
Losy czterech kobiet pracujących w służbie medycznej splatają się w szpitalu, gdzie dochodzi do wielu nielegalnych przedsięwzięć.
- Aktorzy: Olga Bołądź, Agnieszka Dygant, Katarzyna Warnke, Marieta Żukowska, Janusz Chabior i 15 więcej
- Reżyser: Patryk Vega
- Scenarzysta: Patryk Vega
- Premiera kinowa: 29 września 2017
- Premiera DVD: 1 marca 2018
- Premiera światowa: 27 września 2017
- Ostatnia aktywność: 31 maja
- Dodany: 12 maja 2017
-
Gdyby jednak jedynym problemem "Botoksu" był bełkotliwy wydźwięk mętnej całości, można by go potencjalnie docenić za cokolwiek innego. Sęk w tym, że w tym filmie nie ma nic, co zasługiwałoby na pozytywną ocenę. Dosłownie nic.
-
Nie jest aż tak tragiczny, jak wszyscy naokoło o nim mówią, ale nie jest też dobrym filmem. Nie jest nawet przeciętny, a Patryk Vega swoimi działaniami pozbawia siebie niechcący intrygującej pozycji w swojej filmografii.
-
Choroba weneryczna polskiej kinematografii. Film obraźliwy zarówno dla kobiet, Polskiej Służby Zdrowia, jak i widzów w salach kinowych.
-
Gdyby nowy film Patryka Vegi był ustami wypełnionymi botoksem, to te prawdopodobnie by pękły albo wyglądały gorzej niż u gwiazd, z których śmieje się Pudelek.
-
Głównym problemem jest tu to, co dla Vegi wydaje się już standardem. Sceny w tym filmie można puścić w absolutnie losowej kolejności i nic to w jego odbiorze nie zmieni.
-
Po seansie Pitbulla, rzeczywiście czułam zgorszenie, niesmak i ogólne poczucie, że coś tak beznadziejnego przyciąga mnóstwo ludzi do kin. Teraz jestem kompletnie obojętna, bo nie traktuje tego w żadnych kategoriach rozrywkowo-filmowych.
-
Obleśny, niedorobiony, rozwlekły produkt i potwarz dla dobrego smaku - jeśli ktoś się sili na filmowe kontrowersje, to powinien mieć chociaż minimum przyzwoitości względem obranej na cel grupy zawodowej.
-
Po seansie najnowszego utworu reżysera naszła mnie jedna smutna refleksja - że też ludzie chcą marnować dwie i pół godziny życia na tak żenujące widowisko, kiedy można bez problemu wybrać się na o niebo lepszą produkcję. Obraz Patryka Vegi nie broni się żadnym pozytywnym aspektem, a jedynie wykrzykuje absurdalne hasła, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.
-
"Botoks" Patryka Vegi to film, którego po nim się można było spodziewać, z tym że jest o kilka klas gorszy od jego ostatniego dzieła.
-
Z filmem "Botoks" jest jak z koncernem farmaceutycznym. Dużo pieniędzy włożonych w marketing, by sprzedać, jak się da i gdzie tylko się da, pastylkę cukru pudru.
-
Komedia dla ludzi o chorym poczuciu humoru.
-
Reżyserowi można zarzucić wiele: przekłamania, pośpiech, niechlujność czy gubienie wątków. Ale na pewno kręci filmy w pełni autorskie.
-
Bohaterowie "Botoksu" parzą się z psami, gwałcą pacjentki na stole operacyjnym i układają na półce rzędami dogorywające płody. Dla mocnego efektu Patryk Vega gotowy jest na wszystko - może z wyjątkiem rzetelnie wykonanej filmowej roboty.
-
Wulgarny, tandetny, kiczowaty, prezentujący tanią grę na emocjach, z prostackim humorem, źle napisany, chaotyczny...
-
Zlepek kuriozalnych i niezwykle mocno przerysowanych scen, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
-
Vega nie tylko popełnia drobne grzeszki znane z głośnych hollywoodzkich hitów, ale też nie próbuje nawet nadać swojej historii jakiegokolwiek sensu. W rezultacie dwugodzinny seans prowadzi wyłącznie do wzbogacenia słowniczka wulgaryzmów widzów.
-
Reżyser ostrzegał, że to będzie jego najmocniejszy film. Nie sądziłem jednak, że jego moc będzie liczona w sile nienawiści do wszystkiego co nie jest Patrykiem Vegą. I to jest chyba w całej sprawie najsmutniejsze.
-
Słaby i tak bardzo mijający się z prawdą, że głównie wkurza.
-
Jest tak zły, że aż śmieszny. Może to go jakoś uratuje. Tym bardziej, że to film tak bardzo o niczym.
-
Jest filmem szkodliwym. Nie wiadomo jednak, czy szkodzi bardziej jego odbiorcom, czy też samemu twórcy.
-
Chciałbym napisać recenzję nowego dzieła Patryka Vegi, która ograniczałaby się do śmieszków z nieporadności realizatorskiej i grania pod prymitywne gusta. Jednak tym razem nie mogę tego zrobić, bo uważam, że Botoks jest filmem, który rzeczywiście może wyrządzić krzywdę wielu ludziom.
-
Przerysowany dramat ze szczątkową, ale jakąś tam pozszywaną fabułą.
-
Patryk Vega gra znowu ten sam przebój, bo ludzie do niego tańczą, ale nikt tutaj nie tworzy filmu, tylko go udaje. Trywializuje treści, nieskażone żadną myślą. Botoks to w zasadzie toksyna.
-
Tabloidowy krzykacz z zamiłowaniem do turpizmu, który ma tylko przyciągać uwagę i wywoływać szok.
-
Przerysowany "Botoks" powtarza wszystkie grzechy ostatnich produkcji Vegi - od chaotycznej konstrukcji filmu, który jest zestawem luźno ze sobą powiązanych scen, po tabloidowe traktowanie problemu, zadowalanie się najprostszymi rozwiązaniami. W efekcie nawet kwestie silnie emocjonalne, jak np. antyaborcyjny apel, wybrzmiewają dosadnością, zamiast złożonością zawartej w nich tragedii.
-
Jest filmem skrajnym, z jednej strony widać pośpiech, chaos i ogólną selektywność, a poszarpana narracja nigdy nie była mocną stroną filmów Vegi, tak produkcja broni się treścią, nawet jeżeli miejscami są to banały i niewiele ze sobą jest spójne, to mimo wszystko ciężko przejść obojętnie obok tak drastycznych scen i przygnębiającego wydźwięku filmu.
-
Nowej produkcji Vegi bliżej raczej do Job, czyli ostatnia szara komórka niż do Pitbulla. I to nie jest komplement.
-
Zły, głupi, a przede wszystkim szkodliwy.
-
Vega skupił się na patologii i to jego prawo. Ale biorąc się za ważny temat, zrobił bardzo niechlujny i nudny film z papierowymi bohaterami.
-
Nudny, zmontowany z losowych scen i źle napisany film, który jest niepotrzebny, szkodliwy i nie ma pojęcia, czy chce być dramatem czy komedią, więc staje się komedią dresiarską. Prawdziwe oblicze służby zdrowia? Litości, nie żartujmy.
-
Tego filmu nie poprawiłby najlepszy plastyczny chirurg. Szkoda, bo Vega zebrał materiał na solidny i demaskatorski film. Jako producent powinien go oddać w ręce zdolnego reżysera i scenarzysty.
-
Tak zły, że po seansie będziecie chcieli wziąć urlop. Albo chociaż prysznic.
-
Reklamowany jako historia czterech kobiet pracujących w służbie medycznej, mógłby być o połowę krótszy i bardziej zwięzły. Mieszanie kampowych dowcipasów z poważnymi wątkami - donacja organów, zapłodnienie in vitro i aborcja, nie wychodzą filmowi na dobre. Ale podczas weekendu zobaczyć można, byle - z przymrużeniem oka.
-
Nie narzekajmy na "Botoks", lecz na współczesną Polskę i doskonale znaną rzeczywistość - bo film Vegi jest jej idealnym wykwitem, dziełem, które być może w najlepszy sposób charakteryzuje obecne nastroje w naszym społeczeństwie.
-
Ordynarny paszkwil na służbę zdrowia. Choć w okropnym guście, nie sposób odmówić mu energii.
-
Plakaty "Botoksu" powinny trafić do kin z ostrzeżeniem, tak jak palaczy ostrzega się przed skutkami palenia na opakowaniach papierosów. Każdy widz ma swój rozum, ale ten film jest tak przerysowany i ma tak wysokie stężenie skatologii, że działa ogłupiająco, a u bardziej wrażliwych widzów może wywołać mdłości.
-
Jest to zły film, trwający nieco ponad dwie godziny, a sprawiający wrażenie, jakby się ciągnął przez dwadzieścia. Vega już w Pitbulach udowodnił, że nie potrafi złożyć opowieści o czymś, bo próbuje opowiedzieć o wszystkim.
-
Niestety, "Botoks" nie dostarcza materiału do dyskusji. To rodzaj publicystyki opartej na krzykliwym tytule, który rozciągnięto do niewydarzonego artykułu - niepogłębionego i nieciekawego, okazującego się jedynie wprowadzającym niepotrzebne zamieszanie fake newsem.
-
Mimo wszystko radziłbym nie traktować "Botoksu" jako kompendium wiedzy o rodzimej służbie zdrowia. W optyce reżysera każda incydentalna patologia wydaje się bowiem normą, a jedno zgniłe jabłko - całym sadem.