Gdy na terenie zamieszkiwanym przez Osagów odkryta zostaje ropa naftowa, członkowie plemienia zaczynają ginąć lub umierać z nieznanych przyczyn. Sprawa ta przykuwa uwagę FBI i J. Edgara Hoovera.
- Aktorzy: Leonardo DiCaprio, Robert De Niro, Jesse Plemons, Lily Gladstone, Tantoo Cardinal i 15 więcej
- Reżyser: Martin Scorsese
- Scenarzyści: Eric Roth, Martin Scorsese
- Premiera kinowa: 20 października 2023
- Premiera światowa: 20 maja 2023
- Ostatnia aktywność: 8 sierpnia
- Dodany: 9 lutego 2020
-
Scorsese znów to zrobił - pod względem realizacyjnym jest to film kompletny, stawiający celną diagnozę społeczną wobec lat 20. ubiegłego wieku.
-
Absolutnie fenomenalny film i bez wątpienia najlepsza produkcja Martina Scorsese od czasów Wilka z Wall Street.
-
To nie jest łatwa produkcja, ale zdecydowanie warto się z nią zmierzyć. Szczególnie w kinie. Jak nie z powodu ułatwienia sobie śledzenia historii, to dla walorów produkcyjnych, które łatwiej docenić na dużym ekranie. Zresztą, szczęściem jest to, że w ogóle ten film istnieje i wyszedł w takiej formie. Warto to celebrować wybierając się do kina.
-
Przeciętniak z zabójczym metrażem, który opowiada ciekawą historię w nieciekawy sposób.
-
Chociaż trwa trzy i pół godziny, to każda minuta jest wykorzystana, co pozostawia poczucie obcowania z kolejnym wielkim dziełem mistrza.
-
Pomimo wielu mocnych stron, kilku zapadającym w pamięć sekwencji i błyskotliwym dialogom oraz całkiem zmyślnemu i oryginalnemu sposobie na domknięcie historii, koniec końców pozostawił mnie bardziej w poczuciu niedosytu aniżeli filmowego spełnienia. Trochę to smutne zważywszy, że czasu aby mnie zachwycić Scorsese dał sobie naprawdę sporo.
-
Bardziej niż rozmachem "Czas krwawego księżyca" przekonał mnie skupieniem na bohaterach, ich uniwersalnych doświadczeniach, miłości, śmierci, wewnętrznemu rozdarciu. Nie wiem, czy ktoś jeszcze potrafi tak jak Scorsese stworzyć poruszający, humanistyczny obraz, nie rezygnując z kinowych fajerwerków.
-
Pędźcie do kin. Nowy film Martina Scorsesego przypomina, jak wielkim jest twórcą.
-
Scorsese świetnie opowiada tę przerażającą historię.
-
To jest ten typ filmu, który jestem w stanie docenić i szanować za podejmowaną tematykę oraz pójście pod prąd. Ale gdzieś po drodze zgubiłem zaangażowanie emocjonalne do tej okrutnej historii ludobójstwa. "Czas krwawego księżyca" wywołał we mnie większy niedosyt niż się spodziewałem po takim mistrzu jak Scorsese.
-
Trzy i pół godziny seansu i Robert DeNiro? To musi być Martin Scorsese. "Czas krwawego księżyca" to jednak wybitny występ kogoś innego: Leonardo DiCaprio mógł tutaj zagrać rolę życia. Apple zmierza po Oscary!
-
Pasja, ciężka praca, talent i determinacja - nawet po pięćdziesięciu latach na rynku wszystkie te cechy są widoczne w jednym filmie. Jeśli to ma być ostatnie dzieło Scorsese, to niech tak będzie. Tak czy siak nie zasługiwaliśmy na nie. I cieszmy się, że żyjemy w tak żywotnym dla kina okresie!
-
Nie zawodzi, bo to klasyczny Marty, ale też niekoniecznie wiele wprowadza do filmografii mistrza.
-
Dominacja serwisów streamingowych i spadek znaczenia klasycznego modelu dystrybucji dla wielu kinomanów stanowi powód do niepokojów, pozostaje mieć jednak nadzieję, że w amerykańskim kinie, niezależnie od okoliczności, pozostaną ludzie tacy jak Scorsese, zdolni do tego, by stworzyć monumentalne, dopracowane ponadtrzygodzinne dzieło, nie myśląc o tym, czy widownia wychowana na Tik-Toku będzie w stanie wysiedzieć na nim do końca.
-
Imponuje pod względem epickiej zamaszystości i produkcyjnej solidności. Zachwyca wręcz widoczna w nim scenograficzna perfekcyjność i dbałość o detale - wykreowanie "from the scratch" świata z innej epoki i ukazanie go na ekranie za pomocą różnych środków formalnych.
-
Nieustannie imponuje mi witalność i artystyczna energia z jaką pracuje osiemdziesięcioletni dzisiaj Scorsese. Podobne uczucie miałem, oglądając przed rokiem, również w Cannes, "IO", starszego o pięć lat Jerzego Skolimowskiego. Pozostaje mieć nadzieję, że niejeden trzyipółgodzinny spektakl wyjdzie jeszcze spod ręki Martina Scorsese. Nawet jeżeli będzie odrobinę za długi.
-
Kino długie i powolne, ale jeżeli kogoś zmęczył "Irlandczyk" to niekoniecznie odbije się również od nowego filmu Martina, bo ta historia ma zdecydowanie lepsze tempo, choć dalej niespieszne, ciekawi, prowokuje do rozmyślań, a nierzadko też bawi, choć to humor czarny i niewygodny, bo oparty na paskudnych machlojach bandy chciwych ludzi, których nic nie jest w stanie zatrzymać w pogoni za bogactwem.
-
Czas projekcji lub ambiwalentny główny bohater mogą budzić sprzeciw części publiczności, ale to ostatecznie dojrzałe, zaprojektowane z precyzją i wyczuciem kino... Kino mistrzów minionej epoki.
-
Byli źli biali kapitaliści, którzy mordowali Indian dla pieniędzy - czy naprawdę potrzeba 200 minut seansu, by to zrozumieć?
-
Martin Scorsese w "Killers of the Flower Moon" pokazał, że w baku zostało jeszcze mnóstwo paliwa, że człowiek, który ma na karku prawie 81 lat, może być u szczytu kreatywności. Strach się bać, co jeszcze może nam pokazać ten niekwestionowany mistrz kina. Cieszy to, że nie stał się kolejnym, który w ostatnich latach musiał nam udowodnić swoją miłość do kina... listem miłosnym do X muzy. To zrobił już wcześniej przy okazji "Hugo i jego wynalazek" i za to mu będę dozgonnie wdzięczny na zawsze.
-
"Czasowi krwawego księżyca" nie było potrzebne dodatkowe obciążenie lękiem Scorsesego o swoją białą duszę.
-
Monstrualny, trzyipółgodzinny metraż filmu może odstraszać. A jednak dzięki przekonującej dokumentacji kultury Osagów oraz najszlachetniejszemu rodzajowi humanizmu "Killers of The Flower Moon" nie sprawia wrażenia rozdmuchanego serialu.
-
Wpisuje się w tworzoną od dekad przez Martina Scorsese sagę amerykańskiej chciwości.
-
Jako że za temat wziął się nietuzinkowy reżyser, nie nakręcił standardowej opowieści o złych białych ludziach krzywdzących Indian. Mamy dużo czasu, żeby dogłębnie poznać te koegzystujące zbiorowości, często połączone w rodziny, ich różne podejście do majątku i życia. Jesteśmy świadkami często drastycznych zbrodni, jednak od razu zaznaczam, że nie mamy do czynienia z kryminałem lub thrillerem.
-
Scorsese wykazał się pietyzmem, realizując dzieło długie i metodycznie drobiazgowe.
-
Niezwykle bogaty i staroświecki film w najlepszym znaczeniu tego słowa. Scorsese od lat nie nakręcił tak udanej opowieści, każącej nam się przejąć krzywdą Pierwszego Narodu w nieznanym dotąd ujęciu. Powstał epicki, rewizjonistyczny fresk z historii Stanów Zjednoczonych, a zarazem pełny niepokoju kryminał, którego śledztwo postępuje zawsze krok za widzem.
-
Pogubiony DiCaprio, demoniczny De Niro oraz "dumnie cierpiąca" Gladstone to twarze "Czasu krwawego księżyca", które zostają w pamięci jeszcze długo po seansie. Zostanie też pewien niedosyt, bo Scorsese, choć ociera się o doskonałość i imponuje reżyserską odwagą, to - podobnie jak w "Irlandczyku" - znów nie zna umiaru i czasami zapomina o widzu. Te nożyczki może by się jednak przydały, ale do przycięcia filmowej taśmy.
-
Naprawdę może pochłonąć i wizualnie przytłoczyć. Często powracający muzyczny podkład w postaci delikatnego basu niepokoi i zmusza do zachowania czujności. Ciągle bowiem jesteśmy na ostrzu noża. Scenograficzna oprawa pracuje na duszny klimat a totalne plany Rodrigo Prieto właściwie oddają majestat otoczenia.
-
Dla mnie czas trwania jest największym przeciwnikiem i minusem dzieła Scorsese. Co w sumie samo przez siebie mówi, że mamy do czynienia z filmem mimo wszystko udanym.
-
Ciekawa mieszanka, ale przegrała ze zbyt dużymi ambicjami Martina Scorsese.
-
Oparte na faktach trzyipółgodzinne dzieło o rzeczach, które nie zawsze wyglądają efektownie na ekranie: miłości, manipulacji i naiwności. Rozmachu i świetnego aktorstwa nie można filmowi Scorsese odmówić, ale w swojej solidności zdecydowanie nie jest to wielkie kino.
-
Zdecydowanie warto obejrzeć, bo w gruncie rzeczy jest to uniwersalna opowieść. Tak jak Gollum znalazł kiedyś pierścień, tak tutaj znaleziono złoża ropy naftowej. Historia o chciwości i przesuwaniu moralnych granic została ujęta w nowy, intrygujący sposób. Dorzućmy do tego wielkie, wyznaczające jakość nazwiska i voila!
-
Zawsze chciałem zrobić western - mówi Martin Scorsese, mistrz kina, outsider, miłośnik polskich filmów. Ale "Czas krwawego księżyca" to nie tylko western.
-
Elektryzujący w otwarciu Czas krwawego księżyca, z czasem przemienia się w koncert jednej piosenki. Społeczność Oklahomy tańczy tak, jak zagra im De Niro, a Scorsese sfałszował kilka nut, wchodząc w zbyt hollywoodzki scenariusz jak na produkcję takiej wagi. Ekranizacja książki Davida Granna nie jest złym filmem, ale o dziwo, dało się go zrobić lepiej praktycznie pod każdym względem.
-
Najsłabszy film w długiej i praktycznie bezbłędnej karierze Martina Scorsese.