Ewelina Leszczyńska
Krytyk-
Niezależnie od tego, z jaką opcją polityczną się identyfikujemy, "Różyczka 2" jest filmem, który warto zobaczyć. Kidawa-Błoński nie narzuca w nim swoich poglądów, lecz analizuje mechanizmy stojące za spektaklem, jakim jest kampania wyborcza. To sprawnie zrealizowany thriller polityczny kładący nacisk na wykorzystywanie historii do celów rządu.
-
Niestety żadne pieniądze - ani te wydane przez widzów, ani wyłożone na produkcję - nie są wyznacznikiem jakości. W tym przypadku nawet Bóg nie pomoże.
-
Całkiem udana satyra na współczesną Polskę.
-
Jeśli porzuciliście już nadzieję na trzeci sezon "Mindhuntera", "Czarny ptak" to godna rekompensata.
-
Niestety "Ms. Marvel" to jeden z tych seriali, które dają mniej, niż obiecują. Włączenie superbohaterskiej narracji w schematy fabularne teen dramy, które świetnie sprawdza się w przypadku Spider-Mana, nie służy historii Kamali. Nie działa ona ani jako metaforyczna opowieść o odkrywaniu własnej tożsamości, ani jako rozrywka spod znaku MCU. Jeśli więc liczyliście na rewolucję, będziecie musieli na nią jeszcze poczekać.
-
Choć początkowo serial prezentuje raczej śmieszną niż straszną twarz transhumanizmu, kolejne zwroty akcji sprawiają, że "Upload" z każdym odcinkiem coraz bardziej przypomina mroczne wizje znane z "Czarnego lustra". Żarty coraz częściej ustępują analizie współczesnych relacji międzyludzkich i roli, jaką pełni w nich nowoczesna technologia, a ukryci za goffmanowskimi maskami bohaterowie często okazują się kimś zupełnie innym, niż pierwotnie zakładaliśmy.
-
Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że "Królowi tygrysów" bliżej niż do szlachetnych założeń nurtu cinéma-vérité jest do tabloidowych skandali rodem z "The Jerry Springer Show". Ameryka oczami twórców serialu to kraj, w którym przeciętność jest dla frajerów - dlaczego ktoś miałby zadowolić się kotem, skoro za odpowiednią opłatą może głaskać tygrysa? Trudno jednak zaprzeczyć, że właśnie takie atrakcje przyciągają nas przed ekrany i każą odtwarzać odcinek za odcinkiem.
-
Warto obejrzeć dla autoironicznej kreacji Willema Dafoe. Dwugodzinna psychodrama jest popisem możliwości aktora. Typowe dla Abla Ferrary tendencje do ubarwiania historii chrześcijańskim mistycyzmem i narcystyczne przymierzanie się do figury Zbawiciela sprawiają jednak, że dzieło traci na lekkości. Tym samym trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej niż widowni było ono potrzebne samemu Ferrarze jako rodzaj autoterapii.
-
Nie mam złudzeń, że "365 dni" stanie się boxoffice'owym hitem - rozentuzjazmowane fanki twórczości pisarki i przystojnego Włocha z pewnością tłumnie ruszą do kin. Szkoda tylko, że walentynkowym hitem A.D. 2020 będzie nie tyle film erotyczny, co hołdujący toksycznym zachowaniom rapey movie.
-
"Kłamstewko" to bowiem film-oksymoron. Śmiech miesza się w nim ze łzami, miłość wyraża się za pomocą obojętności, a lokalne obyczaje z łatwością dają się przetłumaczyć na uniwersalny język.
-
Otwarcie i bez wstydu korzystając ze schematów fabularnych wypracowanych na przestrzeni lat przez kolejne odsłony "Obcego", reżyser nie rości sobie większych, artystycznych pretensji. Za cel obiera dostarczenie publiczności gatunkowej rozrywki na najwyższym poziomie. Jego film ma być przede wszystkim sprawnie zrealizowanym horrorem science fiction, który za sprawą blockbusterowego przesytu i nadmiaru atrakcji będzie wbijał widza w fotel.
-
Ogląda się jak sprawnie zrealizowany akcyjniak. Twórcy dbają jednak, aby zasiadające na widowni dzieciaki wyniosły z filmu coś więcej niż kilka ciętych ripost i nieprzyzwoitych żartów.
-
O ile w "Morderczej oponie" Dupieux nie żałował sobie nonsensów, maksymalnie utrudniając widzowi utożsamienie się z nietypowym protagonistą, tak w "Deerskin" stawia na bardziej subtelne środki wyrazu. W ten sposób udaje mu się stworzyć najbardziej przystępne ze wszystkich dotychczasowych dzieł.
-
Nie do końca sprawdzają się jako horror, są jednak dobrym przykładem zmian, jakie pod wpływem aktualnych wydarzeń zachodzą w kinie gatunkowym.
-
Trzeba jednak zaznaczyć, że przy całym ciężarze bagażu emocjonalnego, jaki Labeouf składa na barki widowni, "Słodziak" jest filmem zaskakująco przystępnym, a zarazem niepozbawionym humoru. Jest to zasługa scenariusza, który mimo że skupia się na dramatycznych wydarzeniach, nie zamyka się na zabawne, często absurdalne pomysły, ale też świetnie zgranego aktorskiego tria sprawnie prowadzonego przez stojącą za kamerą Almę Har'el.
-
Ogląda się jak półtoragodzinny odcinek "Trudnych spraw" przefiltrowany przez TVN-owską wizję Polski A.
-
Nawet jeśli "Doktor Sen" nie może się równać ze "Lśnieniem", będzie wspominany jako jedna z bardziej udanych adaptacji prozy bestsellerowego powieściopisarza.
-
Teoretycznie film Sokolova ma wszystko, co miłośnicy czarnych komedii lubią najbardziej. Krew tryska fontannami, głowy bohaterów są pełne makabrycznych pomysłów na zadanie przeciwnikowi bólu, a dialogi skrzą się wulgaryzmami. W praktyce, jak na historię mającą zapewnić widzowi niezobowiązującą zabawę, "Zdychaj, tatulku!" jest dziełem niemiłosiernie nużącym.
-
Jak na porządną baśń przystało, "Czarownica 2" nie ogranicza się do dostarczania rozrywki. Nawet jeśli płynący z niej morał w jakimś stopniu powiela prawdy przekazane nam w pierwszej części, to niesie ze sobą jeszcze jedną naukę, której wartość jest nieoceniona: pokazuje dziewczynkom i młodym kobietom, że mają tę moc.
-
Zarówno sytuacja dramaturgiczna, jak i przyjęta przez reżyserów strategia łączenia estetyki gore z humorem przywodzi na myśl głośne "Uciekaj" Jordana Peele'a. Z wiadomych przyczyn twórcy nie skupiają się na kwestii rasowej, wykorzystują jednak okazję, by stworzyć satyrę na klas wojnę klas. Wyszło im to zdecydowanie lepiej niż próba zrealizowania hardkorowej wersji "Dziecka Rosemary".
-
To, co dostaniecie, jest kwintesencją przeciętnego i przewidywalnego straszaka, jakich wiele pojawia się w kinach przed zbliżającym się Halloween.
-
Alexandre Aja po mistrzowsku rozgrywa napięcie, nawet na chwilę nie pozwalając widzowi złapać oddechu.
-
Istnieje oczywiście prawdopodobieństwo, że za tym niezbyt fortunnym tłumaczeniem dialogów stał szlachetny cel pokazania, iż demonizowane przez niektóre media i polityków gender nie jest żadną złowrogą ideologią. W końcu kto powiedział, że wielkie wilcze łapska są stworzone do bicia słabszych i nie mogą tworzyć szydełkiem wymyślnych ściegów? Jeśli jednak tak było, jest to iście niedźwiedzia przysługa.
-
Krwawych scen nie ma tu wprawdzie dużo, są one jednak tak odrealnione, że często grymas grozy na twarzy widza zmienia się w śmiech. Na szczęście nie jest to poziom produkcji niesławnej wytwórni Asylum, lecz dzieło, w którym doskonałe wyważenie estetyki gore i czarnego humoru przywodzi na myśl "Martwicę mózgu".
-
Nie sposób pozbyć się wrażenia, że Lars Kraume podchodzi do swojego scenariusza jak znudzony belfer, który po raz kolejny musi powtórzyć swoim podopiecznym nudną lekcję. Niestety, raczej nie zapisze się ona złotymi zgłoskami w historii kinematografii.
-
"Paskudy" nie tylko bawią, ale przede wszystkim przekazują najmłodszym niezwykle ważną lekcję: nikt nie jest idealny i to jest OK.
-
Tym samym, mimo że nie ogląda się go najgorzej, "Brightburn" jest klasycznym przykładem dzieła, które nie dorasta do oczekiwań, jakie specjaliści od marketingu rozniecili jeszcze na etapie produkcji.
-
Zac Efron doskonale odnalazł się jako zgrywający niewiniątko szaleniec, który cynicznie zjednuje sobie sympatię kolejnych osób.
-
Choć "After", zarówno w wersji książkowej, jak i filmowej, jest dziełem ciężko strawnym, trudno nie zauważyć w nim miłości do... literatury. Być może ktoś zainteresuje się powieściami, o których dyskutują bohaterowie, i sięgnie po prozę Jane Austen lub "Wielkiego Gatsby'ego". Wprawdzie trudno przewidzieć, czy zderzenie z tak ambitną literaturą nie skończy się szokiem, ale za tę promocję czytelnictwa przyznaję drugą gwiazdkę.
-
-
Choć nie sposób odmówić autorowi "Klubu Włóczykijów" erudycji, trudno oprzeć się wrażeniu, że fabuła jego najnowszego dzieła jest jedynie pretekstem do odtworzenia scen z ulubionych filmów z dzieciństwa. Tym samym liczne nawiązania do hitów ery VHS zapewne wzbudzą większe uznanie wśród towarzyszących swym pociechom dorosłych niż u stanowiącej grupę docelową młodzieży.
-
Gdyby Słońce miało nagle eksplodować, zmiatając naszą planetę z powierzchni wszechświata, nie żałowałabym, że ostatnim filmem, jaki widziałam, jest "Przepraszam, że przeszkadzam".
-
W rezultacie otrzymujemy dzieło solidnie zrealizowane, lecz pozbawione polotu, o którym zapomina się praktycznie w chwili opuszczenia sali kinowej. Takie właśnie filmy - plastikowe jak lalka Barbie - powstają, kiedy skupiony na stronie wizualnej reżyser zapomina, że widz wymaga przede wszystkim ciekawej historii.
-
Jeśli więc podobał Wam się "Exterminator", to jego fiński kuzyn również przypadnie Wam do gustu. Przede wszystkim jednak idźcie na "Heavy Trip" dla symfonicznego postapokaliptycznego, kruszącego renifery, obrażającego Chrystusa ekstremalnego wojenno-pogańskiego metalu z Fenoskandii. Gwarantuję, że nie usłyszycie nic bardziej metalowego.