-
Warto obejrzeć z dwóch powodów. Po pierwsze, to dobry kryminał - taki, jakiego dawno nie dostaliśmy. Po drugie, pod tą przykrywką gatunkową przemycono ważny i aktualny temat.
-
Niemniej to i tak seans obowiązkowy. Ze względów poznawczych, ale również jako cierpki komentarz do naszej obecnej rzeczywistości. Ekranowy PRL jest "strefą wolną od LGBT" też "tylko" nieoficjalnie, homofobia jest rozgrywana politycznie dla doraźnych korzyści, a wśród najbardziej zażartych homofobów u władzy są niewyoutowani geje.
-
Ma zatem dwa pędy. Początkowo w górę pnie się ten kryminalny, zwiastując imponujące grono kwiatów. Stopniowo jednak przyćmiewa go drugi pęd, psychologiczno-uczuciowy, rozkwitający w znacznie bardziej angażujący sposób. Jednocześnie nie czyni to głównej intrygi miałkiej czy nieistotnej. Nawet jeśli napięcie nie osiąga takiego poziomu, jaki zwiastuje początkowe rozstawienie figur, film Domalewskiego broni się jako kryminał przede wszystkim za sprawą aury i stylistyki.
-
Gdyby tylko reżyser docisnął mocniej, włożył więcej romantyzmu, zachęcił aktorów do szarż, moglibyśmy dostać bardzo dobre kino. A tak, nie mogę nawet o nim napisać, że jest odważny. Chciałby być odważny, a mówi tylko o tym, o czym wszyscy i wiemy również, że nikt z tym nic nie zrobi, szczególnie po takich filmowych utworach.
-
Ma swoje momenty, jak chociażby chwile, gdy ekran przejmują dla siebie Tomasz Schuchardt czy brawurowy Tomasz Włosok, ale to niestety za mało, aby nowy polski film Netflix określić spełnionym. To produkcja, w której drzemał ogromny potencjał, ale nie wykorzystano szansy na rozwinięcie najciekawszych wątków.
-
Otrzymaliśmy kino z ambicjami, lecz ostatecznie, niestety, nie w pełni niespełnione.
-
W rezultacie "Hiacynt" okazuje się aż - i tylko - dramatem rodzinnym o wyzwalaniu się spod władzy ojca, ucieleśniającego zarówno patriarchalny porządek, jak i opresywny system polityczny, w formie thrillera kryminalnego z uniwersalnym przesłaniem o prawie każdego człowieka do wolności osobistej.
-
Porusza ważny temat i robi to pod przykrywką thrillera kryminalnego. Jednak oprócz kilku ciekawych kreacji aktorskich nie ma zbyt wiele do zaoferowania, a główna intryga jest bardzo łatwa do przewidzenia. Niemniej nową produkcję Domalewskiego ogląda się z zaciekawieniem i przyjemnością. Widać, że twórca wie, jak prowadzić aktorów, i nawet z takiego scenariusza wyciąga, ile się da.
-
Nie jest najlepszym filmem w dorobku Domalewskiego i jego wejście w kino gatunkowe nie jest spektakularne. Ale jest to na tyle solidnie zrobione, z masą dobra do zaoferowania, a wątek LGBT ubarwia całą historię.
-
Dla takich filmów wymyślono określenie "slowburner". Gorsza sprawa, że w filmie Domalewskiego jest głównie slow, a burn nie nadchodzi nigdy. Fachowo oddany klimat lat 80., choć oszczędny, to zdecydowanie na plus.
-
To, jak na nasze polskie podwórko, dzieło ryzykowne, eklektyczne, ale równocześnie bardzo wyraziste i stanowcze w swym przekazie. Produkcja sprawdza się we właściwie każdym ze swych wielu odcieni - pozytywnie wypada tu ejtisowy thriller, społeczny dramat, a także aluzyjne uzupełnienie, które sprawia, że obraz nabiera nowych, głębszych znaczeń.
-
7.226 września 2021
-