
-
198recenzji
-
70ocen
-
45pozytywnych
-
25negatywnych
-
6.2średnia
-
64%pozytywnych
-
1.4odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Zgrzyt w końcówce nie odbiera jednak w całości dobrego wrażenia, które pozostawia po sobie ten sprawnie poprowadzony i doskonale zagrany przez Gordon-Levitta thriller. Gdyby tylko było na niego więcej pieniędzy, to może byłby to jeden z lepszych i bardziej zapamiętywalnych filmów tego typu ostatnich lat.
-
Każdy z nas w innym celu ogląda filmy. Jak w zależności od nastroju robię to albo po to, żeby wyłączyć myślenie i pobudzić niekiedy najbardziej pierwotne zmysły, albo jednak żeby przeżyć pewnego rodzaju myślowe i uczuciowe catharsis. Pride, Call me by your name i kilka innych obrazów, włączam zdecydowanie z tego drugiego powodu i zawsze jestem zaskoczony z jakąś siłą i świeżością są w stanie na mnie wpłynąć.
-
O Harriet zapomnijmy, bo to film kompletnie niewarty uwagi, o którym Maciej Kowalczyk z Pełnej Sali napisał, że szkoda, że nie zrobili z niego musicalu. Zupełnie się z tym zgadzam.
-
Mimo wszystko jednak Eurovision Song Contest to wystarczająco miła, zupełnie niegroźna, kiczowata, zrobiona z sercem rozrywka.
-
Nie jest ten film wcale czasem straconym. Przeciwnie sprawdza się jako solidna, dobrze zrealizowana rozrywka, z którą Vega czy zakopany w latach 90. Pasikowski przegrywa w przedbiegach.
Najwyżej ocenione
-
Możliwości reżyserskie Jagody Szelc wydają się być w tym momencie swego rodzaju synonimem możliwości reżyserskich całego polskiego kina. Jeśli tak właśnie jest, to znaczy, że nasza kinematografia ma się bardzo dobrze.
-
Tak jak nie sposób zapomnieć o całym tym filmie, który rozjechał mnie emocjonalnie jak żaden inny w tym sezonie oscarowym. Jednak jak wspomniałem wyżej - choćby ten film nie zdobył nawet jednej statuetki Akademii, nikt nie odbierze mu wpływu na kino, który powinien być niebagatelny. Co za mistrzostwo!
-
Rozbraja, topi nawet najbardziej zmrożone serce i nie pozwala o sobie zapomnieć.
-
Nie zobaczycie też lepiej skonstruowanego, pełnego, zrealizowanego od A do Z filmu. W tym kontekście można byłoby go nazwać kinem totalnym, w którym zgadza się wszystko, od ustawienia scenografii, przez zdjęcia, dobór muzyki, po samo filmowe mięso: emocje, rozłożenie akcentów, dialogi, w których nie usłyszycie nawet minimalnego fałszu. Co za film!
-
Jest świetną rozrywką, jak i wiarygodną refleksją. Co najważniejsze wszystko jest podane w formie niezaprzeczalnie elektryzującej, zabawnej fabularnie zgrywy.
Najniżej ocenione
-
Nie potrafię znaleźć w sobie nawet małej cząstki miłości dla tego filmu, mimo, że uwielbiam Lawrence, kocham Michelle Pfeiffer i nigdy nie chciałem skreślać Aronofsky'ego jako twórcę. On sam jednak, "Mother!", a szczególnie jej przeokropnym finałem, wykreślił się z grona twórców, którzy mogliby mnie jeszcze zainteresować.
-
Jest cały szereg powodów, dla których "Syna Królowej Śniegu" trzeba odrzucić i pozwolić na odejście w filmowe zapomnienie.
-
W całej swojej pompatyczności lub pretensjonalności, wydaje się być projektem skazanym na porażkę. Nikt chyba nie wierzył w to, że takie kino, przy europejskim budżecie i z europejską wrażliwością Denis, może się w ogóle udać. Co zresztą państwo za i przed kamerą nam udowodnili - nie udało się.
-
Nowe dziełko Michaela Baya, którego słusznie określa się baronem CGI porn, warto odpuścić, bo nikt Wam nie zwróci tych trzech godzin spędzonych w kinie w towarzystwie... niczego.
-
Jest kompletnie pozbawiony dynamiki, nie mylić z akcją, której jest co prawda dużo, ale efektownej i zrobionej z rozmachem jak na lekarstwo.
Odrębnie ocenione
-
Nie potrafię znaleźć w sobie nawet małej cząstki miłości dla tego filmu, mimo, że uwielbiam Lawrence, kocham Michelle Pfeiffer i nigdy nie chciałem skreślać Aronofsky'ego jako twórcę. On sam jednak, "Mother!", a szczególnie jej przeokropnym finałem, wykreślił się z grona twórców, którzy mogliby mnie jeszcze zainteresować.
-
W całej swojej pompatyczności lub pretensjonalności, wydaje się być projektem skazanym na porażkę. Nikt chyba nie wierzył w to, że takie kino, przy europejskim budżecie i z europejską wrażliwością Denis, może się w ogóle udać. Co zresztą państwo za i przed kamerą nam udowodnili - nie udało się.
-
Z Moim pięknym synem kojarzy mi się jedno słowo - rozczarowanie. Rozczarowanie historią, narracją, aktorstwem, muzyką, wydźwiękiem opowieści. A szkoda, bo Timmy pokazał, że można było z tego materiału uszyć naprawdę co wartościowego.
-
Jak chodzi o warstwę stylistyczną, wszystko w Sercu psa się absolutnie zgadza. Anderson jest artystką wizualną nie z tej ziemi. Problem w tym, że ewidentnie ma duże mniemanie także o sobie pod względem merytorycznym.
-
Jest kompletnie pozbawiony dynamiki, nie mylić z akcją, której jest co prawda dużo, ale efektownej i zrobionej z rozmachem jak na lekarstwo.