
-
199recenzji
-
197ocen
-
153pozytywne
-
44negatywne
-
6.6średnia
-
78%pozytywnych
-
1.1odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Bez żadnych wątpliwości trzeci obraz Roberta Eggersa jest dziełem absolutnie wybitnym i jednym w swoim rodzaju, które jeszcze przez dekady będzie inspirowało filmoznawców i ekspertów. W tym momencie pozostaje mi jedynie serdecznie zachęcić Was do seansu, koniecznie w kinie z możliwie najlepszym projektorem i rozkoszowania się krwawą ucztą wizualną połączoną z perfekcyjnym scenariuszem.
-
Brak kwestionowania zaprezentowanej wizji i bezmyślne popłynięcie za flow produkcji wydaje się warunkiem koniecznym przy obcowaniu ze Wszystko wszędzie naraz. Nie jest to jednak tak duży problem. Fakt, że tytuł filmu zaskakująco trafnie opisuje jego zawartość, stwarza cieplarniane warunki do ulegnięcia eskapizmowi absolutnemu.
-
O ile pieczołowicie napisany scenariusz, przeplatany improwizacją, wygrany przez wspaniałych i świetnie się rozumiejących aktorów jest już standardem w produkcjach reżysera, to po kilku bardziej melancholijnych dziełach, ewentualnie przełamywanych raz na jakiś czas humorem, tym razem otrzymujemy niemal komedię. Jasne dalej pozbawioną slapsticku, czy dowcipów, przepełnioną wątpliwościami i pewną goryczą kontestacji własnej egzystencji, ale jednak przy tym niezwykle zabawną.
-
Niewątpliwie nie jest filmem dla wszystkich, to skierowany dla konkretnej publiczności eksperymentalny wideoesej, który w zamierzeniu autora miał przemówić do jednej osoby - jego córki. Powstała jednak produkcja jak możliwie żaden inny film celnie, holistycznie obejmująca zeitgeist pokolenia przełomu stuleci.
-
Patrząc na program Berlinale 2022, wydaje się, że twórcy zrozumieli, że często mniej znaczy więcej, a także jak kluczową rolę w opowiadaniu o jakiejś grupie społecznej pełni dobra dokumentacja. Simón ze swoimi trzydziestoma pięcioma latami kontaktów z katalońskimi sadownikami, ich problemami i codziennością, tę ostatnią ma niewątpliwie w małym palcu.
Najwyżej ocenione
-
Kluczową cechą obrazu Moselle jest unikanie skupiania się na jakimś konkretnym "dramacie", niczym uliczny kot fabuła zwinnie lawiruje między postaciami, każdej dając na tyle dużo czasu byśmy mogli zrozumieć jej motywacje, a przy tym za mało by było miejsce na ocenę czy kibicowanie. Niczym u Pawlikowskiego w "Zimnej wojnie" bezwzględne ostrze montażysty co chwila przenosi nas w inne miejsce i czas.
-
Bez żadnych wątpliwości trzeci obraz Roberta Eggersa jest dziełem absolutnie wybitnym i jednym w swoim rodzaju, które jeszcze przez dekady będzie inspirowało filmoznawców i ekspertów. W tym momencie pozostaje mi jedynie serdecznie zachęcić Was do seansu, koniecznie w kinie z możliwie najlepszym projektorem i rozkoszowania się krwawą ucztą wizualną połączoną z perfekcyjnym scenariuszem.
-
To swoisty fabularny dokument, jedno z dzieł, które zaginają i przebijają cienką granicę między rzeczywistością a fikcją. To wielki LARP*, który jednak wynosi pijacką grę do rangi sztuki najwyższej i tworzy obraz niezapomniany. Wrzynający się w umysł każdego, kto go doświadcza. To film nie dla ludzi o słabych nerwach i żołądkach, rozciągnięty między libacją a pornografią, ale umiejący przy tym dotknąć czegoś ostatecznego i uniwersalnego.
-
Gdy świat się wali, a klimat lub wirus prędzej czy później zabiją nas wszystkich, wyczilujmy się - mówią Gomes i Fazandeiro. Weźmy oddech, napijmy się wina, poróbmy coś w ogrodzie. Cieszmy się życiem, rzeczywistością i sztuką. Bez wielkich ideologii, bez przesłania, edukacji czy linii fabularnej. Niech żyje forma!
-
Niespodziewanie Samuel Maoz pogodził dwie koncepcje mistrzów i zaprezentował dużo bardziej spełnione i satysfakcjonujące dzieło. Dramat, na którym bardzo często się śmiejemy, by odnaleźć się w kompletnym psychicznym rozkładzie, ale i ze świadomością obcowania z czymś wybitnym.
Najniżej ocenione
-
Powiem tylko tyle: prawdziwa miłość wymaga czasem powiedzenia ukochanemu że się kompromituje, albo sobie szkodzi. Bo miłość to troska. I z troski o kino, o dystrybucję filmową, zarówno jako całość jak i konkretnie Gutek Film, z troski o branże i z szacunku dla Włocha jedynie lojalnie ostrzegam i proszę: wspierajcie dobre filmy, bo finansowanie tych złych tylko pogłębia patologię i umacnia ludzi z branży i artystów w błędach. A właśnie takim błędem są Trzy pokoje.
-
Fascynujący przypadek filmu, w którym nie udało się nic. Pod tym względem można go postawić koło takich dzieł jak "Smoleńsk" czy legendarne "The Room". Niestety tu zamiast szczerego pędu tworzenia mimo braku talentu na pierwszy plan wysuwa się lenistwo i tumiwisizm odtwórców.
-
Abel Ferrara chciał tu stworzyć swoje dzieło życia, prywatną opowieść przełamującą granice rzeczywistości i eksplorującą ludzką psychikę, tak jak Šarūnas Bartas w Domu czy Andriej Tarkowski w Zwierciadle. Jak głosi przysłowie, z wysokiego konia spada się najboleśniej i to właśnie spotkało Amerykanina. Przy całej sympatii dla jego twórczości, mam nadzieję, że to był już jego ostatni film w głównym konkursie jakiegokolwiek poważnego festiwalu.
-
Ambitny projekt i skrojony teoretycznie pod widzów takich jak ja. Niestety dziwne wybory realizacyjne i błędy produkcyjne pogrzebały tę obiecującą produkcję. Zamiast cudownego postmodernistycznego, eklektycznego dzieła dostaliśmy jeden z najgorszych filmów roku.
-
Naprawdę chciałem polubić Nowy porządek, uważam, że w ciężkich czasach jakie nadeszły nad naszą planetę potrzebne jest kino komentujące rewolucję, która nadejdzie. Potrzebny jest Parasite, potrzebny jest Joker, czy nawet nasza swojska Sala Samobójców. Hejter. Problem w tym, że Nowy porządek nie ma do powiedzenia nic, nie ma w sobie kropli empatii czy zrozumienia. Jest jak polityk PO wypowiadający się o mieszkańcu Kraśnika głosującym na PiS.
Odrębnie ocenione
-
Ambitny projekt i skrojony teoretycznie pod widzów takich jak ja. Niestety dziwne wybory realizacyjne i błędy produkcyjne pogrzebały tę obiecującą produkcję. Zamiast cudownego postmodernistycznego, eklektycznego dzieła dostaliśmy jeden z najgorszych filmów roku.
-
To wciąż okropnie męczące, nudne, przeciągnięte i cringowe kino, ale przynajmniej w odróżnieniu od "Kogla-Mogla" nie znajdziemy tu wyśmiewania wszelkiej emancypacji i pochwały dla molestowania seksualnego.
-
Lepszej zabawy nie dostaniecie nigdzie.
-
Do kin wchodzi chaotyczny i wypruty z jakichkolwiek emocji przepełniony samozachwytem film telewizyjny.
-
W efekcie dostaliśmy swoistego potwora Frankensteina. Z jednej strony pokazującego nam rodzinny komediodramat z mrugnięciami do widza, nachalnym krzyczeniem: "To tak jak w twoim domu, widzu!" i plejadą postaci wyjętych z "Poradnika małego scenarzysty". A z drugiej błąkanie się po błocie, wiszące na ścianach strzelby i leżące w kątach pokoi siekiery i zakrzykiwanie wszelkich subtelności próbą budowania całkowicie niepasującego tu thrillerowego napięcia.