-
44recenzje
-
44oceny
-
28pozytywnych
-
16negatywnych
-
5.8średnia
-
64%pozytywnych
-
1.0odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Choć początkowo serial prezentuje raczej śmieszną niż straszną twarz transhumanizmu, kolejne zwroty akcji sprawiają, że "Upload" z każdym odcinkiem coraz bardziej przypomina mroczne wizje znane z "Czarnego lustra". Żarty coraz częściej ustępują analizie współczesnych relacji międzyludzkich i roli, jaką pełni w nich nowoczesna technologia, a ukryci za goffmanowskimi maskami bohaterowie często okazują się kimś zupełnie innym, niż pierwotnie zakładaliśmy.
-
Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że "Królowi tygrysów" bliżej niż do szlachetnych założeń nurtu cinéma-vérité jest do tabloidowych skandali rodem z "The Jerry Springer Show". Ameryka oczami twórców serialu to kraj, w którym przeciętność jest dla frajerów - dlaczego ktoś miałby zadowolić się kotem, skoro za odpowiednią opłatą może głaskać tygrysa? Trudno jednak zaprzeczyć, że właśnie takie atrakcje przyciągają nas przed ekrany i każą odtwarzać odcinek za odcinkiem.
-
Warto obejrzeć dla autoironicznej kreacji Willema Dafoe. Dwugodzinna psychodrama jest popisem możliwości aktora. Typowe dla Abla Ferrary tendencje do ubarwiania historii chrześcijańskim mistycyzmem i narcystyczne przymierzanie się do figury Zbawiciela sprawiają jednak, że dzieło traci na lekkości. Tym samym trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej niż widowni było ono potrzebne samemu Ferrarze jako rodzaj autoterapii.
-
Nie mam złudzeń, że "365 dni" stanie się boxoffice'owym hitem - rozentuzjazmowane fanki twórczości pisarki i przystojnego Włocha z pewnością tłumnie ruszą do kin. Szkoda tylko, że walentynkowym hitem A.D. 2020 będzie nie tyle film erotyczny, co hołdujący toksycznym zachowaniom rapey movie.
-
"Kłamstewko" to bowiem film-oksymoron. Śmiech miesza się w nim ze łzami, miłość wyraża się za pomocą obojętności, a lokalne obyczaje z łatwością dają się przetłumaczyć na uniwersalny język.
Najwyżej ocenione
-
Jest więc w gruncie rzeczy piękną i pouczającą historią o poszukiwaniu własnego miejsca oraz sile przyjaźni. A że wypełnioną żartami balansującymi czasem na granicy dobrego smaku? Cóż, nie każdy superbohater musi być heavymetalowcem z ciągotami do hardkorowego rapu.
-
Ze względu na mocne zakorzenienie w realiach Stanów Zjednoczonych polscy widzowie mogą potraktować przedstawione we "Wdowach" tło polityczno-społeczne jako urozmaicenie dynamicznej akcji. Dla Amerykanów z pewnością będzie to głos, który odbije się czkawką przeciwnikom ruchu #metoo i zwolennikom znanego z seksistowsko-ksenofobicznych zapędów prezydenta Donalda Trumpa.
-
Alexandre Aja po mistrzowsku rozgrywa napięcie, nawet na chwilę nie pozwalając widzowi złapać oddechu.
-
Jeśli planujecie zobaczyć "Extremely Wicked, Shockingly Evil and Vile" oraz "One Upon a Time in Hollywood", dopiszcie dzieło argentyńskiego reżysera do listy obowiązkowych filmów 2019 roku.
-
"Kłamstewko" to bowiem film-oksymoron. Śmiech miesza się w nim ze łzami, miłość wyraża się za pomocą obojętności, a lokalne obyczaje z łatwością dają się przetłumaczyć na uniwersalny język.
Najniżej ocenione
-
Choć "After", zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej, jest dziełem ciężko strawnym, trudno nie zauważyć w nim miłości do... literatury. Być może ktoś zainteresuje się powieściami, o których dyskutują bohaterowie, i sięgnie po prozę Jane Austen lub "Wielkiego Gatsby'ego". Wprawdzie trudno przewidzieć, czy zderzenie z tak ambitną literaturą nie skończy się szokiem, ale za tę promocję czytelnictwa przyznaję drugą gwiazdkę.
-
Ogląda się jak półtoragodzinny odcinek "Trudnych spraw" przefiltrowany przez TVN-owską wizję Polski A.
-
Nie mam złudzeń, że "365 dni" stanie się boxoffice'owym hitem - rozentuzjazmowane fanki twórczości pisarki i przystojnego Włocha z pewnością tłumnie ruszą do kin. Szkoda tylko, że walentynkowym hitem A.D. 2020 będzie nie tyle film erotyczny, co hołdujący toksycznym zachowaniom rapey movie.
-
Teoretycznie film Sokolova ma wszystko, co miłośnicy czarnych komedii lubią najbardziej. Krew tryska fontannami, głowy bohaterów są pełne makabrycznych pomysłów na zadanie przeciwnikowi bólu, a dialogi skrzą się wulgaryzmami. W praktyce, jak na historię mającą zapewnić widzowi niezobowiązującą zabawę, "Zdychaj, tatulku!" jest dziełem niemiłosiernie nużącym.
-
To, co dostaniecie, jest kwintesencją przeciętnego i przewidywalnego straszaka, jakich wiele pojawia się w kinach przed zbliżającym się Halloween.
Odrębnie ocenione
-
Teoretycznie film Sokolova ma wszystko, co miłośnicy czarnych komedii lubią najbardziej. Krew tryska fontannami, głowy bohaterów są pełne makabrycznych pomysłów na zadanie przeciwnikowi bólu, a dialogi skrzą się wulgaryzmami. W praktyce, jak na historię mającą zapewnić widzowi niezobowiązującą zabawę, "Zdychaj, tatulku!" jest dziełem niemiłosiernie nużącym.
-
To, co dostaniecie, jest kwintesencją przeciętnego i przewidywalnego straszaka, jakich wiele pojawia się w kinach przed zbliżającym się Halloween.
-
Nie do końca sprawdzają się jako horror, są jednak dobrym przykładem zmian, jakie pod wpływem aktualnych wydarzeń zachodzą w kinie gatunkowym.
-
Ogląda się jak półtoragodzinny odcinek "Trudnych spraw" przefiltrowany przez TVN-owską wizję Polski A.
-
Warto obejrzeć dla autoironicznej kreacji Willema Dafoe. Dwugodzinna psychodrama jest popisem możliwości aktora. Typowe dla Abla Ferrary tendencje do ubarwiania historii chrześcijańskim mistycyzmem i narcystyczne przymierzanie się do figury Zbawiciela sprawiają jednak, że dzieło traci na lekkości. Tym samym trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej niż widowni było ono potrzebne samemu Ferrarze jako rodzaj autoterapii.