Młoda królowa Maria powraca, aby objąć panowanie nad rodzinną Szkocją i zawalczyć o tron Anglii ze swoją kuzynką, królową Elżbietą I.
- Aktorzy: Saoirse Ronan, Margot Robbie, Jack Lowden, Joe Alwyn, David Tennant i 15 więcej
- Reżyserzy: Josie Rourke, Beau Willimon
- Scenarzysta: Beau Willimon
- Premiera kinowa: 25 stycznia 2019
- Premiera DVD: 30 maja 2019
- Premiera światowa: 15 listopada 2018
- Ostatnia aktywność: 8 marca
- Dodany: 22 listopada 2018
-
Na tle "Faworyty" opowieść o innej królowej z dynastii Stuartów wypada średnio.
-
Sceny kipią od szczerych, mocnych uczuć, co stanowi ogromną zasługę świetnych aktorek i pozbawionej zadęcia, energicznej reżyserii.
-
Choć obawiałem się dosyć sztampowego kina kostiumowego, to film szybko okazuje się czymś nieco innym. W scenariuszu Beau Willimona historia o dworskich intrygach dostaje współczesnego twistu, który próbuje wywrócić do góry nogami płciowe normy.
-
Niestety, zamiast wysmakowanego i odważnego dramatu historycznego, dostaliśmy XVI-wieczną "Modę na sukces". Takie "House of Cards" dla ubogich. Ze scenariuszem napisanym pod tezę, próbującym naginać rzeczywistość.
-
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Maria, królowa Szkotów miała być w zamyśle twórców klasycznym oscar-baitem, którego cel stanowiło zdobycie fury nominacji z uwagi na tendencję doceniania filmów o feministycznej tematyce. Niestety w tej zapalczywej chęci udowodnienia, jak silnymi kobietami były bohaterki dzieło popada w autoparodię i straszną pretensję.
-
Mimo że "Maria, królowa Szkotów" to kinowy debiut reżyserki, jest to dzieło dojrzałe i odważne. Być może niektóre z wykorzystanych przez nią środków wyrazu wzbudzą kontrowersje, wydaje się jednak, że bogate doświadczenie, jakie Rourke miała okazję zdobyć w teatrze, zaprocentowało na planie filmowym, szczególnie w pracy z aktorami.
-
Dosyć standardowe kino historyczne, jakie często dostajemy w sezonie nagród filmowych. A szkoda, bo ta historia ma potencjał na fascynujący film polityczny z elementami thrillera.
-
To nie jest obraz, który ma oczarować swym rozmachem. Raczej zmusić do spojrzenia na epokę z dzisiejszej, feministycznej perspektywy.
-
Maria, królowa Szkotów daleka jest od ideału. Ogląda się ten film nierówno, miejscami się dłuży i nudzi. Aktorstwo jest bardzo na plus.
-
Jeśli ktoś należy do miłośników statycznych, spokojnych, pięknych obrazów to zdecydowanie powinien się wybrać do kina. Maria, królowa Szkotów to nadal przyzwoite, spokojne kino z cudowną grą aktorską głównych aktorek.
-
Jeśli zdecydujecie się zobaczyć "Marię..." w kinie, to prawdopodobnie nie wyjdziecie wstrząśnięci tą historią, nie jest ona bowiem angażująca. Wątpię nawet, żebyście mieli ochotę na własną rękę doczytać coś o Marii I Stuart, ale mimo wszystko, jeśli lubicie dramaty historyczne, nie powinny to być stracone dwie godziny. Zdjęcia i gra aktorska wynagradzają nie najlepsze dialogi, a całość, pomimo braku scen batalistycznych i niezbyt wysokiego tempa, mnie osobiście się nie dłużyła.
-
Historia na początku działa na zasadzie równoległego przerzucania wątków z Marii na Elżbietę, stając się z czasem opowieścią nastawioną głównie na przeżycia tej pierwszej. Dużo w niej naiwności, zdarzeniowego ping-ponga oraz nieprzyjemnych regulacji tempa. Potrafi ona jednak trzymać przy ekranie dzięki silnym kreacjom, odświeżającymi formułę twistom rodem z Gry o tron, oraz bardzo oryginalnym tonem, wskazującym na ponury, niemalże pozbawiony nadziei przekaz.
-
Technicznie dobrze zrealizowany film z doskonałą obsadą. Niestety mnogość wątków i niekonsekwentne przesłanie pozostawiają w widzu poczucie niedosytu.
-
Iluzja historyczna, w którą wprowadza nas reżyserka Josie Rourke, nie jest do końca udana, ale dla Robbie i Ronan możecie dać się zaczarować.
-
Jest nową, postmodernistyczną wersją klasycznej historii. Naprawia zaniedbania, wynagradza szkody i oddaje sprawiedliwość wszystkim poszkodowanym przez lata patriarchalnego ucisku. Szkoda tylko, że robi to nieudolnie, nie może bowiem zdecydować się, czy jest śmiałą próbą konstruowana równościowego świata z przeszłości czy może tradycyjnym, konserwatywnym dramatem kostiumowym.
-
Chwilami jest energetyczny, chwilami drętwy. Miłośnikom tego gatunku może jednak się spodobać: został wystawnie zainscenizowany, a zdjęcia, scenografia, kostiumy i charakteryzacja są na bardzo wysokim poziomie. Podobnie aktorstwo - zwłaszcza Ronin, ale ma ona też więcej do zagrania od Robbie. Ale jeśli chcecie państwo obejrzeć naprawdę dobry film z tej serii, poczekajcie na "Faworytę".
-
Kino historyczne, któremu warto dać szansę. Jeśli chcemy zobaczyć popisy aktorskie na wysokim poziomie, z pieczołowicie oddaną scenografią i iście teatralną otoczką. Jeśli w kinie doceniacie te aspekty, nie powinniście wyjść z seansu zawiedzeni. Nawet jeśli tempo filmu sprawi, że satysfakcja z seansu nie będzie pełna - ciągle jednak powinna to być satysfakcja.
-
Mimo wszystko warto przetasować w swoich dłoniach te oblane krwią karty historii choćby po to, aby zrozumieć, że wielkie historyczne spory mogą mieć swoje źródło w bardzo małych ludzkich przywarach.
-
Moja irytacja związana z tym filmem wynika głównie ze sposobu przedstawienia i stylu zagrania tytułowej Marii. Jednak nie tylko, bo przy całym rozmachu scenografii, świetnych kostiumach i "widoczkach", nie ma w tym filmie dobrze rozwijającej się fabuły.
-
Zaletą produkcji są jednak bardzo przekonywujące kostiumy z epoki, charakteryzacja - szczególnie królowej Elżbiety na różnych etapach życia - i scenografie. Co prawda momentami dość wyraźnie widać, że film kręcono w zamkach nadgryzionych już zębem czasu, w dodatku elementy te były niejednokrotnie wykorzystywane już w kinematografii, nadal jednak wszystko prezentuje się całkiem ładnie.
-
Maria, królowa Szkotów miała szansę być filmem znakomitym. Popełniono jednak kilka błędów, przez co zostawia on widza emocjonalnie obojętnym.
-
Oczywiście, "Maria, królowa Szkotów" nie jest złym filmem. Choć wątpliwości budzi dobór filmowych środków, historia Marii to w dużej mierze "samograj" - poruszająca opowieść o kobiecie zniszczonej przez zazdrość i lęk męskiego świata władzy. Choćby dlatego dzieło Rourke ogląda się bez specjalnego znudzenia, szczególnie, gdy w centrum pojawia się wątek skomplikowanych relacji między Marią a Elżbietą.
-
Pean na cześć niezłomnej kobiety o wrażliwości dziewczynki wygląda, jakby został skrojony, by płynąć na fali #MeToo.
-
Dzieło solidnie zbudowane, zaglądające odważniej za kotarę, bez kindersztuby, ale z emocjami. Bez suchego opowiadania historycznego, ale z rumieńcami o strachu mężczyzn przed silnymi kobietami.
-
Wysokiej klasy dramat o cenie władzy. Pełnokrwista i trzymająca w napięciu opowieść o różnych obliczach kobiecości i trudach bycia kobietą. Z jednej strony obraz uwodzi swoją teatralnością, a z drugiej scenografią oraz kostiumami, chociaż historyczna klamra tak naprawdę jest jedynie formalnością, bo to bardzo współczesny film.
-
Jeżeli ktoś nie zna jeszcze historii tej najsłynniejszej królowej Szotów, powinien ten film obejrzeć, bo choć szału nie ma, to bólu przy oglądaniu też nie. Jeśli jednak temat jest już wam znany, to spokojnie możecie sobie ten seans odpuścić, bo niczego nie stracicie.
-
Solidna biografia, aktorski pojedynek, kilka scen, które zapamiętacie. Za skromny.
-
Nie jest filmem wybitnym, ale na pewno dla samych kreacji aktorskich warto jest go obejrzeć. Do tego dochodzą jeszcze przepiękne zdjęcia, które choć na chwilę przenoszą nas do dawno minionych czasów.
-
Relacjonuje burzliwy skrawek z brytyjskiej historii rywalizacji o władzę, ale czyni to w najmniej atrakcyjny sposób. Wyłącznie dzięki wszechstronności utalentowanej Saoirse Ronan i nielicznym mocnym akcentom ze strony Margot Robbie film nie wpada w tryby nudnej i nadętej lekcji historii.
-
Być może nie jest filmem spełnionym, tonie w teatralnych, zamaszystych gestach i bliżej mu do dramatu, niż rzetelnej historycznej opowieści, ale wciąż doskonale spełnia się jako portret kobiecej siły. Ronan i Robbie budują swoje postaci na niuansach, a spoglądanie na ich twarze przynosi najwięcej radości.
-
Oglądając film Rourke, oglądamy przede wszystkim sterowane przez małych mężczyzn wielkie kobiety, które wbrew własnej woli walczą w ukartowanym pojedynku celebrytek, a widownię interesuje tylko ich krew. Niedoskonały pod wieloma względami film z tej perspektywy wydaje się najciekawszy.