Czarne święta

Zamiast pójść kompletnie w stronę pokręconego slashera albo poważnego horroru z przekazem, próbuje obu konwencji co nie wychodzi mu ostatecznie na dobre.

Wypada najlepiej, kiedy po prostu skupia się na byciu slasherem. Gdy skupia się na poważniejszych tematach, wypada niezbyt dobrze. To po prostu kolejny przeciętny film Blumhouse, który zapomnicie parę godzin po seansie.

Niby celuje w jakieś pro-feministyczne przesłanie, ale wychodzi mu to tak łopatologicznie, że powstaje z tego seksistowska parodia, obraźliwa dla obu stron.

feministyczny horror

Kompletnie nic nie ma wspólnego z oryginałem. W zamian ma okropny społeczny komentarz i jeszcze bardziej bzdurną wojnę płci. To nawet nie jest horror!

Nic ciekawego, mimo że Imogen stara się jak może.

Mi się ten film podobał, nie nudziłem się..

Gdy jest jeszcze zwyczajnym slasherem nawet miło się ogląda. Później jest gorzej. Co to w ogóle za film, że nie umie go wybronić nawet Imogen Poots? Sick.