-
Szelc zmierzyła się z trudnym projektem, bo i budżet niespecjalny i założenia problematyczne. Jak bowiem opowiedzieć historię, która każdemu z aktorów zaoferuje ustawowe 5 minut, a przy okazji zachować spójność oraz podkreślić autorski język reżyserki? Właśnie tak. Monument to dopracowane, wielopoziomowe dzieło, które powinno być przykładem dla kolejnych pełnometrażowych projektów szkoły filmowej.
-
Jej film jest przepełniony alegoriami,znaczeniami,symboliką która na pierwszy rzut oka raczej dezorientuje widza niż mu pomaga.Już sam wstęp do filmu robiony przez reżyserkę daje wiele do myślenia.Ona odbiorcom w żaden sposób tego nie ułatwia...Niezwykłe ukazanie ludzkiej psychiki,tytułowy hotel jest jak czyściec,jak pewnego rodzaju przejście do czy na pewno lepszego miejsca?Seans był ciężkim przeżyciem,ale naprawdę kłaniam się i proszę o więcej.Dziwnie się człowiek uzależnia od jej twórczości.
-
Pierwszy od dekad naprawdę udany polski film grozy o wysokich walorach artystycznych. Film dyplomowy łódzkiej „Filmówki” wręcz zawstydza swoją jakością produkcje o większych budżetach... Od czasu Andrzeja Żuławskiego żaden z polskich filmowców nie miał tak charakterystycznego języka. Warto spróbować wejść w rytm tej opowieści, nawet jeśli nie uda się to za pierwszym razem. Finał odsłaniający tajemnicę - dla wielu zbędny - daje produkcji szanse na uznanie przez szerszą publiczność.
-
To już nie są porozrzucane klocki LEGO, jak w "Wieży. Jasny dzień", tylko prędzej jeden konkretny zestaw (Szelc daje Ci do złożenia Sokoła Millennium...), ale nadal dający olbrzymie pole do interpretacji (...aaale ten statek to tak naprawdę CZYŚCIEC, na przykład), jak to u Jagody. Horror psychologiczny jak ta lala, oprawa audiowizualna na czele z genialną muzyką i kolorystyką (jak na tak niski budżet) fantastyczna, a absolwenci łódzkiej filmówki rewelacyjni. A to tylko dyplomówka!
-
Kolejny wielki sukces Jagody Szelc, która powoli wyrasta na najbardziej oryginalnego polskiego twórcę. https://szeptyzbagna.blogspot.com/2019/03/monument-2018.html
-
Co prawda do stylu Jagody Szelc dalej nie jestem zbytnio przekonany, ale trzeba przyznać, że Monument spodobał mi się bardziej od Wieży. Jasny dzień. Głównie za to, że tym razem bardziej jest jasne o co w tej historii chodziło, a do tego jestem pod wrażeniem tego jak dobrze wygląda strona techniczna jak na tak niski budżet. Pozostaje liczyć, że następne filmy będą jeszcze lepsze.
-
Szelc swoją twórczością reprezentuje rzadką postawę wiary w inteligencję widza, za co ogromnie ją szanuję. Oglądanie "Monumentu" jest jak łączenie kropek w celu utworzenia obrazka. Polecam, jeśli ktoś lubi się wysilać intelektualnie, odradzam, jeśli kino trudniejsze w odbiorze uznajecie za pretensjonalny, artystyczny bełkot.
-
Pani Jagoda trzyma bardzo równy poziom jakościowy w swojej filmografii. Po tym filmie już chyba zrozumiałem, że niczym ciekawym mnie raczej w przyszłości nie zaskoczy... chociaż otwarcie filmu apelem do widzów jest pewnym novum. I to novum negativum z całą pewnością. Monument to w swojej fasadzie ciekawe romansujące z niezależnymi thrillerami rodem z Holly dzieło, pokazujące początkowo intrygujących bohaterów. Koncertowo jednak spieprzone przez reżyserkę i jej manieryczną dowolność interpretacji
-
Moje pierwsze spotkanie z panią Szelc i jestem zaintrygowany jej pomysłami. Niby film nakręcony w celu zaliczenia pracy dyplomowej studentów, a jednak wyszło kino przemyślane, niebanalne, szalenie intrygujące i niepokojące. Ta gra kolorami i ruchy kamery dopełniają mrocznej, onirycznej atmosfery. Grze aktorskiej też nie mam nic do zarzucenia. Chociaż jest jedna dość poważna wada - wiele dialogów po prostu nie słychać, przez co niekiedy treść się rozmywa. A może był to też celowy zabieg?