
-
671recenzji
-
408ocen
-
293pozytywne
-
115negatywnych
-
6.1średnia
-
72%pozytywnych
-
0.8odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Dawno nie widziałem tak bezpretensjonalnego i odważnego filmu, który daje to, co obiecuje - niezobowiązującą, bezceremonialną, karnawałową, ale jednocześnie inteligentną i erudycyjną rozrywkę.
-
Empatyczna, rozgrzewająca serca opowieść o pięknie tworzenia i trudach zrozumienia cudzej odmienności. A przy tym całkowicie pozbawiona czułostkowości i emocjonalnego terroru.
-
To film opowiadający o młodych ludziach ich językiem, wiarygodnie, a przy tym z czułością.
-
Fabuła być może sprawdziłaby się w krótkim metrażu, ale rozciąganie jej do rozmiarów niemal półtoragodzinnych to tortura zarówno dla widzów, jak i samego pomysłu.
-
Barczewski powiela najbardziej ograne chwyty znane z tak zwanego kina obozowego.
Najwyżej ocenione
-
Można byłoby pewnie długo rozsupływać kolejne wątki, dyskutować nad niezwykle ciekawymi postaciami i piętrzącymi się znaczeniami. Ale jak mówiłem - serial do tego wcale nie zachęca. Najlepiej się go ogląda sercem, a nie rozumem, pozwalając mu porwać się w meandry Kościoła, wiary i istoty tajemnicy.
-
Znamienne, że akcja filmu umieszczona jest w przeszłości, a warstwa wizualna pozbawiona została kolorów. "Roma" wygląda bowiem jak zaginiony skarb z czasów, gdy jeszcze powstawały arcydzieła.
-
Małe arcydzieło animacji, stanowiące zamkniętą, doskonale skomponowaną, świadomą każdego użytego środka i metafory całość, skrzącą się znaczeniami, których przenikanie jest być może tak samo trudną i w gruncie rzeczy niemożliwą praktyką, jak próba znalezienia sedna ludzkiej tożsamości.
-
Rzadko można zobaczyć film tak bardzo przemyślany w najdrobniejszych szczegółach, w którym każdy element układanki do siebie pasuje, lecz celowo nie ujawnia całego fabularnego i psychologicznego obrazka. Doskonałość tej opowieści zaczyna się już na poziomie scenariusza - pełnego narracyjnych pętli, dziwnych powtórzeń, niespotykanych wyrw i jeszcze bardziej zaskakujących przebłysków wspomnień.
-
Czegoś takiego jeszcze nie widziałem w polskim kinie, a być może nawet nigdy i nigdzie. Ta kilkunastominutowa fabularna etiuda pomieściła w sobie kilka historii, wiele nakładających się na siebie wariantów filmowej rzeczywistości, parę konwencji, nie mówiąc o niezliczonych emocjach, które targają zarówno bohaterami, jak i widzami podczas projekcji - od śmiechu, przez mdłości, po nostalgię.
Najniżej ocenione
-
Jedyne, co podczas seansu jest pewne, to fakt, że chciałoby się wyjść z sali jak najszybciej. Aktorzy nie grają, scenariusz nie działa, zdjęcia są fatalne - również na poziomie technicznym - dialogi niedorzeczne, sceneria jest brzydka, a historia nieciekawa.
-
Vega nie ma ambicji filozoficznych, ani politycznych - interesuje go czysta adrenalina, wulgaryzmy, siła, przemoc i akcja. "Bad Boy" to taki filmowy koksu - sztucznie napakowany i zupełnie otumaniony kolejnymi szprycami.
-
Nie narzekajmy na "Botoks", lecz na współczesną Polskę i doskonale znaną rzeczywistość - bo film Vegi jest jej idealnym wykwitem, dziełem, które być może w najlepszy sposób charakteryzuje obecne nastroje w naszym społeczeństwie.
-
Produkt gorszący i zaprogramowany na zysk - pełno jest w nim product placementu i bezczelnie został od razu rozpisany z myślą o kontynuacji.
-
Od impresyjnych, pseudo-poetyckich i nic nie wnoszących zdjęć, patetyczno-żałosnych niby pożegnań zza grobu, piętrzących się banałów i wylewającej się z ekranu pretensji, znacznie wolałbym całkiem klasyczny film o bólu osób, które w obliczu zbliżającej się śmierci, muszą pożegnać się z najbliższymi.
Odrębnie ocenione
-
Zlepek stereotypów na temat młodych-zagubionych, internetowych-zboczonych, samotnych-zrozpaczonych. Postaciom zabrakło głębi, która dodałaby im autentyczności, dzięki której moglibyśmy poczuć z nimi jakąkolwiek więź, a zamieszkiwane przez nich światy zaczęłyby faktycznie przypominać ten nasz.
-
Pintillie z ciekawego, rzadko podejmowanego tematu zrobiła artystyczny eksperyment, w którym formalne wymysły reżyserki przysłoniły bohaterów i ich problemy.
-
Projekt wydawał się niezwykle ambitny i złożony. Przenikają się tu dyskurs naukowy z teatrem i komedią. Mam jednak wrażenie, że najlepiej wyszło szwedzkiej reżyserce z tym ostatnim.
-
Tarantino zdaje się robić wszystko, byśmy jak najmniej za nim tęsknili, kiedy w końcu faktycznie przejdzie na filmową emeryturę. "Pewnego razu..." to jego najgorszy film od lat - o rozlazłej strukturze, bez pomysłu na fabułę i dyskusyjnej wymowie.
-
Dawno nie widziałem tak bezpretensjonalnego i odważnego filmu, który daje to, co obiecuje - niezobowiązującą, bezceremonialną, karnawałową, ale jednocześnie inteligentną i erudycyjną rozrywkę.