Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
9 P

Profil dla miłośników filmów i muzyki filmowej.

  • Ostatnia aktywność: 4 marca
  • Dodane: 5 lipca 2017
  • "Pixie" sprawdza się lepiej jako kumpelska opowieść niż kino akcji. Troje młodych aktorów niesie w sobie świeżość i luz. Szkoda więc, że całość tkwi w post-tarantinowskich kanonach zabawy w gangsterkę. Reżyser nie dodaje wiele do sprawdzonych schematów. Widz łatwo się w nich odnajdzie, ale widząc brak inwencji w przetwarzaniu cudzych pomysłów, szybko zacznie ziewać z nudów.

    Więcej
  • "Chłopiec i czapla" jest rozedrgany, chropowaty i niepewny niczym dzieło debiutanta. Nie wytrzymuje porównania z największymi dziełami reżysera. Świadczy jednak o żarliwości i twórczym wigorze, które u artysty z takim dorobkiem zaskakują i budzą apetyt na więcej.

    Więcej
  • Zakończenie sugeruje co prawda prostą odpowiedź na trudne pytania, lecz by do niej dotrzeć, należy się przedrzeć przez meandryczną fabułę oraz znaleźć nić porozumienia z wycofanym, milczącym bohaterem. Jeśli od pierwszej sceny widz zanurzy się w pełni w filmowym świecie, już w nim pozostanie. Wystarczy jednak, że na moment uniesie głowę. Wtedy czar pryska i trudno raz jeszcze poddać się jego mocy.

    Więcej
  • Tym razem zamiast dotrzeć do trzewi człowieczeństwa, reżyser stara się bardziej zabrać głos w bieżących dyskusjach. Przez niewprawnie skrywany męskocentryczny punkt widzenia okazuje się jednak niewiarygodny.

    Więcej
  • W dodatku na koniec reżyser próbuje wrócić do prostego, interwencyjnego tonu. W świetle wcześniejszych wydarzeń łatwe morały brzmią fałszywie. Wydają się nawet nie na miejscu. W rezultacie obraz niczego nie osiąga. Nie przynosi ani ciepłej komedii, ani głębszego namysłu etycznego, ani hołdu dla dzielnych pracowników ochrony zdrowia. Jest gdzieś pomiędzy tym wszystkim i nie wiedząc, co wybrać, potyka się o własne nogi.

    Więcej
  • Gdyby pewne rzeczy zaczęły dziać się wcześniej, finał miałby mocniejszy wydźwięk. Kumulacja zdarzeń w trzecim akcie pomniejsza znaczenie nagromadzonej tęsknoty. Ostatnia scena łamie serce, ale raczej dzięki ogólnej słodyczy dzieła niż nieuniknioności takiego rozwiązania. "Pies i Robot" okazuje się zatem smutny trochę na siłę, co nie oznacza, że nie działa. Niejeden widz wypłacze sobie oczy w trakcie seansu, a po nim długo będzie uzupełniał pustkę w sercu.

    Więcej
  • Pewnie nie zwracałaby tak bardzo uwagi, gdyby "Przejażdżka" była ciekawiej wykonana. Obraz cechuje jednak anachroniczny, telewizyjny sznyt. W scenach komediowych kolory są zbyt jaskrawe, a muzyka pogodna do znudzenia. Natomiast momenty dramatyczne wspierają wizualne udziwnienia. Reżyserka bazuje więc na oczywistościach i przesadzie. Nie psują one seansu, ale stawiają film na półce miłych, mocno średnich produkcji.

    Więcej
  • Trudno więc "Infiltracji" nie traktować z przymrużeniem oka. Zwłaszcza pod koniec, gdy scenariusz zaczyna się rwać, pojawiają się uproszczenia i rozwiązania deus ex machina. W ostatnich momentach, gdy historia może nabrać głębi, wkrada się prostactwo. Scorsese nie próbuje go zneutralizować. Wręcz przeciwnie, w ostatnim ujęciu pozwala sobie na drobny żart, potwierdzając, że te wszystkie mordy, zawiłości i popisy obsady służyły wyłącznie dobrej zabawie.

    Więcej
  • Dlatego traktowanie "Saltburn" jako mrocznego melodramatu tylko mu służy. Na pierwszy plan wysuwa bowiem przejmującą analizę niespełnienia, a nie zwroty akcji czy moralne paradoksy. Przede wszystkim jednak rzecz stawia na efekt. Reżyserskie sztuczki okazują się sugestywne i łatwo niosą film. Szkoda tylko, że nie idzie za nimi bardziej zaskakująca i wnikliwa historia, która zostawiłaby w pamięci coś więcej niż parę oszałamiających kadrów.

    Więcej
  • Waititi idzie mu w sukurs, nie pompując liczby gagów. Zarazem nie gubi komediowości. Pewnie miłośnicy sportowych emocji będą się marszczyć na pastiszowy ton, zaś zwolennicy niepokornego humoru na hollywoodzkie chwyty. Takie połączenie gatunkowego tradycjonalizmu i beztroskiego naigrywania się z konwencji daje jednak starej opowieści nowy impet. Odświeża on znajome schematy i pozwala widzowi znów cieszyć się z bajkowych zwycięstw na boisku.

    Więcej
  • Oczywiście nie każda familijna animacja musi rozciągać granice gatunku. Co prawda bezpieczne wybory twórców kłócą się z promowaniem życiowej odwagi, lecz nie zmniejszają rozrywkowego potencjału dzieła. "Wyfrunięci" pasują przy tym bardziej do streamingu niż sali kinowej. Skutecznie zapychają czas, wywołują uśmiech, ale nie wymagają uwagi i wylatują z pamięci zaraz po seansie.

    Więcej
  • Obraz bywa nawet teledyskowy. Obficie korzysta zresztą z piosenek i niewiele mu brakuje do pełnowymiarowego musicalu. W dużej mierze opiera się przy tym na wizualnej sile. Efekty specjalne są na dobrym poziomie, scenografia i kostiumy nigdy nie rażą tandetą. Nawet ryzykowne pomysły estetyczne - np. różowe drzewa - ostatecznie się bronią. Co ważne, magiczny świat "Akademii..." odnajduje własną, wyróżniającą się estetykę, nawet jeśli korzysta ze znajomych wzorców.

    Więcej
  • Nieco koślawy finał nie skreśla wnikliwości filmu. Choć "Dream Scenario" jest nominalnie komedią, rzadko przysparza powodów do śmiechu. Reżyser przenosi na amerykański grunt skandynawski ekscentryzm i podskórny humor, który wyostrza absurdy rzeczywistości. Nadaje też dziełu powściągliwość i poczucie beznadziei. Seans nie nadaje się więc na poprawę humoru, ale zawiera ciekawe obserwacje i zaprasza do długich dyskusji po seansie.

    Więcej
  • Historia pasowałaby bardziej do filmu krótkometrażowego. Rozdęta do 110 minut traci rozmywa się w coraz bardziej jałowej nastrojowości. Gdy w finale dochodzi do przełamania Jóna, nie robi już ono wrażenia. Widz stracił z nim emocjonalny kontakt godzinę wcześniej. Końcowe nawarstwianie znaczeń i symbolika trafiają zatem w próżnię. "Matka siedzi z tyłu" kryje więcej, niż się z początku wydaje, lecz wkłada duży wysiłek, by nikomu nie chciało się tego odkrywać.

    Więcej
  • Ponury nastrój i powolność filmu z czasem budzą zniecierpliwienie. Obrazowi pomogłoby okazjonalne rozbicie smętnej powagi. Ostatecznie jednak taka atmosfera się broni. W przeciwieństwie do większości produkcji o wyścigach i biznesmenach, "Ferrari" nie romantyzuje sukcesów. W losach bohatera znajduje dowód, że tryumf i porażka to tylko naiwne uproszczenia.

    Więcej
  • "Pieśni wielorybów" warto zobaczyć na dużym ekranie. Pełne rozmachu ujęcia podmorskich głębin i rozległego oceanu, zdjęcia z kosmosu, niecodzienne kolory i kontrasty budzą zachwyt. Otoczony monumentalizmem przyrody widz łatwiej wniknie w ten oszałamiający kalejdoskop. Przy okazji czegoś się dowie i wyniesie obowiązkowe ekologiczne przesłanie. Jeśli jednak nie da się pochłonąć samym obrazom, szybko zacznie ziewać.

    Więcej
  • Wonka

    2023
    DVD 28 dni temu

    Główny problem dzieła tkwi jednak w chybionej koncepcji. King postawił na samą słodycz i tradycyjną oprawę kina familijnego. Brakuje twórczej przekory, która ożywiłaby cukierkowy świat i pozwoliła na nowo odkryć słynnego bohatera. "Wonka" jest efektowny i ładnie wykonany, ale pozostaje sztampową konfekcją od wielkiego studia. Nawet jeśli Dahl nie przewraca się grobie, z pewnością ziewa w zaświatach.

    Więcej
  • Na razie jego Aquaman pozostaje najlepszym, co trafiło się studiu. Pierwsza część jako jedyna w serii przekroczyła miliard dolarów przychodu. W innych okolicznościach druga wzbudziłaby znacznie więcej emocji. Niestety pozostanie epigonem wygaszonej serii, choć na coraz mizerniejszym podwórku kina superbohaterskiego naprawdę trzyma poziom.

    Więcej
  • "Maestro" budził spore oczekiwania. Po premierze w Wenecji zaraz znalazł się w oscarowym wyścigu. Produkcja rzeczywiście zbiera kolejne nagrody i nominacje, ale są one trochę na wyrost. Film jest solidny, lecz pod względem ujęcia małżeńskiego życia wydaje się anachroniczny, a w przedstawianiu wielkiego człowieka zniewolony przez kult machismo. W efekcie okazuje się laurką, która tylko udaje, że próbuje osiągnąć coś więcej.

    Więcej
  • Bez udziału ojców założycieli studio opuściła mizerna produkcja. Oczywiście "Uciekające kurczaki" są dziś klasykiem gatunku i siłowanie się z ich dziedzictwem było niezmiernie trudne. Tyle że twórcy kontynuacji nawet nie rzucili wyzwania. Zrobili najbardziej oczywisty, odbity od sztancy sequel, jaki można sobie wyobrazić. Gdyby spadli z wysokiego konia, zasługiwaliby na szacunek. Niestety nie dosiedli nawet kucyka, a i tak skręcili sobie kostkę.

    Więcej
  • "Bardzo złe święta" są też oczywiste wizualnie. Twórcy nie odtwarzają komiksowego stylu kinowego oryginału. Zadowalają się prostą, niezbyt ładną grafiką 3D. Wśród licznych świątecznych krótkometrażówek DreamWorksu przygody Wilka i spółki niczym się więc nie wyróżniają. Szkoda, bo przekorność połączenia tych postaci z motywem świątecznym mogła dać bardziej nieszablonowe rezultaty.

    Więcej
  • Mimo przewidywalności fabuły oraz błędów w trzecim akcie, rzecz ogląda się dobrze. Humor i strona wizualna są bardziej niepokorne i przyziemne niż cukierkowe wizje z filmów amerykańskich. Twórcy unikają jaskrawej dydaktyki. Bohaterowie budzą sympatię, a magiczne zabawki bywają pomysłowe. "Elf i ja" nie trafi na półkę z gwiazdkowymi klasykami, ale ma swój urok i na familijny seans w Boże Narodzenie nadaje się w sam raz.

    Więcej
  • W klimacie "Świąteczna aleja" przypomina pierwsze "Jumanji" albo "Gęsią skórkę". Kreuje dziwaczny świat fantazji, który podszywa odrobiną dreszczyku. Wśród gwiazdkowych propozycji okazuje się zaskakująco świeża. Choć twórcy próbują złapać za wiele srok za ogon, seans przynosi masę frajdy i śmiechu. Roztacza też bożonarodzeniową atmosferę, obywając się bez nadmiaru słodyczy i charakterystycznego dla konwencji kiczu.

    Więcej
  • W "Godland" nic nie jest oczywiste i podane wprost. Metaforyczne obrazy i wyśpiewywane pieśni zastępują często dialogi. Jednocześnie tematyka dzieła nie pozostawia wątpliwości. Film opowiada o rzeczach najbardziej doniosłych i plugawych. Pod wieloma względami budzi skojarzenia z kinem Ingmara Bergmana. Rzadko kiedy czuć dziś w kinie ducha właśnie tego twórcy. Dlatego dzieło Pálmasona zdaje się anachroniczne, ale właśnie dzięki temu okazuje się tak świeże i głęboko zapada w pamięć.

    Więcej
  • Nieprzypadkowo więc "Wielki wóz" przyniósł Garrelowi Srebrnego Niedźwiedzia za reżyserię. Twórca nie stosuje efekciarskich zagrywek, by zbudować unikalny w swej perspektywie świat. Nie ma ciągot do fajerwerków, montażowych sztuczek, nie podbija konfliktów i dramatów. Dzięki temu trudne procesy i egzystencjalne refleksje nabierają spokoju zwyczajnego życia, w którym mądrość i namysł nad rzeczywistością pojawiają się tylko mimochodem.

    Więcej
  • Film świadomie wchodzi w buty typowej świątecznej historii. Dlatego nie zaskakuje, ale daje dokładnie to, czego wielu widzów oczekuje od bożonarodzeniowej rozrywki.

    Więcej
  • Dzięki zmniejszeniu skali emocjonalnie zyskują więcej i przy okazji tworzą czystej wody kino familijne, które ubawi małych, rozczuli większych oraz wzmocni więzi w rodzeństwie.

    Więcej
  • Ma kapitalne efekty specjalne, lecz nie daje się do nich sprowadzić. Nawet gdyby Godzilla okazała się aktorem w gumowym kostiumie, to wciąż byłoby świetne kino.

    Więcej
  • "Chłopiec z niebios" nie do końca spełnia obietnicę mięsistego thrillera. Akcja toczy się zbyt gładko, poszczególne sytuacje znajdują niemal magiczne rozwiązania. Seansu nie śledzi się z zapartym tchem, choć reżyser wprawnie i efektownie korzysta z gatunkowych wzorców. W rezultacie dzieło wyróżnia przede wszystkim ukazanie świata, który rzadko można oglądać w kinie. Plastycznie przedstawiona rzeczywistość przykuwa wzrok, intryguje kolorytem i z łatwością utrzymuje uwagę aż do napisów końcowych.

    Więcej
  • W biografii Goldin roi się od trudności, dramatyzmu, ale też kolorów oraz kontrowersji. Niestety film sprowadza je do gawędy starszej pani. Sama konstrukcja narracji jest trafna.

    Więcej
  • Byli źli biali kapitaliści, którzy mordowali Indian dla pieniędzy - czy naprawdę potrzeba 200 minut seansu, by to zrozumieć?

    Więcej
  • Mizantropia wizji reżysera sporo odbiera filmowi. Trudno zaangażować się emocjonalnie w historię i kibicować bohaterom. Ponadto seans utrudniają powtarzane z sadystycznym uporem, drażniące dźwięki. Ostentacyjne odrzucenie wszystkiego, co ładne, miłe i sympatyczne ma w sobie jednak coś ożywczego. Zwłaszcza że ostatecznie rzecz wydaje się tylko żartem i w swym radykalnym nonkonformizmie odrzuca też wszelkie próby traktowania serio.

    Więcej
  • Ostatecznie "Różyczka 2" dotyczy przede wszystkim osobistej podróży bohaterki w rodzinną przeszłość. Film porzuca po drodze wiele ze swoich pierwotnych zamierzeń, dlatego wydaje się nie do końca przemyślany. Zarysowuje najważniejsze wydarzenia, zwroty akcji i charakterystyki postaci, lecz wciąż czeka na wypełnienie złożoną, pogłębioną treścią. Ostatecznie przypomina więc program wyborczy partii politycznych. Wiele obiecuje, ale dowozi tylko kilka punktów.

    Więcej
  • Głównie dlatego "Różyczka" gubi napięcie i intensywność. Wciąż jednak pozostaje bardzo solidną opowieścią o miłości i nieszablonowo poprowadzonym kinem historycznym. Reżyser świetnie rozumie, że rozterki osób z przeszłości niewiele się różnią od teraźniejszych. Tworzy zatem otoczenie dla gorących uczuć i trudnych wyborów, które nie odcina się od współczesności stylową rekonstrukcją. Dzięki temu ekranowa rzeczywistość jawi się jako bliższa widzowi i łatwa do wyobrażenia w każdych czasach.

    Więcej
  • Podobne opowieści często cechują nostalgiczny klimat, ciepła uczuciowości i skłonność do romantyzowania młodzieńczych rozterek. Le Bon tworzy zatem wewnątrz solidnie wypracowanego schematu. Wypełnia go umiejętnie i mimo znajomych motywów oraz niespiesznego tempa, nie nudzi. Świeżość jej wizji zapewniają paranormalne sugestie. Nigdy nie przykrywają one realizmu opowieści, ale zwracają uwagę i sprawiają, iż po seansie długo jeszcze chce się myśleć i dyskutować o zakończeniu.

    Więcej
  • "Ludzkie dzieci" powstały w 2006 roku, a opierają się na książce o 14 lat wcześniejszej. Niewiele straciły jednak ze swojej aktualności. Wręcz przeciwnie, trafnie przewidują rozwój pewnych procesów cywilizacyjnych. Pod względem konstrukcji są protoplastą takich dzieł jak "Droga" czy "The Lasy of Us". Choćby dlatego warto dzieło Cuaróna zobaczyć, nawet jeśli bywa przeciągnięte i głębią portretów bohaterów pozostawia sporo do życzenia.

    Więcej
  • W połączeniu z gwałtowną muzyką, która łączy energię folku z hipnotyczną ostrością minimalizmu, wciąż robi jednak duże wrażenie. Dobrze koresponduje też z płomiennymi uczuciami bohaterów. Natomiast pod względem konstrukcji fabuły i oglądu polskiej wsi z XIX wieku "Chłopi" są anachroniczni. Film ogląda się dobrze, momentami w uniesieniu, ale forma zdecydowanie przykrywa treść i pierwsza po 50 latach adaptacja wydaje się straconą szansą.

    Więcej
  • Choć nietrudno przewidzieć finał, reżyser wplata w zakończenie intrygującą metaforę. Rozszerza ona historię na refleksję o relacjach człowieka z naturą. Przede wszystkim jednak film analizuje zmagania się z własnym sumieniem oraz oczekiwaniami innych, które prowadzą do dorosłości. Dlatego seans powinien spodobać się młodzieży, znajdą tam kawałek swojego doświadczenia. Dorosłym zaś podsuwa namysł nad hołdowanymi zasadami oraz zawartością lekcji, jakie powinni dawać swoim dzieciom.

    Więcej
  • W przedziwny sposób splata zdroworozsądkowość z romantycznym uniesieniem, zaś oba te elementy spaja stoickim pogodzeniem się z losem. Takie połączenie wywołuje przeraźliwy smutek, a jednocześnie nie dopuszcza jego destrukcyjnej siły. Tęsknotę za innym życiem wpisuje w esencję ludzkiego doświadczenia. Podobnie jak żywione nadzieje, iż rzeczywistość dopasuje się do narracyjnych schematów. Ostatecznie liczy się nieuchwytna i raczej bezkształtna materia losowych przypadków i świadomych decyzji.

    Więcej
  • Mimo krytyki mieszczaństwa i stosu złośliwości pod adresem nowobogackich, Leigh nie wyśmiewa zwykłej potrzeby dostatniego, przyjemnego życia. Tytułowe aspiracje w różnych momentach dzieła przybierają odmienne formy, ale zawsze pozostają ważne. W danej chwili są bowiem definicją szczęścia. Film, jak często u tego reżysera, ideał odnajduje w skromnej, szczerej bliskości. Choć może to się wydawać niewiele, ostatecznie stanowi jedyny cel, o który warto walczyć.

    Więcej
  • Mimo ciężkiej zawartości, w filmie wciąż pojawia się cień komedii romantycznej. W efekcie widz często podświadomie czeka na zwrot ku znajomemu schematowi. Robi nawet w jego stronę mentalny krok, by ze zdumieniem odkryć, iż traci grunt pod nogami. Poczucie niepewności czyni seans świeżym i błyskotliwym, lecz najważniejsze pozostają w nim emocje. Szczere i niełatwe trafiają w czułe punkty i nawet w najzabawniejszych momentach pozostawiają po sobie dręczącą nutkę żalu.

    Więcej
  • Parę dobrych pomysłów nie ratuje filmu. Oczywiście po telewizyjnych przygodach Scooby'ego i spółki nie należy oczekiwać wiele. Zwykle ogrywają znany z serialu schemat. Tutaj lekka zmiana w pomyśle na fabułę idzie w niefortunnym kierunku. Bardziej fantastyczna intryga gubi detektywistyczny aspekt historii, a ciągła akcja nuży, zamiast ekscytować. Duch czasu okazał się więc dla serii upiorem i powinien skutecznie odstraszyć widzów od ekranu.

    Więcej