
Całe życie w kinie
Źródło-
1329recenzji
-
1329ocen
-
953pozytywne
-
376negatywnych
-
6.5średnia
-
72%pozytywnych
-
1.0odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Ostatecznie okazuje się bardzo konwencjonalne i gdyby nie artystowskie zadęcie, dostarczałoby świetnej rozrywki.
-
Jest dziełem niepozornym. Bardzo krótki, rozpisany na niewielką liczbę postaci i kilka lokacji film wydaje się efektem reżyserskiego kaprysu. Okazuje się jednak złożoną, starannie skonstruowaną metaforą, której emocjonalna siła odzywa się dopiero po seansie.
-
Rozegranie całości na jednym ujęciu zdawało się ekscytującym rozwiązaniem. Skróciło i skondensowało opowieść. Na ekranie dużo się dzieje i przewija się wiele ciekawych osobowości. Nie pozwoliło jednak pogłębić poszatkowanych wątków, stłumiło emocje. Dlatego im bliżej zakończenia, tym większe staje się wrażenie naskórkowości i nie do końca wygranego potencjału.
-
Osoby zanurzone w uniwersum DC będą miały z tego trochę zabawy. Reszta niczego tu dla siebie nie znajdzie. Nawet jeśli nie zagubi się w niepotrzebnych szczegółach, ani się nie wciągnie, ani nie będzie czerpać z seansu estetycznej przyjemności.
-
Żaden widz nie może się czuć na seansie bezpieczny. I snob, i miłośnik popcornu, i maczo, i feministka dostają równo po głowie. Paradoksalnie ta uniwersalność krytyki działa pokrzepiająco.
Najwyżej ocenione
-
Jest wspaniałym dziełem samym w sobie. Oczywiście kontynuuje wizjonerską koncepcję poprzedniczki, ale uwodzi wizualnie i zachwyca pomysłami nawet w większym stopniu od niej.
-
Bywa nieprzyjemny, ma niesympatycznych bohaterów, a przecież mimo wszystko sprawia masę radości. Natychmiast wciąga, angażuje i pochłania intensywnością, budzi podziw inwencją i brawurą.
-
Pod względem emocjonalności "Wszystko albo nic" może się równać tylko z "Verą Drake". Obejrzenie obydwu tych filmów stanowi dojmujące, rozdzierające przeżycie.
-
Takahata osiągnął wizualną perfekcję, wspaniale wyważył fabułę, właściwie pod każdym względem stworzył dzieło spełnione, czyli - jednym słowem - arcydzieło.
-
Pełen technicznego żargonu, nigdy nie staje się ciężki, mimo nieśpiesznej narracji, nie znajdzie się w nim nudy. Pomagają w tym olśniewające obrazy, niektóre chyba najlepsze w karierze reżysera. Można na nie patrzeć godzinami.
Najniżej ocenione
-
Broni się tylko pies - sympatyczny powód całej kabały. Cała reszta wpada w otchłanie kina klasy Z.
-
Być może w tym tkwi największy problem "Assassin's Creed". Został skonstruowany jako prolog. Nie wyjaśnia to jednak chybionych pomysłów realizacyjnych - żenującego patosu, kiczowatego artyzmu.
-
Ostatecznie zatem "Objazdowa opera mydlana" okazuje się filmowym nieporozumieniem. Nie budzi nawet uznania za eksperymentatorski zapęd.
-
Oczywiście nie ma nic złego, gdy film drażni, lecz rozdrażnienie czy zmęczenie seansem powinno do czegoś prowadzić. "To tylko koniec świata" nie prowadzi do niczego.
-
Szykowną historyjkę z życia sfer, odpowiednio ubarwioną brukowymi sensacjami ogląda się gładko, ale całość wypada zdecydowanie poniżej oczekiwań. Miłośnicy pięknych strojów i urokliwych widoczków rzecz przełkną, natomiast miłośnicy Grace Kelly i dobrego kina z pewnością się rozczarują.
Odrębnie ocenione
-
Dumont wyraźnie nie ma ręki do takiej opowieści. Próbuje iść w ślady wczesnego Jeana-Pierre'a Jeuneta. Krzyżuje go z Emirem Kusturicą i Gabrielem Garcíą Márquezem. Zamiast fascynującej mieszanki wychodzi mu jednak filmowy bękart - pozbawione wdzięku połączenie bzdurnych i nieciekawych pomysłów.
-
Został poprowadzony ze swadą, lekko, ale nie głupio czy tandetnie. Przy celowo bajkowej konwencji okazuje się zaskakująco trafny i mądry w swoich spostrzeżeniach. Pozostaje przy tym zarażającą entuzjazmem rozrywką.
-
Oczywiście nie ma nic złego, gdy film drażni, lecz rozdrażnienie czy zmęczenie seansem powinno do czegoś prowadzić. "To tylko koniec świata" nie prowadzi do niczego.
-
Niewiele jest natomiast oryginalności. Anderson znów się powtarza. Sposób opowiadania, prezentacja bohaterów, kadrowanie - wszystko już było. Nie powinien rzecz jasna rezygnować z wyrazistego stylu, ale chyba coraz mniej ma w jego ramach do powiedzenia.
-
Z klocków wielkiego kina powstał więc nieco przydługi, średni dramat. Ma świetne momenty, lecz żaden nie zapada w pamięć.