
-
184recenzje
-
172oceny
-
139pozytywnych
-
33negatywne
-
6.9średnia
-
81%pozytywnych
-
1.1odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
To film, który rozgrywa się w sielskich pejzażach i niedopowiedzeniach ukrytych w kamiennej twarzy bohatera. Dla każdego z nas będzie on więc prawdopodobnie czymś innym, wydobywając na wierzch nasze prywatne doświadczenia i dotykając w odmienny sposób.
-
Pomimo pewnych niedociągnięć oraz uproszczeń spowodowanych reżyserską zadyszką, warto wyruszyć w podróż do świata snów z tak wszechstronnie uzdolnionym twórcą. Posiada on bowiem potencjał do stworzenia takich dzieł, o których się nawet waszym psychologom nie śniło.
-
Poprzez zestawianie różnych spojrzeń i perspektyw ukazanych w następujących częściach filmu, nakreślają skomplikowany pejzaż społeczno-ekonomiczny, który tworzy długą i trudną historię regionu.
-
Spodziewałem się katastrofy w rodzaju Nostalgii Anioła Petera Jacksona, a dostałem całkiem przyjemny seans, który, co prawda, problemy traktuje bardzo pobieżnie, ale może zostać w pamięci dzięki aktorstwu.
-
Doskonale zniuansowany. Reżyser zadbał o to, żeby nie ukierunkowywać narracji pod żadną tezę. Nie ma w nim miejsca na proste rozwiązania, deklaratywny wydźwięk zastępuje tu zaś niepewność, wahanie skutkujące zmianami decyzji w zależności od rozwoju wydarzeń.
Najwyżej ocenione
-
Oferuje ucztę dla zmysłów. Niezależnie od snutych tu analiz, największym zyskiem z projekcji jest wydobycie emocji, o których istnieniu mogliśmy zapomnieć w codziennym pędzie.
-
Przeniosłem się i ja. Do wymiaru, gdzie myśli się wierszem, a słowa same z siebie stają się aforyzmami. Sciamma ukradła moje serce, ale przywróciła wiarę. Wiarę w to, że kino na zawsze pozostanie czymś więcej.
-
Jest obrazem dopracowanym pod każdym względem i zawiera w sobie tak szeroki wachlarz autentycznych, ludzkich emocji, że na pewno zapadnie w pamięć oglądających na długi czas. Co ważniejsze jednak - jest to również rewelacyjny debiut i jeden z tych filmów, gdzie obecność samego reżysera jest wręcz namacalna.
-
Dzieło kompletne. I choć reżyser ponownie eksploruje nurtujący go od zarania twórczości motyw, okazuje się, że monotematyzm popłaca.
-
Reżyser raczej unika czasowych elips, a jednak w ciągu dwóch godzin udaje mu się uchwycić to, co Fuentes rozpisał na pięciuset stronach - spiętrzenie napięć klasowo - etniczno - politycznych, które od zarania kraju cyklicznie eskalują, aż po rozlew krwi.
Najniżej ocenione
-
Gdyby zdecydowano się na tradycyjny sposób opowiadania historii, film może nie byłby wiele lepszy, lecz przynajmniej miałby szansę w pełni sprzedać nam swoją wizję i pewne wartości, które reżyserka zdecydowanie tu zawarła. W takim formacie jednak seans to zwyczajna droga przez mękę, której nie polecam nikomu.
-
Gdzieś głęboko, pod wszystkimi problemami, kryje się opowieść o ludziach, którzy rzucają swoje dotychczasowe obowiązki, by uratować życie innych. Był w tym potencjał, którego prawdopodobnie nie dało się bardziej zmarnować
-
Nie jestem zdania, że "Pierwszy człowiek" jest filmem złym. Intencje były jak najbardziej dobre, wykonanie mimo pewnej schematyczności utrzymuje bardzo dobry poziom, nawet scenariusz, który jest moim zdaniem obrzydliwie wręcz nudny i pełen klisz nie jest obiektywnie zły. To co mnie odpycha od filmu Chazelle'a to przesadna "amerykańskość".
-
Może i jest dziwnie napisany, nierówno zagrany i źle ilustrowany muzyką, ale udaje mu się działać nieźle na poziomie emocjonalnym. Podobno. Moja analityczno-krytkancka percepcja w połączeniu z moimi dramaturgicznymi obsesjami nie pozwoliły mi na "wsiąknięcie" w historię, ale znajomi i wyczucie podpowiada mi, że jest to możliwe, a może nawet i prawdopodobne.
-
Brakowało mi w nim pasji, zachwytu, zaciekawienia - właściwie czegokolwiek, czym charakteryzuje się dobre kino. Bardzo mnie zawiódł, nie zdołał zachwycić czy choćby zadowolić.
Odrębnie ocenione
-
Nie jestem zdania, że "Pierwszy człowiek" jest filmem złym. Intencje były jak najbardziej dobre, wykonanie mimo pewnej schematyczności utrzymuje bardzo dobry poziom, nawet scenariusz, który jest moim zdaniem obrzydliwie wręcz nudny i pełen klisz nie jest obiektywnie zły. To co mnie odpycha od filmu Chazelle'a to przesadna "amerykańskość".
-
Ścieżka dźwiękowa w Ekstazie, wypełniona klimatem niepokornej sceny punkowej, pomaga przetrwać ten wyczerpujący wizualnie seans.
-
Może i jest dziwnie napisany, nierówno zagrany i źle ilustrowany muzyką, ale udaje mu się działać nieźle na poziomie emocjonalnym. Podobno. Moja analityczno-krytkancka percepcja w połączeniu z moimi dramaturgicznymi obsesjami nie pozwoliły mi na "wsiąknięcie" w historię, ale znajomi i wyczucie podpowiada mi, że jest to możliwe, a może nawet i prawdopodobne.
-
Oferuje ucztę dla zmysłów. Niezależnie od snutych tu analiz, największym zyskiem z projekcji jest wydobycie emocji, o których istnieniu mogliśmy zapomnieć w codziennym pędzie.
-
Jest to jedno z tych niezależnych dzieł, które doskonale wpisuje się w mainstream, oryginalność strukturalną zostawiając gdzieś obok. Nieuczciwe byłoby jednak stwierdzenie, że sam film nie jest oryginalny w fabularnym pomyśle, będącym trzonem całej historii.