Obraz, który w każdym aspekcie jest katastrofą.
-
Ambitny projekt i skrojony teoretycznie pod widzów takich jak ja. Niestety dziwne wybory realizacyjne i błędy produkcyjne pogrzebały tę obiecującą produkcję. Zamiast cudownego postmodernistycznego, eklektycznego dzieła dostaliśmy jeden z najgorszych filmów roku.
-
Bez wątpienia Kuba Czekaj spadł z wysokiego konia. Chciał stworzyć artystyczny film uwikłany w szerszy kontekst kulturowy, ale wyszła z tego raczej wieloletnia pisanka, w której wciąż znajduje się nieświeże żółtko.
-
To wciąż okropnie męczące, nudne, przeciągnięte i cringowe kino, ale przynajmniej w odróżnieniu od "Kogla-Mogla" nie znajdziemy tu wyśmiewania wszelkiej emancypacji i pochwały dla molestowania seksualnego.
-
Duża część osób powie pewnie, że to nie idea w tym filmie jest najcenniejsza, a sam ładunek emocjonalny. Jeżeli wyjmiemy z filmu zaangażowanego społecznie cały przekaz i pole do refleksji, zostaną nam jedynie urocze dzieci żyjące w upokarzającej biedzie, które sfilmowano wyłącznie po to, by uprzywilejowany, biały widz mógł się wzruszyć. Innymi słowami - poverty porn.