
Dwoje przyjaciół spędza czas u ekscentrycznej rodziny na prowincji.
- Aktorzy: Sabine Azéma, Jean-François Balmer, Jonathan Genêt, Johan Libéreau, Victória Guerra i 4 więcej
- Reżyser: Andrzej Żuławski
- Scenarzysta: Andrzej Żuławski
- Ostatnia aktywność: 2 stycznia 2024
- Dodany: 19 lipca 2016
-
Choć z pewnością nie spodoba się każdemu, jest wart uwagi.
-
Jest udaną adaptacją Gombrowicza, ale też fascynującą podróżą w głąb własnego mikrokosmosu. Warto odkryć w ten sposób skrywane fantazje, gdyż "Kosmos" to schyłkowe dzieło, którym Żuławski żegna się ze światem.
-
Odznacza się typowym dla tego reżysera upodobaniem do przeróżnych ekscesów.
-
Reżyser użył raczej oszczędnych środków i więcej w tym teatru niż kina, ale całkiem fajnie się oglądało. Głównie za sprawą fenomenalnego Jonathana Geneta, aktora o niezwykle plastycznej twarzy i hipnotyzujących oczach.
-
Imponuje brawurą, przekorą, wizyjnością oraz aurą niezwykłości i tajemnicy, ale tylko przez pierwszą połowę. Z czasem manieryzm Żuławskiego staje się trudny do zniesienia, a kolejne aktorskie szarże często prowadzą w niewiadomym kierunku.
-
Pożegnanie wielkiego reżysera w iście mistrzowskim stylu.
-
Ma coś, przez co o tym filmie nie da się zapomnieć.
-
Bardzo mocna pozycja w dorobku Żuławskiego. Pożegnanie z klasą.
-
Siła leży w tym, że reżyser przepuścił książkę przez własny krwiobieg, że wyłażą w nim, jak szwy, jego własne fobie. A jednocześnie przy całej "żuławskości" filmu czuć tu obsesje Gombrowicza, człowieka, którego nie przestawało zadziwiać, że ma u rąk palców pięć, zamiast 328584598208854.
-
Pomimo wielu swoich wad można uznać za kino godne uwagi. Chociażby ze względu na ciekawe aktorstwo, dobre wykończenie i świetnie obsadzonych aktorów. Fabuła natomiast posiada swoje wzloty i upadki i niestety prezentuje się najsłabiej z całego filmu.
-
Rekomenduję Kosmos jako hipnotyzujące doznanie będące autoanalizą twórczości Żuławskiego, komentarzem do jakości współczesnych relacji interpersonalnych, a także frywolną konstatacją na temat miłości samego reżysera.
-
Dziki rytm filmu, jego agresywność, histeryczna chaotyczność całkiem nieźle przekładają Gombrowicza na kino. Po przewrotnym finale trudno więc powiedzieć, czy "Kosmos" jest filmem udanym czy nie, na pewno jednak jest filmem wartym zobaczenia.
-
Erudycyjny, zabawny, smutny, miejscami nieznośny, w całości zachwycający.
-
Czy Żuławski przeczuwał, że "Kosmos" może być jego ostatnim filmem? Mogę się tylko domyślać, ale ta interpretacja Gombrowicza wydaje się zaskakująco stonowana na tle innych dokonań reżysera. Nie oznacza to, że nie jest szalony i pokręcony, jednocześnie potrafi przyciągnąć do siebie jak magnez. Cóż za paradoks.
-
Trudno o piękniejsze i mądrzejsze pożegnanie z kinem.
-
Chyba najbardziej abstrakcyjny projekt Żuławskiego, wierny gombrowiczowskiej idei przedstawienia świata wymykającego się zdolnościom poznawczym człowieka.
-
Zawiera w sobie wszystkie wady i zalety stylu reżysera.
-
Żuławski żegna się z widzami adaptacją Gombrowicza. Niepodrabialny styl obu mistrzów jest w metafizycznym i ironicznie zabawnym "Kosmosie" wyraźnie wyczuwalny.
-
Stanowi szczególny przykład przerostu formy nad treścią, jakby reżyser tak bardzo wczuł się w pisarza, że w pewnym momencie sam zaczął tworzyć fabułę.
-
Kto nie trawi kina Andrzeja Żuławskiego - aktorskiej nadekspresji, krzyków i szaleństwa, powtórzeń i niełatwych do wychwycenia puent i przytłaczającej erudycji reżysera, ten "Kosmos" powinien omijać szerokim łukiem. Kto jednak kino nadmiaru i obsesji twórcy "Opętania" ceni, w pożegnalnym filmie zmarłego w tym roku twórcy może rozkoszować się przez kilka seansów.
-
Kosmos pomimo niezrozumiałej "intrygi" wciąga.
-
Hipnotyzuje już od pierwszych scen i właśnie dlatego się w nim zakochałem i kupiłem niemal całkowicie.
-
Powracający po 14 latach enfant terrible polskiego kina zrobił jeden z najlepszych filmów w karierze. "Kosmos" to jego powrót do wielkości.
-
Oryginalny, nienachalnie filozoficzny projekt pisarza twórca "Opętania" przerobił na erudycyjną grę, w którą grają bohaterowie, przerzucając się cytatami z Tołstoja, Stendhala, Pasoliniego czy Dreyera. Z tych intelektualno-błazeńskich dysput niewiele jednak wynika poza bufonadą.
-
Snuta na ekranie historia, oparta luźno na ostatniej powieści Witolda Gombrowicza, roi się od niezrozumiałych czynów i gestów, nieprzystających do siebie słów, niewyjaśnionych do końca symboli oraz postaci, które wydają się być marionetkami w rękach reżysera, który nienawidzi dosłowności.
-
Genialne, histeryczne aktorstwo, wspaniałą muzykę Andrzeja Korzyńskiego oraz wizjonerstwo samego reżysera.
-
Niełatwe to kino i na pewno nie dla wszystkich. Sam miałem z nim niemały problem. Jednak jak już pochwyci was w swoje kleszcze, to długo z nich nie wypuści.
-
Mroczny wydźwięk powieści Żuławski poddaje obróbce. Łagodzi komediowymi scenami rodem z surrealnej antyburżuazyjnej satyry à la Buñuel, czy - w najmniej spodziewanym momencie - używa sentymentalnej muzyki.
-
Jest na wskroś francuski. Dużo dialogów przelewa się przez ekran, wiele mówi się o uczuciach, piana metafory otacza nieomal każdą scenę - chemii jednak w tym za grosz.
-
Udał się znakomicie. To jeden z najlepszych filmów Żuławskiego, dojrzały, niesilący się na szaleństwo, a przecież szalony.
-
Ogląda się dzisiaj jak artystyczny testament Andrzeja Żuławskiego, testament podsumowujący oryginalną drogę wizjonera kina europejskiego.
-
Poza sferą siłowania się z Gombrowiczem, cechuje charakterystyczny styl pisma reżysera. Oryginalny sposób prowadzenia obsady przynosi naprawdę porywające efekty.