Właściciel kurtki z jeleniej skóry postanawia dla niej unicestwić wszystkie inne kurtki świata.
- Aktorzy: Jean Dujardin, Adèle Haenel, Albert Delpy, Coralie Russier, Laurent Nicolas i 15 więcej
- Reżyser: Quentin Dupieux
- Scenarzysta: Quentin Dupieux
- Premiera kinowa: 3 stycznia 2020
- Premiera światowa: 15 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 27 sierpnia
- Dodany: 13 lipca 2019
-
W gruncie rzeczy "Deerskin" łatwo da się utożsamić ze swoim głównym bohaterem, i tym ludzkim i materialnym. Jest odrobinę nie w modzie, ale przy tym ma zdolność w przyciąganiu uwagi i ciekawości. Można się prześcigać w określaniu go wymyślnymi terminami jak "retro" czy "vintage", lecz ja po prostu nazywam to kawałkiem osobnego, lecz przyzwoitego kina.
-
Jest przyjemnym seansem.Dobrą absurdalną komedią, która budzi więcej śmiechu niż byśmy tego chcieli. Film trwa stosunkowo krótko, ale przynajmniej nie jest rozwleczony i nie nuży.
-
Powstał film nie będący tylko głupim pomysłem, który prędko przestaje bawić, ale pełnoprawna, warta uwagi produkcja z świetną rolą Jeana Dujardina oraz precyzyjnym scenariuszem.
-
Absurdalne, groteskowe dzieło, którego głównym bohaterem jest kurtka z frędzlami.
-
Jeśli cenicie sobie bezprecedensowe poczucie humoru i surrealistyczną wyobraźnię reżyserską, Deerskin to film, który wprost musicie zobaczyć. Polecam go wszystkim, którzy pragną zaskoczenia i mają dość nieustannego zamykania filmów w ramy logiki i normalności.
-
Wymyka się wszelkim próbom gatunkowego "ometkowania": stanowi totalnie bezkompromisowe połączenie surrealistycznego humoru i krwawego thrillera o popadającym w coraz większą psychozę mordercy.
-
Precyzyjna i przemyślana historia z fenomenalnie dobranym odtwórcą głównej roli, dostarczająca wrażeń intelektualnych, artystycznych i czysto rozrywkowych.
-
Jazda bez trzymanki. Prawdziwe nowohoryzontowe dziwactwo, leżące gdzieś między prowincjonalnym humorem Małego Quinquina, jatką Tarantino, a spokojem narracyjnym Holy Motors.
-
O ile w "Morderczej oponie" Dupieux nie żałował sobie nonsensów, maksymalnie utrudniając widzowi utożsamienie się z nietypowym protagonistą, tak w "Deerskin" stawia na bardziej subtelne środki wyrazu. W ten sposób udaje mu się stworzyć najbardziej przystępne ze wszystkich dotychczasowych dzieł.
-
To, co u twórcy "Bękartów wojny" momentami wydaje się nazbyt wymuszone i jedynie popisowe, u Quentina Dupieux w najgorszym przypadku stanie się sceną ad absurdum, w najlepszym ciekawą, spowitą groteską, obserwacją na temat współczesnego świata.
-
To dowód na to, że z każdego tematu można zrobić film, jeżeli tylko ma się na niego pomysł. Quentinowi Dupieux ta sztuka się udaje. Stwarza bowiem jeden z najlepszych filmów o niczym, jaki kiedykolwiek mieliście okazję zobaczyć.
-
Absurdalna komedia, ale gdzieś tam pod tym groteskowym płaszczem tli się pewna mądrość. Taka złota myśl, może i banalna, a jakże prawdziwa.
-
Niezależnie od wybranej perspektywy skąpany w sennych beżach obraz intelektualnie ożywia i nawet jeśli nie pozwoli wysnuć sensownych wniosków, sprawia przyjemność samą ich obietnicą.
-
Dupieux tworzy skromny, ale pojemny obraz, w którym mówi również o samotności i trudach procesu twórczego. To fascynująca czarna komedia, która bawi, porusza i zaskakuje.
-
Reżyser "Opony" i "Reality" wraca do formy. Znów stworzył przedziwną historię, z surrealistycznym humorem i gęstą, lekko uwierającą atmosferą.
-
Dupieux z właściwym sobie wdziękiem balansuje pomiędzy kinem artystycznym a kinem klasy B.
-
Dla samego duetu Dujardin i Haenel warto zobaczyć Deerskin, a gdy dodamy do tego absurdalny humor, to będzie seans nie do szybkiego zapomnienia.
-
Kolejny oryginalny pomysł, którym uraczył nas twórca. Znów udało mu się wykorzystać fabularną przemoc do wprawienia nas w dobry nastrój. Autorowi pozostaje jedynie życzyć, by czasami przypomniał sobie o tym, że jej konsekwencje najbardziej dotykają nie nas, a jego własnych bohaterów.
-
Żeby nie było: to część mojej interpretacji, bo sam Dupieux twierdzi, że nie ma sensu szukać sensu. Że z obecności sensu można sobie tutaj co najwyżej zakpić. Podobnie jak z kina. Deerskin to może w głównej mierze właśnie kino o kinie.
-
Brutalna prawda: nie można nauczyć się surrealizmu, surrealizm trzeba mieć we krwi, jak zatrute geny po dziadku wariacie.
-
Owszem, to nie jest zbyt mądra konstatacja. Owszem, to nie ma sensu. Ale czy kino musi mieć sens? Czasami frędzle wystarczą.
-
Nie krzyczy, nie moralizuje i nie ocenia - po prostu przedstawia serię wydarzeń, w których postać poddaje się wewnętrznej serii impulsów. Często prowadzi to do naprawdę śmiesznych, niedorzecznych wydarzeń, ale na zwyczajnym ludzkim poziomie seans pozostaje bardzo przyjemnym doświadczeniem.
-
Dupieux ponownie zrobił film krótki, ale taki, o którym myśli się długo po seansie. Nie ma tu wskazówek interpretacyjnych, ani odpowiedzi wprost. Wcale nie ma tu żadnych odpowiedzi. Jest natomiast kawał solidnego kina, które interpretujemy jako wybraną metaforę, bądź przyjmujemy dosłownie, z całym inwentarzem.
-
Dupieux swój oryginalny pomysł wyciska do końca, na dodatek dodając do niego kolejne szalone wątki. Ale nie przesadza, zachowuje umiar i czystość narracji, dba o dyscyplinę, dzięki której "Deerskin" wygląda na dzieło wyjątkowo niskobudżetowe, niemal amatorskie, co znakomicie współgra z fabułą.
-
Quentin Dupieux wspaniale bawi się widzami, sprawiając, że "Deerskin" jest nie tylko wyborną czarną komedią, ale też filmem zmuszającym do myślenia. Ach, co to jest za kino! Przepięknie nakręcone i jeszcze lepiej zagrane 77 minut szalonej jazdy bez trzymanki, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. Quentin Dupieux znowu z RIGCzem.
-
Końcówka obrazu trochę kuleje i mogłaby być bardziej widowiskowa, ale ogólnie seans upływa w miłej, luźnej atmosferze. "Deerskin" to nietypowa produkcja filmowa, która powinna jednak zyskać swoich wiernych fanów. W szczególności wśród osób, które poszukują nietypowych doznań w kinie.