-
Jedna z najlepszych adaptacji Stephena Kinga od lat,kontynuacjia Lśnienia i opowieść o dalszych losach Dana Torrenca wciąga od pierwszej sceny i nie daje odpocząć do końca a koniec to spektakularny majstersztyk .Doskonałe aktorstwo ,doskonały klimat,ciekawa muzyka i napięcie z elementami grozy.Czytałem książkę przed zobaczeniem filmu i dobrze zrobiłem gdyż nie przepadam za horrorami a ten ma te momenty grozy 9/10
-
mało zajmujące, a przede wszystkim za długie, chociaż może jak ktoś złapie klimat to się wdroży - ciekawe ujęcia, dobry montaż, świetna scenografia, recenzja: https://www.wodaiogien.com/single-post/2019/11/20/Doktor-Sen-–-Lśnienie-ocena-510
-
Zamiast odwoływać się co chwilę do Lśnienia i polegać wyłącznie na nim, obiera inny kierunek i dostarcza bardzo dobrze zrealizowany dramat z drobnymi elementami horroru. Nawet jego czas trwania kompletnie mi nie przeszkadzał, bo chłonąłem tą całą świetnie budowaną atmosferę. Na plus jeszcze obsada oraz postacie.
-
Nie lśni jak dzieło Kubricka, ale porównań z klasykiem należy unikać. Jako samodzielny horror buduje spójną, ciekawą i dobrze zagraną (błyszczy Kyliegh Curran) historię. Zgrabnie wprowadza w niepokój, nie okłada widza ciągle jump scare'ami. Wartościowy jest wątek alkoholowy, który wyraźnie prześwietla postać "doktora". Film chce zadowolić fana Kinga i Kubricka, tego drugiego zwłaszcza w dzielącym publikę finałowym segmencie. Mnie zabrakło jedynie solidnej muzyki i zapadających w pamięć scen.
-
Jak nie przepadam za "Lśnieniem" tak i z tym dziełem jest mi niezbyt po drodze. Zbyt szybko przeskakuje pomiędzy różnymi wątkami. Mimo, że jest zdecydowanie za długi to i tak przez to, że jest podzielony na trzy części, akcja nie angażuje w takim stopniu jak powinna. Myślę, że zbyt szybko "wyparowali", przez co nie czuć było żadnego zagrożenia. Głównym bohaterom wszystko przychodziło zbyt łatwo. Podsumowując i tak bardzo cenię Flanagana.
-
Sukcesem "Doktora Sen" jest fakt, iż pomimo tego, że mocno trzyma się "Lśnienia", nie próbuje na siłę stać się filmowym arcydziełem. Ma swoją tożsamość i idzie własnymi torami, kierując się ku rozrywce i wprowadzając znacznie więcej elemntów "Kingowskiej" fantazji. Muszę napisać o Rebecce Ferguson. Do tej pory żadna jej rola nie przypadła mi do gustu, prawdopobnie po raz pierwszy, bardzo mi się podobała.