-
Nie zdziwcie się, gdy posypią się dla niego nominacje do Oscara.
-
Nie dość że oparte na powieści, to jeszcze szafujące niemalże akademicką ikonografią, tymi wszystkimi wypełniającymi drugi plan szeregami woluminów i czytanymi przez bohaterów w ciepłe letnie dni klasykami. A przy tym jednak kino "kinowe", generujące niemal całą dramaturgię z gry spojrzeń i gry ciał, z napięcia między tym, co widać a czego nie.
-
Guandagnino ze swoim wspaniałym operatorem, Sayombhu Mukdeepromem dokonuje niemożliwego. Rozbuchany kolorystycznie i wizualnie ekran oddycha tamtymi dniami, i nocami - tamtym latem.
-
Guadagnino zdaje się jak nikt rozumieć urlopową wyjątkowość.
-
Mimo znanych odniesień, jak nigdy wcześniej narusza status quo Włocha. Guadagnino jest, owszem, nadal wyrafinowany, ale to finezja innego rzędu. Czerpie z historii kina jakby bardziej dla przyjemności zwykłego widza, celuje w głębokie przeżywanie rzeczywistości, nie intelektualizm czy przytłaczający filmoznawczy status.
-
Cudownie pokazuje rozkoszny, estetyczny, subtelny taniec, lecz nawet najpiękniejsza choreografia nie zastąpi emocjonalnego ognia i prawdziwej bliskości.
-
Film Luci Guadagnino odbiera się każdym zmysłem. Dotykiem, smakiem, zapachem, który przysiągłbym, że przeniknął na chwile z ekranu do kinowej sali...
-
Jestem od początku do końca zachwycona.
-
Ten poruszający, wciągający i hipnotyzujący melodramat nie sprawił, że spadłem z krzesła, ale skłamałbym mówiąc, że ostatnia scena nie wpłynęła w jakikolwiek sposób na stan moich w miarę ustabilizowanych emocji.
-
Twórca "Nienasyconych" - specjalista w ukazywaniu pożądania w sposób subtelny i wyrazisty jednocześnie - potrafi sprawić, byśmy oblali się potem w oczekiwaniu na spełnienie pragnień. "Tamtym dniom, tamtym nocom" brak jednak werwy opowiadania, chęci poznania nie tylko ciał bohaterów i zapachu ich skóry, ale też zrozumienia ich jako osób.
-
Nie mają jednak niewinnej, tragicznej, obezwładniającej mocy tamtej miniatury sprzed wojny - także dlatego, że Armie Hammer, choć jest aktorem pięknym i nienagannym, nie kryje w sobie żadnej głębi i tajemnicy, która mogłaby nas zafascynować na czas seansu.
-
Na ekranie widać idealnie uchwyconą miłosną magię i to nic, że film jest długi, tempo powolne, a dramatyczne zwroty akcji w tym świecie nie istnieją.
-
Niczym pierwsza letnia miłość, delikatny, niepozorny, nieco leniwy, pozornie błahy, ale wchodzący pod skórę i niedający o sobie zapomnieć.
-
Bez chamskiej gry na sentymentach. I to chyba największa zaleta filmu Guadagnino - autentyczne uczucia i emocje płynące z ekranu i rozgrzewające widza.
-
Dla mnie seans "Tamtych dni, tamtych nocy" był wspaniałą przygodą, czymś jedynym w swoim rodzaju. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to niestety bezbłędny film i kilka rzeczy mi w nim nie pasowało, choćby niepotrzebny epilog i Armie Hammer, którego gra odstawała odrobinę od reszty obsady. Mimo to pomysł i jego realizacja są absolutnie mistrzowskie.
-
Mimo licznych zalet "Call me by your name" nie wywarł na mnie takiego wrażenia, jakiego spodziewałbym się po filmie tak powszechnie wychwalonym. Cierpi na stosunkowo wiele mankamentów, a szkoda bo zarówno temat, jak i przesłanie są naprawdę ciekawe.
-
Zmysłowo i z czułością o pożądaniu i bliskości.
-
Guadagnino powoli podkręca klimat oraz atmosferę, ale nie jest to kontrowersyjne, szokujące czy prowokujące. To tylko albo aż wakacyjny romans, klimatyczny, nastrojowy oraz działający na wszelkie zmysły.
-
Dopełniają "trylogię pożądania" Luki Guadagnino, jednak inaczej niż w jego poprzednich filmach namiętność nie jest tutaj siłą rujnującą relacje oraz obnażającą swą fasadowość, lecz zrównana zostaje z erotycznym i emocjonalnym momentem transgresji, będąc impulsem do stawania się kimś innym.
-
Pozwala na istną orgię zmysłów. "Tamte dni, tamte noce" to esencja sensualnej twórczości Włocha - wyciśnięta niczym morela w jednej ze scen erotycznych.
-
Zobaczyć można, ale najlepiej to pojechać w tamte rejony samemu i rozkoszować się sielskim klimatem nicnierobienia.
-
Tak najzwyczajniej i najprościej - to jest piękna historia miłosna...
-
Bardzo dobry film. Tylko przeciągnięty i średnio zakończony.
-
Nie używając wielkich liter, mówi o rzeczach wielkich, nie rozpustnie, ale pięknie i niesamowicie energicznie - bez prostych chwytów.
-
Mądry, hipnotyczny, zapadający w pamięci, uniwersalny obraz.
-
Nowoczesność i aktualność zapewniają "Tamtym dniom, tamtym nocom" pełni życia, spontaniczni bohaterowie.
-
Ma się ochotę przesiedzieć całe napisy końcowe. A jeśli to już naprawdę koniec, to przynajmniej zatrzymać coś z tego uczucia.
-
Bardzo dobry film, seans obowiązkowy dla spragnionych emocjonalnej szczerości w kinie. Niespieszna, refleksyjna podróż z niewyobrażalnie zniewalającym, katartycznym finałem.
-
Nie jest oczywiście tak, że Tamte dni, tamte noce nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Zrobiły, przede wszystkim przez odczucia, które towarzyszył mi podczas seansu. A to właśnie o uczuciach jest ten film.
-
Film mistrzowski, który w pełni wykorzystuje melodramatyczną konwencje, tworzy kompletne, hipertekstualne dzieło korzystające nie tylko z filmowego dorobku, ale z całej europejskiej kultury, ani na moment nie tracą sprzed oczu człowieka i jego problemów.
-
Mądry, zmysłowy, wciągający, fascynujący i zwyczajnie piękny film o tym, co najważniejsze.
-
Zarówno seksowny i emocjonalny, ale też poetycki i melancholijny. Najlepszy w karierze włoskiego filmowca.
-
Subtelny, łagodny, urokliwy, pełen ciepła i zrozumienia. Na dodatek taki, który dość dobrze zarysowuje dylematy swoich bohaterów i pozwala widzowi wczuć się w sytuację przedstawioną, mamiąc przy tym zmysły ciekawymi zagraniami formalnymi. Wyśmienite Kino!
-
Tak zmysłowy, że aż po palcach spływa, lepką słodycz zostawia na skórze jak dojrzałe brzoskwinie, które wszyscy tu jedzą, czasem nie tylko jedzą, ale o tym cicho sza.
-
Wyciszone, dumne i artystycznie dopieszczone, dzięki czemu forma nie stanowi przerostu nad treścią, a film staje się pewną magiczną podróżą do historii z przeszłości, która równie dobrze mogłaby się wydarzyć dzisiaj.
-
Postawił na proste przedstawienie zasadniczej treści książki Acimana - miłość w młodym wieku jest wyjątkowym i pięknym doświadczeniem bez względu na orientację seksualną.
-
Okazuje się jednak czymś znacznie donioślejszym niż kolażem efektownych pocztówek z czasów młodości reżysera. Pozornie niezobowiązująca historia o wakacyjnym romansie staje się w rękach Guadagnino opowieścią o okresie, w którym miłość znaczyła coś zupełnie innego niż dziś.
-
Rodzaj filmu, który zdarza się rzadko. Opowiadający o miłości bez wyniosłości, bezpretensjonalnie, nad wyraz prawdziwie. Niezwykle sensualny, intymny, osobisty, który dla każdego będzie wędrówką do własnego wspomnienia.
-
Sensualna podróż do wnętrza bohaterów, gdzie sceneria zdaje się być dla oka odbiorcy niemal jak obraz. Piękno sztuki pokrywa się tu z pięknem uczuć, którymi darzą się bohaterowie.