
-
148recenzji
-
146ocen
-
104pozytywne
-
42negatywne
-
6.3średnia
-
71%pozytywnych
-
1.2odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Uniwersalność problemów trawiących ludzkość jest rzeczą fascynującą. Nieudany zamach bombowy z 1894 roku, 127 lat później posłużył jako inspiracja do opowieści o rzeczywistości, której pod koniec XIX wieku nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić. Lone Wolf to po Berlin Alexanderplatz i kanadyjskiej Antygonie, kolejny w ostatnich latach przykład udanego zaprzęgnięcia wielkiej literatury w służbę komentowania otaczającej nas rzeczywistości. I kolejny dowód na wagę i wielkość klasyki.
-
Lista zarzutów do produkcji Jana Ole Gerstera jest dość prosta. Nie jest to film zbyt odkrywczy, ani grający w jakiś specjalnie ciekawy sposób z przyjętymi założeniami. To po prostu bardzo dobrze zagrana i sprawnie napisane filmowe rozwinięcie wyjściowego pomysłu, bez większych ambicji na stworzenie kina wybitnego i wybijającego się.
-
Niewątpliwie lista pretensji jakie możemy mieć do Wszyscy moi przyjaciele nie żyją jest długa, humor bywa przestrzelony, niektóre żarty i zachowania bohaterów traktowane tu bezkrytycznie bywają problematyczne i przemocowe, a mnogie nawiązania do klasyki kina trafiają raz lepiej, raz gorzej. Nie powinno to nam jednak przesłonić tego, jak wiele się w tej produkcji udało i jak bardzo wyróżnia się ona na tle rodzimej kinematografii.
-
Sztandarowy przykład kina skrzywdzonego przez francuskie podejście do kina i eksport swoich reżyserów i pieniędzy na cały świat, by wszędzie tworzyć udające troskę kino środka odbijane na powielaczu. To prawdopodobnie trend dużo bardziej szkodliwy od hollywoodyzacji, wszak każdy kto oglądał Hotel Rwanda Terry'ego George'a, wie, że to tylko oscarowa wizja świata, a produkcje jak Maria Panna Nilu i Tęsknota udają prawdziwe obrazy Afryki.
-
Sztab techniczny, na czele z operatorem Martinem Ruhe i scenografem Jimem Bissellem, a także licznymi ekspertami od efektów specjalnych wykonał świetną robotę. Pomimo intelektualnych mielizn, fabularnych dłużyzn, dziwnego montażu, słabej gry aktorskiej i chwilami bełkotliwej narracji, film można oglądać z zapartym tchem zachwycając się jego warstwą wizualną.
Najwyżej ocenione
-
Kluczową cechą obrazu Moselle jest unikanie skupiania się na jakimś konkretnym "dramacie", niczym uliczny kot fabuła zwinnie lawiruje między postaciami, każdej dając na tyle dużo czasu byśmy mogli zrozumieć jej motywacje, a przy tym za mało by było miejsce na ocenę czy kibicowanie. Niczym u Pawlikowskiego w "Zimnej wojnie" bezwzględne ostrze montażysty co chwila przenosi nas w inne miejsce i czas.
-
To swoisty fabularny dokument, jedno z dzieł, które zaginają i przebijają cienką granicę między rzeczywistością a fikcją. To wielki LARP*, który jednak wynosi pijacką grę do rangi sztuki najwyższej i tworzy obraz niezapomniany. Wrzynający się w umysł każdego, kto go doświadcza. To film nie dla ludzi o słabych nerwach i żołądkach, rozciągnięty między libacją a pornografią, ale umiejący przy tym dotknąć czegoś ostatecznego i uniwersalnego.
-
Niespodziewanie Samuel Maoz pogodził dwie koncepcje mistrzów i zaprezentował dużo bardziej spełnione i satysfakcjonujące dzieło. Dramat, na którym bardzo często się śmiejemy, by odnaleźć się w kompletnym psychicznym rozkładzie, ale i ze świadomością obcowania z czymś wybitnym.
-
Anna Odell stanowi jeden z najciekawszych głosów współczesnego europejskiego kina, zawsze bezkompromisowa, zawsze schowana pod maską absolutnego obnażenia. Każdy kogo fascynuje kino powinien się zapoznać z jej najnowszym dziełem, nawet jeśli miałby je znienawidzić. Bo "X&Y" to projekt niezwykle trudny w ocenie, film, który przez każdego widza może zostać odebrany całkowicie inaczej, zależnie od podejścia oglądającego do tego co się dzieje na ekranie.
-
Z jednej strony stanowi swoisty hołd złożony horrorowi, jednocześnie jednak to świeży komentarz polityczny, bardzo inny od tego na co dzień serwowanego nam przez kibiców ścierających się partii. W tym wszystkim pozostaje jednak po pierwsze kompetentnym kinem rozrywkowym, szanującym widza, dokładnie przemyślanym i pozwalającym z każdym seansem odkryć więcej.
Najniżej ocenione
-
Fascynujący przypadek filmu, w którym nie udało się nic. Pod tym względem można go postawić koło takich dzieł jak "Smoleńsk" czy legendarne "The Room". Niestety tu zamiast szczerego pędu tworzenia mimo braku talentu na pierwszy plan wysuwa się lenistwo i tumiwisizm odtwórców.
-
Abel Ferrara chciał tu stworzyć swoje dzieło życia, prywatną opowieść przełamującą granice rzeczywistości i eksplorującą ludzką psychikę, tak jak Šarūnas Bartas w Domu czy Andriej Tarkowski w Zwierciadle. Jak głosi przysłowie, z wysokiego konia spada się najboleśniej i to właśnie spotkało Amerykanina. Przy całej sympatii dla jego twórczości, mam nadzieję, że to był już jego ostatni film w głównym konkursie jakiegokolwiek poważnego festiwalu.
-
Ambitny projekt i skrojony teoretycznie pod widzów takich jak ja. Niestety dziwne wybory realizacyjne i błędy produkcyjne pogrzebały tę obiecującą produkcję. Zamiast cudownego postmodernistycznego, eklektycznego dzieła dostaliśmy jeden z najgorszych filmów roku.
-
Naprawdę chciałem polubić Nowy porządek, uważam, że w ciężkich czasach jakie nadeszły nad naszą planetę potrzebne jest kino komentujące rewolucję, która nadejdzie. Potrzebny jest Parasite, potrzebny jest Joker, czy nawet nasza swojska Sala Samobójców. Hejter. Problem w tym, że Nowy porządek nie ma do powiedzenia nic, nie ma w sobie kropli empatii czy zrozumienia. Jest jak polityk PO wypowiadający się o mieszkańcu Kraśnika głosującym na PiS.
-
To wciąż okropnie męczące, nudne, przeciągnięte i cringowe kino, ale przynajmniej w odróżnieniu od "Kogla-Mogla" nie znajdziemy tu wyśmiewania wszelkiej emancypacji i pochwały dla molestowania seksualnego.
Odrębnie ocenione
-
Ambitny projekt i skrojony teoretycznie pod widzów takich jak ja. Niestety dziwne wybory realizacyjne i błędy produkcyjne pogrzebały tę obiecującą produkcję. Zamiast cudownego postmodernistycznego, eklektycznego dzieła dostaliśmy jeden z najgorszych filmów roku.
-
To wciąż okropnie męczące, nudne, przeciągnięte i cringowe kino, ale przynajmniej w odróżnieniu od "Kogla-Mogla" nie znajdziemy tu wyśmiewania wszelkiej emancypacji i pochwały dla molestowania seksualnego.
-
Lepszej zabawy nie dostaniecie nigdzie.
-
Do kin wchodzi chaotyczny i wypruty z jakichkolwiek emocji przepełniony samozachwytem film telewizyjny.
-
W efekcie dostaliśmy swoistego potwora Frankensteina. Z jednej strony pokazującego nam rodzinny komediodramat z mrugnięciami do widza, nachalnym krzyczeniem: "To tak jak w twoim domu, widzu!" i plejadą postaci wyjętych z "Poradnika małego scenarzysty". A z drugiej błąkanie się po błocie, wiszące na ścianach strzelby i leżące w kątach pokoi siekiery i zakrzykiwanie wszelkich subtelności próbą budowania całkowicie niepasującego tu thrillerowego napięcia.