-
Nie jest aż tak udany jak Młody papież, jednak to wciąż kawał znakomitej produkcji.
-
Powtórka z rozrywki podniesiona do kwadratu. Ale nawet wtedy, kiedy serial zdaje się być przekombinowany i wyrachowany, jest w nim, w jego bohaterach, coś fascynującego.
-
Ostatni odcinek rozwiązał wszelkie wątpliwości - arcydzieło w każdym detalu. Oglądanie tego cuda rozwija wrażliwość i daje jakiś nieopisany spokój.
-
Oglądając "Nowego Papieża" można się poczuć jak uczestnik mszy w monumentalnych katedralnych wnętrzach. Przytłoczonym przepychem i teatralnością, wymęczonym, ale jednocześnie uduchowionym. To serial manieryczny, momentami infantylny, ocierający się o autoparodię, a jednak też dowcipny, przewrotny, nieoczywisty i świadomy własnej przesady.
-
Można byłoby pewnie długo rozsupływać kolejne wątki, dyskutować nad niezwykle ciekawymi postaciami i piętrzącymi się znaczeniami. Ale jak mówiłem - serial do tego wcale nie zachęca. Najlepiej się go ogląda sercem, a nie rozumem, pozwalając mu porwać się w meandry Kościoła, wiary i istoty tajemnicy.
-
Dziewięć godzinnych odcinków drugiego sezonu to maraton składający się z narcystycznych hołdów, jakie Sorrentino składa samemu sobie.