-
Dla fanów twórczości Johna le Carré seans "Doppelgängera. Sobowtóra" będzie przyjemnością, nawet jeśli niespecjalnie zaskakującą.
-
729 września
- 3
- Skomentuj
-
-
Nie zrozumcie mnie źle, "Doppelgänger. Sobowtór" to dobry film, jednak najsłabszy w dorobku reżyserskim Jana Holoubka. Seansowi towarzyszy mniejsze napięcie niż podczas oglądania produkcji "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" czy też seriali "Wielka woda" i "Rojst". Miejscami brakuje tu szybszego tempa. Akcja zbytnio zwalania, przez co tracimy rytm. Na szczęście film nadrabia to świetną grą aktorską i bardzo klimatycznymi zdjęciami. Jest to na pewno pozycja godna uwagi.
-
Efekt jest przyzwoity, ale rozczarowuje. Historia z ogromnym potencjałem została sprowadzona do quasi-szpiegowskiego obrazka retro. Zapowiadało się świetne kino, wyszło filmowe tło do prasowania.
-
Koniec końców Doppelgänger. Sobowtór okazuje się filmem umiarkowanie angażującym, choć nieodsłaniającym nowych horyzontów gatunku. Wygląda olśniewająco i z początku trzyma zainteresowanie, jednak nieuchronnie popada w przesadę, pospiesznie otwiera kolejne wątki, nie rozwijając ich należycie i pozostawia z uczuciem niedosytu, bo pod płaszczykiem mrocznej odysei po piekielnych kręgach historii kryje się scenariuszowa sztampa.