
-
450recenzji
-
450ocen
-
313pozytywnych
-
137negatywnych
-
6.2średnia
-
70%pozytywnych
-
1.0odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
"Cząstki kobiety", chociaż nie są wolne od banału i niepotrzebnego mrugania okiem do amerykańskiego widza, są mocną filmową propozycją, która jest emocjonalnie uczciwa, trzyma w napięciu praktycznie od pierwszej sceny i nie puszcza do samego końca, co jest ogromną zasługą perfekcyjnej Vanessy Kirby, która nie popełnia żadnego błędu
-
Zabawa kinem w anturażu sylwestrowej imprezy, gdzie wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, nos pełen koksu, krew pełna alkoholu, a jądra pełne nasienia. Jest tutaj luz, dynamika, żart, seks, krew, jeszcze więcej seksu i krwi - wchodzę w to! Oglądajcie i bawcie się dobrze na sylwestrowych imprezach.
-
Serial z ogromnym potencjałem, chociaż po projekcji pierwszych trzech epizodów obawiam się, że biografia Osieckiej zostanie potraktowana zbyt wyrywkowo. Pod względem scenografii, kostiumów czy obsady bardzo dużo rzeczy tutaj wygląda wręcz fantastycznie i chociaż momentami widać, że to typowo telewizyjna realizacja, a nie film fabularny w odcinkach, to potrafi wciągnąć i zaangażować widza. Boję się tylko, że "Osiecka" pójdzie podobną drogą co "Bodo".
-
To materiał na kinowy przebój. Maraton gagów, nieporozumień oraz niedopowiedzeń, które znajdą ujście w najmniej oczekiwanym momencie. Doskonale się to ogląda, a uśmiech z twarzy nie schodzi od pierwszej do ostatniej minuty. Udana satyra na klasę średnią. Wizualnie atrakcyjne i trafne lusterko, w którym przejrzeć będzie się mogło wielu współczesnych trzydziestolatków i czterdziestolatków.
-
Dawid Nickel opowiada o życiu młodych ludzi z delikatnością oraz pasją, żadnej tabloidowości, tylko czułe spojrzenie na młodych, którzy właśnie popełniają swoje pierwsze życiowe błędy, potykają się, przeżywają pierwsze miłości i odkrywają swoją seksualność. Nikt tego za nich nie przeżyje. Piękny film, jakiego brakowało w polskim kinie. Kapitalny debiut.
Najwyżej ocenione
-
Jeden z najlepszych, jeżeli nie najlepszy film 2011 roku. Obraz ten to lektura obowiązkowa każdego kinomana i najlepszy dowód na to, że europejskie kino ma się świetnie.
-
Tryska symboliką oraz cytatami. Burhan Qurbani w swojej wizji jest bezczelny, lekką ręką pożyczając wiele od mistrzów kina, ale ma wszystko pod kontrolą i potrafi przejęte motywy przepisać na własny język. Jego interpretacja Döblina podzieli widzów, ale to nie tylko brawurowa i przybijająca wędrówka po neonowym Berlinie, lecz przede wszystkim jeden z najważniejszych europejskich filmów ostatnich lat.
-
Najeżony emocjami wielki mały film. Niby prosta historia, ale jak to działa na widza!
-
Grek wcale nie snuje opowieści science fiction, lecz opowiada o współczesności. O naszym małym tu i teraz. Wyśmienity film, wielkie kino.
-
Kompletny, skromny i precyzyjnie napisany. Bardzo współczesny, będący mocnym ciosem w nasze mordy.
Najniżej ocenione
-
Tu nic nie jest dobre. Borys Szyc walnie kilka głupich min, trochę się powygłupia i to w zasadzie tyle.
-
Bezpłciowy i nijaki, sprawiający wrażenie robionego na szybko i według maksymy "jakoś to będzie". Nie ma tu nic godnego uwagi czy zapamiętania, no może oprócz łysej głowy Jakubika.
-
Jeżeli autorzy nie mają wstydu wpuszczając do kin chłam, który nie śmieszy, nudzi aż przez 100 minut oraz wygląda tandetniej i gorzej niż inscenizacje z programu "997", to nie ma dla nich żadnej taryfy ulgowej.
-
To nawet nie żenujące żerowanie na sentymencie i skok na kasę, ale przede wszystkim smutny obrazek, że tak można zarżnąć dobrą komedię. Brak gustu, brak smaku, brak humoru - taki jest obraz trzeciego "Kogla-mogla". I już dawno żaden film nie zohydził mi jednej piosenki, jak tutaj twórcy zrobili z dawnym szlagierem Wilków pt. "Bohema".
-
Wzorcowy przykład złego i niedoinwestowanego polskiego filmu wojennego.
Odrębnie ocenione
-
Nawet Sławomir Idziak nie uratował projektu.
-
Co prawda akcja potrafi trzymać w napięciu, ale całość jest grubymi nićmi szyta. Aktorzy dwoją się i troją, ale ograniczeni przez przepełniony kliszami oraz utartymi schematami scenariusz niewiele mogą.
-
Przeraża swoją naiwnością oraz płytkością. Jan Komasa i Mateusz Pacewicz zdecydowanie zbyt poważnie podeszli do tematu, przez co otrzymaliśmy nadętą i nastawioną na szokowanie opowieść o narodzinach.... właśnie, czego? Ekstremizmu? Terroryzmu? Tego, jak internetowy hejt rodzi realną nienawiść? Mam wrażenie, że twórcy sami do końca nie mogli się zdecydować, więc wszystkie elementy wrzucili do fabuły.
-
W zasadzie to parodia kina moralnego niepokoju, Holland chciała przyjrzeć się współczesnej Polsce, ale zamiast tego przedstawiła nam jej pseudo satyryczną wersję.
-
Mógł być udanym oraz poruszającym filmem, jednak Magdalena Łazarkiewicz za bardzo postawiła na tanią publicystykę, schematyczne rozwiązania, przy okazji chyba zapominając o czym tak naprawdę chce zrobić film. Zamiast zmuszającego do myślenia dramatu otrzymaliśmy oczywiste oczywistości oraz rodzinną dramę rodem z najlepszych parodokumentów, gdzie płaczesz ze śmiechu przy finałowym twiście.