
-
519recenzji
-
281ocen
-
207pozytywnych
-
74negatywne
-
6.6średnia
-
74%pozytywnych
-
0.9odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
A szkoda, bo widać, że twórcy mieli zapał, pomysł, potencjał i umiejętności na zrobienie fajnego, rozrywkowego, pulpowego kina, a potknęli się o własne chęci, zapomniawszy, że zawsze najważniejsza jest opowiadana historia.
-
Takiego Jokera jeszcze kino nie widziało i trudno będzie go przebić innym. Oczywiście, ogromna w tym zasługa nagrodzonego Oskarem Jaoquina Phoenixa, który płynnie lawiruje między stanami rozpaczy, nerwowego śmiechu, kompletnego zagubienia i uwolnionej zimnej agresji.
-
Pięknie wygląda, pięknie brzmi, jest absolutnie tak wspaniały, jak oryginał.
-
Dzięki obecności Willema Dafoe w głównej roli mógł to być film bardzo dobry. Z oklepanymi pomysłami fabularnymi staje się co najwyżej niezły.
-
Bez wątpienia jest to film znakomity, choć czy dorównuje poprzednikom? Ciężko jednoznacznie stwierdzić.
Najwyżej ocenione
-
Jedno z tych dzieł których kadry mogą z powodzeniem zastąpić wizytę w galerii sztuki.
-
Seans doskonały, choć jedynie ocierający się o prawdę, jak spragniony pieszczoty kot.
-
Takiego Jokera jeszcze kino nie widziało i trudno będzie go przebić innym. Oczywiście, ogromna w tym zasługa nagrodzonego Oskarem Jaoquina Phoenixa, który płynnie lawiruje między stanami rozpaczy, nerwowego śmiechu, kompletnego zagubienia i uwolnionej zimnej agresji.
-
Zwyczajnie doskonały film, w którym w zasadzie z niczego, z codzienności rozciągniętej na dwadzieścia kilka lat wyciągnięto kwintesencję egzystencji.
-
Film wybitny zatem? Niedocenione arcydzieło? Z pewnością głosy będą podzielone, ale dla mnie - zdecydowanie tak.
Najniżej ocenione
-
Kiedy Johannes Nyholm próbuje budować oniryczny klimat, ucieka w czarny humor, rozciąga w czasie kolejne sceny i prezentuje wtręt z teatrzykiem ukrytym za czerwoną zasłoną, wyraźnie słychać echa filmów Larsa von Triera czy Davida Lyncha. Serwuje nam jednak popłuczyny po ich twórczości. Nie potrafi wysnuć żadnych odkrywczych wniosków ani czymkolwiek zaskoczyć.
-
Nieudolna podróbka thrillerów z seryjnymi mordercami. Johnny Martin próbował zmieścić w jednej produkcji całą ikonografię gatunku, korzystając z wyświechtanych klisz i odwracając je na lewą stronę.
-
Nie chcę się tu wdawać w szczegóły, recenzja to bowiem nie miejsce na zdradzanie zbyt wielu szczegółów fabularnych, ale wykorzystywany przez Majewskiego sposób portretowania postaci i oznaczanie ich łatkami "dobry" czy "zły", jest zwyczajnie niebezpieczny i dziś nie powinno być na niego w ogóle miejsca, nie mówiąc o zapraszaniu na Festiwal.
-
Płynący z tego wniosek jest równie oczywisty co meandry przedstawianej fabuły - że półtorej godziny przeznaczone na seans, dla obeznanego z kinem widza będzie czasem który lepiej spożytkować dla przykładu na rozwiązywanie krzyżówek. Niby to też nic nowego, ale przynajmniej płynie z tego jakaś satysfakcja.
-
Obraz miał spore szanse wyciągnąć na światło dzienne temat kobiet, które straciły swoje dzieci, lub z innych przyczyn cierpią na depresję poporodową. Zamiast tego, pokazuje wariatkę, która widzi duchy i w zasadzie sama jest sobie winna. Wszystko to jest podane w scenerii z przedmieść, okraszone obrazami silnie inspirowanymi "Paranormal Activity" do tego stopnia, że pod koniec miałam wrażenie że to było głównym motorem napędowym produkcji.
Odrębnie ocenione
-
Kiedy Johannes Nyholm próbuje budować oniryczny klimat, ucieka w czarny humor, rozciąga w czasie kolejne sceny i prezentuje wtręt z teatrzykiem ukrytym za czerwoną zasłoną, wyraźnie słychać echa filmów Larsa von Triera czy Davida Lyncha. Serwuje nam jednak popłuczyny po ich twórczości. Nie potrafi wysnuć żadnych odkrywczych wniosków ani czymkolwiek zaskoczyć.
-
Kinowa uczta na poziomie europejskim zapowiadana pierwszymi scenami, nieraz ustępuje miejsca taniej telenoweli, a dialogi o niczym, czy też ludzkich wydzielinach irytują i wzbudzają niesmak.
-
Seans doskonały, choć jedynie ocierający się o prawdę, jak spragniony pieszczoty kot.
-
W natłoku miałkich i pretensjonalnych filmów rodzinnych "Gęsia skórka" błyszczy niczym brylant. Wszystko w niej jest na miejscu i w idealnych proporcjach. Strach, humor, dydaktyka i potwory.
-
Film wybitny zatem? Niedocenione arcydzieło? Z pewnością głosy będą podzielone, ale dla mnie - zdecydowanie tak.