
-
141recenzji
-
101ocen
-
61pozytywnych
-
40negatywnych
-
6.0średnia
-
60%pozytywnych
-
1.3odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Siłą, która tak naprawdę animuje ten walc robotów, jest wola scenarzysty i reżysera w jednej osobie. Alex Garland to bardzo kompetentny demiurg. Imponuje to, jak klarownie prowadzi historię ocierającą się o tak wysoki poziom abstrakcji.
-
Bracia Safdie sukcesywnie rozwijają własną, charakterystyczną wizję Nowego Jorku, różną od tej, jaką można znaleźć w filmach Woody'ego Allena.
-
Brutalna prawda: nie można nauczyć się surrealizmu, surrealizm trzeba mieć we krwi, jak zatrute geny po dziadku wariacie.
-
Flanagan nie tylko kopiuje ikoniczną scenerię, ale i trawestuje słynne sceny. Bez względu na to, czy kieruje nim pycha czy naiwność, wystawia się w ten sposób na bezpośrednie porównania z Kubrickiem - i ta konfrontacja po prostu nie może być dla niego korzystna.
-
"Moja gwiazda" trwa tyle, ile powinna, a mianowicie półtorej godziny. Reżyser gładko prześlizguje się po fabule, często uciekając się do elips i skrótów zmontowanych pod różne szlagiery, zarówno te nowsze, jak i te trochę starsze.
Najwyżej ocenione
-
Zaskakująco ambiwalentny film: brutalna kpina z amerykańskiego snu o równości połączona z jego cichą afirmacją.
-
László Nemes odrzuca szeroko zakrojone narracje i wyświechtane konwencje na rzecz nagiego doświadczenia, trudnego do wytrzymania sensorycznego piekła. To prawdopodobnie najbardziej dosadny film o Holokauście, jaki kiedykolwiek nakręcono.
-
Całość zachowuje spójność dzięki reżyserii Lee. Żadnych udziwnień, zabaw stylem i fajerwerków. Zamiast tego - powściągliwość i precyzja. Tak jak bohater "Płomieni" jest zagubiony, tak reżyser pozostaje bezwzględnie pewny siebie.
-
Jest w tym samym stopniu szorstkim, co wyrafinowanym filmem, stanowiącym wzorcowy przykład arthouse'owego kina akcji. To dzieło zbliżone do "Drive" Nicolasa Windinga Refna, ale przy tym znacznie trudniejsze w odbiorze: oferujące widzom delirium zamiast przyjemnego transu.
-
Filmowa rzeczywistość jest wyraźna, wręcz namacalna, a przy tym ma w sobie coś z dekadenckiego snu. Nadchodząca wraz z końcem seansu konieczność opuszczenia jej i wyjścia na ulicę wiąże się z niemałym dyskomfortem - i to właśnie on stanowi najlepszą miarę "Nici widmo".
Najniżej ocenione
-
Niewiele w tym prawdziwego kina, po seansie zostają w głowie tylko sceny rytualnych koncertów.
-
Jedno trzeba przyznać "Obliczu mroku": odznacza się bezwzględną zgodnością treści i formy. Film ten opowiada o udręczonej nastolatce i wygląda tak, jakby został zrealizowany przez udręczoną nastolatkę, mimo że jego reżyserem i zarazem scenarzystą jest Assaf Bernstein, który na chwilę obecną liczy sobie już czterdzieści osiem lat.
-
Na wskroś ubogie kino: oferujące zaledwie okruchy sensu i minimalną ilość ozdobników.
-
Nie ma sensu oglądać tych strachów z second-handu, skoro w kinach nadal grasuje "To".
-
"Czas mroku" jest w gruncie rzeczy niezobowiązującą bajką, w której Churchill pełni rolę kogoś w rodzaju mądrego, nieszkodliwie zdziwaczałego czarodzieja.
Odrębnie ocenione
-
Na ekranie zazwyczaj olśniewająca urodą Theron przepoczwarza się w męczennicę macierzyństwa. Wielkie zwały tłuszczu i obrzmiała twarz. Niechlujny ubiór, zrezygnowane pozy. To wszystko jest prezentowane widzom ze wściekłą nachalnością, której nie łagodzi raczej przeciętnej jakości humor.
-
Z tych traumatycznych konfrontacji nie płynie żaden ciekawy, wartościowy wniosek.
-
"Czas mroku" jest w gruncie rzeczy niezobowiązującą bajką, w której Churchill pełni rolę kogoś w rodzaju mądrego, nieszkodliwie zdziwaczałego czarodzieja.
-
Jest filmem-czytanką. Czymś w rodzaju sprasowanej do dwóch wymiarów wersji "Rób, co należy" Spike'a Lee. Pretekstowa i zarazem rozdęta fabuła zostaje tutaj ubrana w nachalną formę. Całość odznacza się efekciarstwem i patosem rodem z wystawnego hollywoodzkiego melodramatu.
-
Jest filmem bombastycznym, ale w pewien sposób kameralnym, kiczowatym, ale też pięknym, nadającym się bardziej do podziwiania niż przeżywania.