
- 43% pozytywnych
- 9 krytyków
- 53% pozytywnych
- 19 użytkowników
Student wydziału prawa na Yale wraca do rodzinnego miasteczka, gdzie mierzy się z historią rodziny, lokalnymi wartościami i amerykańskim snem.
- Aktorzy: Amy Adams, Glenn Close, Haley Bennett, Freida Pinto, Daniel R. Hill i 15 więcej
- Reżyser: Ron Howard
- Scenariusz: Vanessa Taylor
- Premiera światowa: 11 listopada 2020
- Ostatnia aktywność: 16 stycznia
- Dodany: 24 listopada 2020
-
4.8Negatywnie oceniony przez krytyków
-
43%pozytywnych
-
9krytyków
-
9recenzji
-
7ocen
-
3pozytywne
-
4negatywne
-
-
5.4Negatywnie oceniony przez użytkowników
-
53%pozytywnych
-
19użytkowników
-
7recenzji
-
19ocen
-
10pozytywnych
-
9negatywnych
-
-
Recenzje krytyków
-
Howard nie jest zainteresowany dogrzebaniem się do prawdy o prowincjonalnej Ameryce, preferuje egzaltowaną bajkę uczesaną pod masowe gusta.
-
Niestety "Elegia dla bidoków" pokazuje, że Ron Howard nadal nie potrafi nakręcić niczego porządnego od 7 lat.
-
Wspaniale, że Netflix coraz częściej daje nam ambitne dramaty do oglądania, ale po rewelacyjnym "Diable wcielonym", na kolejny tak zachwycający obraz przyjdzie nam jeszcze chwilę poczekać.
-
Spodziewałem się katastrofy w rodzaju Nostalgii Anioła Petera Jacksona, a dostałem całkiem przyjemny seans, który, co prawda, problemy traktuje bardzo pobieżnie, ale może zostać w pamięci dzięki aktorstwu.
-
Charakteryzuje się prostotą, podobnie jak mieszkańcy krainy, na której rozgrywa się akcja. I choć z prezentowanego świata, "niczym z otwartej rany, wyciekają miejsca pracy i nadzieja", jak pisze Vance, autor literackiego pierwowzoru, to jest to kino optymistyczne, skąpane w ciepłych barwach słońca, nieprzypominających koloru rdzy.
-
Pozostaje jedynie żałować, że adaptacja mająca podstawy do bycia społeczno-politycznym głosem Ameryki w ostatecznym rozrachunku przeistoczyła się w rzewliwy melodramat. Były obietnice, a skończyło się na niczym. Jak w polityce.
-
Recenzje użytkowników
-
Ciekawe wykorzystanie retrospekcji i flashbacków. Społeczny wymiar historii. Widać trudności adaptacyjnej, jednak wyrazistość bohaterów pozwala identyfikować się z historią. Żeby taki film ominął kina to bardzo przykry efekt COVID.
-
Nowy film Howarda to poprawna do bólu opowieść o klanie rodziny nieperfekcyjnej w każdym calu.Poprawny na tyle,że to obraz mocno przeciągnięty,z dość słabym scenariuszem,momentami mozolnym tempem i nijakimi dialogami.Narracja w pierwszej części siada, później jest o wiele lepiej po to aby na koniec znowu wpaść w pewne mało ciekawe tony.Jedynie broni się aktorstwo,Close i Adams tworzą krwiste,pierwszorzędne role emanujące szeroką gamą emocji.I chyba w sumie tyle.Zawiodłem się na tej pozycji.
-
To był ciekawy temat, z którego dało się wycisnąć sporo, ale jako, że Ron Howard nie zrobił żadnego dobrego filmu od 7 lat to wyszło jak wyszło. Do tego nie pomaga chaotyczny montaż oraz przeszarżowane aktorstwo.
-
Dramat rodzinny, ale pod płaszczykiem bezpiecznego Hollywood, dlatego może ciężko uwierzyć w sporo zdarzeń. Bawiłem się względnie dobrze bo nie miałem żadnych wyższych oczekiwań względem tego filmu. Ale rozumiem większość zarzutów. Howard ma kilka asów, bo np. relacja babci i JD jest czymś co ogląda się z przyjemnością. Samo aktorstwo Glenn Close na pewno zasługuje na kilka nagród. Zaskakująco dobrze wypada także Haley Bennett. Niestety Adams mam wrażenie, że za bardzo szarżuje.
-
Trudno określić film tak dziwny i niezrozumiały dla mnie. Jednak nie zostawił on pozytywnych wrażeń
-
Nie jest to bardzo dobry film, nie jest to też film tak zły jak krzyczą recenzenci. Przy ekranie trzymała mnie przede wszystkim ciekawa i dająca do myślenia historia, no i fantastyczna gra aktorska (wiem, wiem, były szarże, ale co z tego, skoro niemal każda kreacja wywarła na mnie wrażenie). Jednak zacząłem odczuwać irytację przez bohaterów, kiedy musiałem po raz któryś oglądać ich wrzaski i kłótnie zamiast konstruktywnych rozmów. No i po montażu widać, że sporo materiału wyleciało.
-
"Sami wybieramy swój los" Historia ku pokrzepieniu serc pokazująca że z patologicznej rodziny (ale rodziny) można się wyrwać, tyle że to historia jakich wiele (i niekoniecznie trzeba odbywać podróż gdzieś na "zadupie" USA :/ ). Close i Adams dobrze weszły w role ale ... bez przesady z tymi zachwytami
-
Najlepsze recenzje użytkowników
-
Nowy film Howarda to poprawna do bólu opowieść o klanie rodziny nieperfekcyjnej w każdym calu.Poprawny na tyle,że to obraz mocno przeciągnięty,z dość słabym scenariuszem,momentami mozolnym tempem i nijakimi dialogami.Narracja w pierwszej części siada, później jest o wiele lepiej po to aby na koniec znowu wpaść w pewne mało ciekawe tony.Jedynie broni się aktorstwo,Close i Adams tworzą krwiste,pierwszorzędne role emanujące szeroką gamą emocji.I chyba w sumie tyle.Zawiodłem się na tej pozycji.
-
Trudno określić film tak dziwny i niezrozumiały dla mnie. Jednak nie zostawił on pozytywnych wrażeń
-
"Sami wybieramy swój los" Historia ku pokrzepieniu serc pokazująca że z patologicznej rodziny (ale rodziny) można się wyrwać, tyle że to historia jakich wiele (i niekoniecznie trzeba odbywać podróż gdzieś na "zadupie" USA :/ ). Close i Adams dobrze weszły w role ale ... bez przesady z tymi zachwytami
-
To był ciekawy temat, z którego dało się wycisnąć sporo, ale jako, że Ron Howard nie zrobił żadnego dobrego filmu od 7 lat to wyszło jak wyszło. Do tego nie pomaga chaotyczny montaż oraz przeszarżowane aktorstwo.
-
Nie jest to bardzo dobry film, nie jest to też film tak zły jak krzyczą recenzenci. Przy ekranie trzymała mnie przede wszystkim ciekawa i dająca do myślenia historia, no i fantastyczna gra aktorska (wiem, wiem, były szarże, ale co z tego, skoro niemal każda kreacja wywarła na mnie wrażenie). Jednak zacząłem odczuwać irytację przez bohaterów, kiedy musiałem po raz któryś oglądać ich wrzaski i kłótnie zamiast konstruktywnych rozmów. No i po montażu widać, że sporo materiału wyleciało.