Choć obaj bracia zostali reżyserami, ich życiowe drogi się rozeszły. Jednak gdy starszy doznaje udaru, młodszy się nim opiekuje, mimo że długo żyli jak pies z kotem.
- Aktorzy: Robert Więckiewicz, Olgierd Łukaszewicz, Bożena Stachura, Aleksandra Konieczna, Marcin Stępniak i 15 więcej
- Reżyser: Janusz Kondratiuk
- Scenarzyści: Janusz Kondratiuk, Dominik W. Rettinger
- Premiera kinowa: 19 października 2018
- Premiera DVD: 27 lutego 2019
- Premiera światowa: 2 sierpnia 2018
- Ostatnia aktywność: 14 lutego
- Dodany: 17 kwietnia 2018
-
Czasem śmieszy tam, gdzie nie powinien, czasem wybrzmiewa jak komedia absurdu w charakterze Monty Pythonów. Porusza jednak emocje widzów, wzrusza i bawi, a przecież to jest w kinie najważniejsze.
-
Idealny przykład na to, jak w uroczy sposób pożegnać się z bliską osobą.
-
Świetnie zagrana i bardzo osobista tragikomedia o braterskiej więzi.
-
Może nie jest zaskakującym, ale pozostaje emocjonalnym doświadczeniem, skupionym na trudnej relacji rodzeństwa. Trudno wyczuć fałsz, a ręka Kondratiuka do prowadzenia aktorów powoduje, że ten komediodramat zostaje na dłużej.
-
Z jednej strony spełnione kino, a z drugiej - dojrzałe świadectwo trudnej, braterskiej miłości.
-
Jeden z najciekawszych polskich filmów 2018 roku.
-
Niezwykłe kino. Nie ma w Polsce równie odważnego i równie prawdziwego filmu, który opowiadałby o tym, co natura robi z ludzkim ciałem i jak choroba infekuje chorego i jego najbliższe otoczenie.
-
Jest piękną opowieścią o tym, że mimo różnic, wieloletniego braku kontaktów i porozumienia, istnieje między braćmi mocna więź, wynikająca z pokrewieństwa i wspólnych przeżyć. I tylko to się liczy. Nie padają żadne wielkie słowa, a jednak wychodzimy z kina głęboko poruszeni.
-
To nie jest zwykła komedia, czy dramat. Andre Bazin zapożyczył kiedyś z geometrii bardzo odpowiedni termin, a mianowicie, że kino jest asymptotą rzeczywistości, nieustannie przybliżającą się do rzeczywistości i w pełni od niej zależną. W przypadku tego filmu pokusiłbym się o stwierdzenie idące troszeczkę dalej: ten film to kawałek autentycznego życia z prawdziwym przesłaniem.
-
Ewenement na polskiej mapie filmowej. Niezwykła obsada i scenariusz napisany w przypływie szczerości świadczą o sile rażenia tego obrazu.
-
Autorom "Jak pies z kotem" udało się połączyć wiele, wydawać by się mogło, przeciwieństw i form, które nijak do siebie nie pasują. Nie jest to ani moralitet pisany z pozycji cierpiętniczych, nie jest też banalna komedia, która spłaszczyłaby wymiar cierpienia do jakiejś formy absurdu.
-
Otrzymujemy unikalną mieszankę lekkiej, improwizowanej komedii w charakterystycznym dla niego stylu oraz przenikliwego, ujmującego urodą zdjęć dramatu egzystencjalnego w stylu późniejszych filmów brata, krótko mówiąc: dostajemy coś, co ogląda się z niesamowitą przyjemnością, ale zapewnia nam też poczucie obcowania z dziełem ważnym i niezwykłym.
-
Do kin wchodzi chaotyczny i wypruty z jakichkolwiek emocji przepełniony samozachwytem film telewizyjny.
-
Niby uniwersalna historia rodzinna, a jeden z najbogatszych do interpretacji i analiz pokładów w polskim kinie ostatnich lat. Film, który widzów łączy.
-
Podobnych opowieści o chorobie i niepełnosprawności było przecież wiele. Ta wyróżnia się szczerością.
-
Niezwykle szczery, ale i pełen zrozumienia obraz choroby obezwładniającej zarówno ciało, jak i umysł.
-
Trudna, intymna i emocjonalna wycieczka po ostatnich miesiącach ze wspólnego życia z bratem, Andrzejem. Dzięki inteligentnemu scenariuszowi prywatna trauma nabrała uniwersalnego wymiaru, stając się przyziemną historią nie o umieraniu, ale o niesamowitej empatii, miłości i sile rodzinnych więzów.
-
Boleśnie szczere i uczciwe kino, które dogłębnie porusza.
-
Doprawdy wyjątkowy. Nie jest to biografia, a raczej zderzenie rzeczywistości z językiem filmu tworzące jedyną w swoim rodzaju produkcję.
-
Wszyscy bohaterowie filmu to pełnokrwiste postaci, mające swoje wady i zalety, momenty słabości i niezwykłej siły. Reżyser podchodzi do każdego z nich z empatią i zrozumieniem.
-
To bez wątpienia dobre kino broniące się aktorstwem i reżyserską powściągliwością. Biorąc pod uwagę pomysł wyjściowy, można było spodziewać się hagiografii albo męczącej psychoterapii. Na szczęście - tak nie jest.
-
Historia ta, choć spleciona z autentycznych rozmów i sytuacji, jakie miały miejsce w domu Janusza, nie jest ani przesadnie ckliwa, ani patetyczna, ani tym bardziej przygnębiająca. Mający w sobie coś z Nietykalnych Oliviera Nakache i Erica Toledano, film Kondratiuka mówi tak naprawdę więcej o radości życia niż o przemijaniu.
-
Jest to przykład filmu podejmującego trudny temat, ale dzięki interesującemu podejściu do reżyserii i formy, a także mocnej obsadzie - nie przytłaczający nadmiernie widza.
-
Nie zważając na to, tak udanego obrazu młodszego z Kondratiuków nie było... od lat 90-tych. Za tak emocjonalne powroty serdecznie dziękujemy!
-
Komedia, smutek, chaos, fantazja - w tym filmie jest wszystko.
-
Kondratiuk tworzy film niezwykle osobisty, blisko przedstawianych bohaterów, a przez to skromny i niezwykle cichy.
-
Broni się samodzielnie jako wzruszający obraz o trudnej braterskiej miłości i przemijaniu.
-
Bawi, wzrusza i pozostawia z ciepłem w sercu.
-
Zrobiony z klasą komediodramat. Kondratiuk czuje temat, a wszystkie aspekty osobiste, jakie ma ten film, rozłożył odpowiednio.
-
Obraz sprawia wrażenie dosyć zgrzebnego, telewizyjnego filmu albo serialu ze świetnymi rolami aktorskimi.
-
Obsada dba o ludzki wymiar dzieła. Kondratiuk zrealizował bowiem humanistyczny, wypełniony dobrymi emocjami film. Opowieści brakuje solidnie nakreślonego tła, niektóre sceny są wyraźnie sztuczne. Tym niemniej rzecz zawiera wiele trafnych obserwacji i szczerze rozprawia się z najtrudniejszymi problemami.
-
Produkcja "Jak pies z kotem" ma więc równo rozłożone akcenty i jest zrobiona z niemałym wyczuciem. To na pewno bardzo osobisty dramat, którego największą siłą jest jego autentyczna historia oraz warsztat aktorski głównych postaci. Pod innymi względami, film Janusza Kondratiuka jest obrazem po prostu poprawnym.
-
Czuć, że "Jak pies z kotem" powstało bardziej z potrzeby serca, niż rozumu. Bo na dobrą sprawę opowiadana historia oryginalnością nie zachwyca.
-
To właśnie o Jak pies z kotem, a nie Klerze, myślałem bardzo długo po wyjściu z kina.