
- 70% pozytywnych
- 73 krytyków
- 69% pozytywnych
- 126 użytkowników
Idylliczny związek pewnego małżeństwa zostanie poddany testowi, gdy w ich domu pojawią się obcy mężczyzna i kobieta.
- Aktorzy: Jennifer Lawrence, Javier Bardem, Ed Harris, Michelle Pfeiffer, Brian Gleeson i 15 więcej
- Reżyser: Darren Aronofsky
- Scenariusz: Darren Aronofsky
- Premiera kinowa: 3 listopada 2017
- Premiera światowa: 5 września 2017
- Ostatnia aktywność: 10 marca
- Dodany: 30 kwietnia 2017
-
Obawiam się, że ten niecodzienny spektakl wypełniony znaczeniami i obrazami, często niezwykle sugestywnymi i mocnymi, może zostać źle odebrany w naszym kraju. Jednakże wyłącznie osoba ograniczona poglądowo dojdzie do wniosku, że może to być film obrazoburczy, potępiający czy przeczący pewnym odwiecznym wartością, na przykład religijnym.
-
Jednych oburzy poziom nonsensu, nieintencjonalna śmieszność filmu i ambitno-kiczowate pomysły reżysera, innych pochłoną biblijne implikacje dzieła, warte filozoficznych analiz.
-
Nie każdemu się to spodoba i nie każdy to zrozumie, niemniej jednak reżyserowi należy się wielki szacunek za to, że w hollywoodzkiej fabryce tak jak jego europejscy koledzy von Trier czy Lanthimos przełamuje schematy i robi swoje wyjątkowe, oryginalne kino, zdając sobie sprawę, że nie trafi ono do wszystkich, a tylko do nielicznych wybranych.
-
Osobiście znajduję się chyba jeszcze w zbyt dużym szoku, aby rzetelnie ocenić to, co zobaczyłem, ale myślę, że 9/10 i te kilka słów zachęcą was do wzięcia sal kinowych szturmem.
-
Nie można być przygotowanym na "Mother!". To film odważny i alegoryczny, balansujący gdzieś na granicy jawy, snu i fantazji, ale wrażenie po sobie zostawia niesamowicie mocne.
-
"Tak właśnie umiera kino!" - usłyszałem krzyk podczas festiwalowego seansu. Przywitane zostało ono pokrzykiwaniami, śmiechem i oklaskami. Jeśli kino miałoby umrzeć w taki sposób, nie miałbym nic przeciwko temu.
-
Zwiastuny ostatniego filmu Darrena Aronofsky'ego sugerowały, że tym razem będziemy mieli do czynienia z filmem grozy. Ostatecznie okazało się, że z horrorem film ten nie ma zbyt wiele wspólnego - może poza jedną cechą, na którą wskazuje sam reżyser. Otóż seans "mother!" miał być z założenia przeżyciem traumatycznym.
-
Kino rozbuchanej formy, ale też wchodzące z widzem w intelektualną grę.
-
Szokuje i bulwersuje, niemniej jednak potrafi nas niesłychanie zaintrygować i wciągnąć w swój pokręcony świat. Pokazuje nam całkiem inne oblicze kina i być może dlatego jego obraz wygląda tak świeżo i pociągająco.
-
Bez wątpienia mother! jest przedsięwzięciem ambitnym, nietuzinkowym, ale momentami popadającym w pretensjonalność. Twórca dał się ponieść własnej pysze, wierze w nieomylność, przez co naraził się niezrozumienie, momentami na niezamierzoną śmieszność.
-
Broni się mnogością interpretacji zarówno całej historii jak i poszczególnych scen. Opus magnum Darrena Aronofsky'ego nie jest jego najlepszym filmem w dorobku, ale znajduje się w ścisłej czołówce.
-
Doceniam inscenizacyjną biegłość reżysera, biję pokłony przed odwagą i poświęceniem Lawrence. "mother!" największe wrażenie robi jednak wtedy, gdy twórcy sugerują ewentualne interpretacje, a nie wbijają je do głowy młotem pneumatycznym.
-
Dobry i warty obejrzenia, choć trochę szkoda, że Aronofsky aż tak wątpi w inteligencję widza, że czuje się w obowiązku wyłożyć puentę czarno na białym.
-
"Mother!" Aronofsky'ego można odczytać na wiele sposobów.
-
Nie pochwalam decyzji ujawnienia "macie tu klucz odpowiedzi na koniec", bo ten klucz nie jest kluczem do odkrycia siły emocjonalnej ani intelektualnej filmu, a jedynie wytłumaczeniem kolejności wydarzeń.
-
Dzięki swojej bezkompromisowości ten obraz zapada w pamięć, jak przystało na film Aronofsky'ego. Jest w nim wiele sekwencji, które nie tylko imponują reżyserskim kunsztem inscenizacyjnym, ale także tempem, w którym np. intymna kolacja przeradza się niepostrzeżenie w rozbuchaną do granic możliwości czarną mszę.
-
Nie wszystko się w tym filmie udało, ale to wyjątkowo hipnotyzujący film, poprowadzony w sposób szalony. Aranofsky jest jednak takim szaleńcem, który jeżeli szaleje, to robi to ze smakiem.
-
Czymże jednak jest "mother!" jeśli nie opowieścią o procesie twórczym artysty. Działaniu nie poddającym się żadnym miarom i zasadom. Narkotycznie złaknionym nieustannie nowych inspiracji.
-
Mimo tej reżyserskiej brawury, tej dosadności i pretensjonalnego symbolizmu bijącego po oczach na każdym kroku, Aranofsky potrafił stworzyć z tego taki niesamowity, posiadający dziwaczną konsystencję filmowy koktajl, który do reszty przykuł moją uwagę i ostatecznie całkiem dobrze mi smakował.
-
Jeśli szukacie filmu, który wyrwie was ze strefy komfortu, zdezorientuje, zniesmaczy i zirytuje, to "Mother!", czyli najnowsze dzieło Darrena Aronofsky'ego, nadaje się do tego wprost idealnie.
-
Jest dobre tempo, niespokojnie, gdy trzeba, czasem strasznie, poetycko, z finałem, który zawsze będzie taki sam, z krwią na rękach.
-
Jest ekstremalnym filmowym wyzwaniem, które na pewno nie pozostawia obojętnym, wywołuje skrajne emocje i boleśnie wwierca się w naszą strefę komfortu. I choćby dlatego najnowszy projekt Aronofsky'ego można uznać za niepokojąco, ale wciąż niekompletnie udany.
-
Obraz naszpikowany znaczeniami, które dopiero po kilku godzinach dedukcji układają się w logiczną całość. A przyznam, że zabawa w detektywa sprawiła mi sporo radości.
-
Bez wątpienia podzieli publiczność. Jedni kupią jego wizję i dyskutować będą o możliwych interpretacjach, inni uznają za typowy artystyczny bełkot. Niewykluczone, że wszyscy, mimo skrajnych poglądów, będą mieć sporo racji.
-
Wielkie kino zrodzone w niebanalnym umyśle, równie brawurowe, co pretensjonalne.
-
Może mother! nie błyszczy tak jak inne jego dzieła, ale stanowi wyraz niepokojących myśli kłębiących się w głowie nietuzinkowego twórcy.
-
Ogromna dawka niekiedy pouczających, ale i negatywnych emocji. Natomiast wielką stratą tego obrazu są zbyt dosłowne zabiegi formalne.
-
Nie jest to kino równie oszałamiające, jak poprzednie dokonania Aronofsky'ego, za to wyzywające, niekiedy rozpierające zmysły.
-
Kiedy patrzę na mother! nie widzę filmu ani artystycznego manifestu. Widzę plac budowy, na którym mogłoby powstać coś pięknego.
-
Inni uznają ten film za ogromny, pretensjonalny bełkot, gdzie liczą się symbole niż postacie oraz fabuła, inni za genialne dzieło, pokazujące bezwzględną prawdę o człowieku. Ja jestem gdzieś po środku tego bałaganu, szanując wizję reżysera, ale bez sympatii i podziwu.
-
Genialny wizualnie, znakomicie zagrany, wybornie udźwiękowiony "mother!" przypomina w gruncie rzeczy żyrandol z "Upiora w Operze". Artystycznie znakomity, wprost skrzący się i tonący w przepychu. Ale w gruncie wiadomo, że i tak spadnie robiąc przy tym spory zamęt.
-
Nie jest filmem, który da się jednoznacznie, w prosty sposób ocenić. Zdecydowanie nie jest to film łatwy w odbiorze, wręcz przeciwnie, wymaga on od widza dużo cierpliwości, otwartego umysłu i gotowości do wyruszenia w dziwaczną, lekko przerażającą wyprawę, której sens nadać musi sam widz, wyposażony w zestaw osobliwych narzędzi dostarczony przez reżysera.
-
Jest bezkompromisowym, odważnym, rozszalałym eksperymentem. To obraz, który zmierza w zupełnie odmiennym kierunku niż może się z początku wydawać.
-
Podobnie jak u Larsa von Triera, natężenie symboliki sprawia tutaj, iż każdy widz na swój sposób odczyta "Mother!". Seans potraktować można zatem jako intrygującą łamigłówkę erudycyjną.
-
Niewątpliwie kontrowersyjny i dzielący odbiorców. Wart zobaczenia przynajmniej po to, by wyrobić sobie własne zdanie.
-
Mother! mogło być bardzo dobrym filmem. Ciekawy i oryginalny pomysł został jednak zmarnowany przez groteskowo absurdalny scenariusz, którego kuriozalność uniemożliwia poszukiwanie ukrytych w poszczególnych scenach znaczeń.
-
Podobnie jak bohater odgrywany przez Javiera Bardema reżyser uległ pokusie uwielbienia. Niestety, bez pozytywnego skutku. Pierwsza część filmu jest jednak mimo wszystko świetna.
-
Budząca gorące emocje przypowieść Darrena Aronofskiego pozostaje dla mnie ambitną, ale jednak porażką.
-
Filmowy chaos, przekraczanie granic dobrego smaku i łopatologia wykładania własnych tez przyprawiają o zawrót głowy. Aronofsky bez subtelności używa młota pneumatycznego, aby - dla niezorientowanych - urządzić prawdziwy pokaz banalnych inscenizacji.
-
Jedna wielka metafora, której nie sposób upchnąć w żadnej szufladce gatunkowej. Niestety, poważny temat zostaje pogrzebany pod niezamierzonym komizmem.
-
Jest przesadzone na tak wielu poziomach, że trudno znaleźć słowa, które mogłyby to oddać. mother! oszałamia i pozostawia widza z ogromnym chaosem w głowie i w żaden sposób nie można tego uczucia uznać za pozytywne.
-
Aronofsky stracił kontrolę nad swoim dziełem, podobnie jak twórca-demiurg w jego opowieści. Zaślepiony swoją nagłą wizją, nie dostrzegł jej słabości.
-
Choć Mother! to film, który mógł być dziełem jakiego świat kina nie widział, to niestety jest pełnym pretensji do wielkich filmów dziełkiem podczas seansu którego niejedna osoba pomyśli sobie Matko! Już nie chcę tego oglądać!
-
Można więc odnieść wrażenie, że Aronofsky jest absolutnie zakochany w swoim dziele i właśnie dlatego nie jest w stanie się ustatkować, w odpowiednim czasie powiedzieć: "Wystarczy". Przekracza kolejne limity żenady, nie cofa się przed niczym, podążając ku absolutnej niedorzeczności.
-
To najbardziej radykalne, być może najważniejsze dzieło Aronofsky'ego. Jedni dostrzegą w nim pierwiastek szalonego wizjonera, inni hochsztaplera z przerostem ambicji nad talentem. Mnie tylko mocniej utwierdził w tym drugim.
-
Pisana dużymi, kosmatymi literami boża alegoria. Jak dla mnie nie jest to jednak dramat, ale komedia i to wcale nie boska.
-
Darren Aronofsky koszmarnie się zgubił. Nie tędy droga.
-
Bełkot rozhisteryzowanego pseudointelektualisty, który pierwszy raz wyłożył się nawet warsztatowo. Porażka na całej linii.
-
Nie potrafię znaleźć w sobie nawet małej cząstki miłości dla tego filmu, mimo, że uwielbiam Lawrence, kocham Michelle Pfeiffer i nigdy nie chciałem skreślać Aronofsky'ego jako twórcę. On sam jednak, "Mother!", a szczególnie jej przeokropnym finałem, wykreślił się z grona twórców, którzy mogliby mnie jeszcze zainteresować.