
- 4% pozytywnych
- 35 krytyków
- 3% pozytywnych
- 36 użytkowników
Podczas gdy Christian walczy ze swoimi wewnętrznymi demonami, Ana mierzy się z gniewem i zazdrością jego byłej uległej.
- Aktorzy: Dakota Johnson, Jamie Dornan, Eric Johnson, Eloise Mumford, Bella Heathcote i 15 więcej
- Reżyser: James Foley
- Scenariusz: Niall Leonard
- Premiera kinowa: 10 lutego 2017
- Premiera światowa: 7 lutego 2017
- Dodany: 19 września 2016
-
Bardzo przyjemne walentynkowe kino, które nie wymaga od widza zbyt dużo myślenia, za to pozwala skutecznie oderwać się od rzeczywistości i zanurzyć w świat czystego hedonizmu.
-
Tytuł kłamie. Christian Grey, korpodandys z bliznami na ciele i umyśle, nie folguje tutaj swoim najbardziej ekstremalnym i zdeprawowanym upodobaniom, wręcz przeciwnie: próbuje stać się porządnym facetem.
-
To przede wszystkim film sprzeczności i chaosu. Brak w nim sensu, a seans zwieńczony jest niesmakiem, który utrzymuje się jeszcze długo po napisach.
-
Jest prześmiesznie, ale bajka, jaką tu opowiadają, jest po prostu pusta. Niezamierzona parodia romansu to jednak za mało, by móc polecić jego oglądanie.
-
Możemy zobaczyć jeszcze bardziej sztywne dialogi bohaterów, ciągnącą się konwersację na siłę oraz brak płynności w akcji. Wiele rzeczy, które aż wołają o pomstę do nieba...
-
Jest dużo lepiej niż ostatnio! Albo przez te dwa lata zdążyłam obejrzeć tak dużo miernych filmów, że mój poziom tolerancji wzrósł. Obraz jest słaby, ale za dobre zdjęcia otrzymuje ode mnie łapkę extra.
-
Żeby to choć żałośnie słabe było, ale niestety, jest tylko i wyłącznie nudne. Jak każdy film, w którym nic się nie dzieje.
-
Perwersyjną i przesiąkniętą erotyką opowieść sprzed dwóch lat wyparł jeszcze bardziej tandetny, roznegliżowany romans, w którym wieje przeraźliwą nudą, a bohaterowie sens działań gubią szybciej niż własne ubrania.
-
Przeciętna, miejscami bardzo nudna i grzeczna opowieść o niczym.
-
Zły. Ale przy tym i genialny. W niezamierzony bowiem sposób obnaża nie tylko biust bohaterki, ale i prostotę mechanizmów rządzących naszymi marzeniami.
-
Z której strony nie spojrzeć na ten film praktycznie wszystko jest na nie!
-
Leniwie zrealizowany bezpłciowy i mdły twór, zawodzący na praktycznie każdej płaszczyźnie. Mimo że ciekawsza i przyjemniejsza od pierwszej części, "Ciemniejsza strona Greya" to kompletna strata czasu, który zdecydowanie lepiej spędzić na spaniu.
-
Wbrew tytułowi "Ciemniejszej stronie Greya" brakuje jakiegokolwiek mroku.
-
Przypomina opowiadanie napisane przez dorastającą pensjonariuszkę. Jest naiwne, nudnawe, grafomańskie. Kompletnie bez celu.
-
Gniot, który nie potrafi, albo nie chce robić nic, poza żerowaniem na ogromnym sukcesie książkowego oryginału.
-
Jeszcze więcej obciachu i grafomanii.
-
Nijaki - nawet nie patrzy w stronę szufladki z napisem "kontrowersja", lądując raczej w kategorii "film, który powstać zdecydowanie nie powinien", znajdując tam tak wybitne towarzystwo jak Wiedźmin czy Ostatni władca wiatru.
-
Kolejna część jest jeszcze większą katastrofą.
-
Bełkotliwy, nudny, bazujący na podstawowych instynktach i co gorsze - śmieszny, nie w kontekście zawartego w nim humoru, ale inscenizacyjnej i dialogowej egzotyki.
-
Seks wygląda tu mniej zachęcająco niż w podręczniku do życia w rodzinie wydanym przez katolickich konserwatystów.
-
Nieprawdopodobnie słaby. Aż do bólu przewidywalny i bardzo nudny.
-
Wciąż bardzo złe, ale już nie tak nieoglądalne jak pierwsza część.
-
Tak głupi, że aż śmieszny.
-
Jak Harlequin naskrobany w przerwie na terapii dla seksoholików.
-
Bez przyjemności, z dużą dozą cierpienia.
-
Otwarty gwałt na kinematografii.
-
Wizualnie nawet ładne. Ale treść, to koszmar.
-
Żadnej filmowej postaci tak bardzo nie życzyłem śmierci, jak Christianowi podczas helikopterowego powrotu z Portland.
-
Prostacki, płytki, pozbawiony większej wartości, w dodatku przedstawiający płaczliwego faceta, który powinien wybrać się na 2-3 sesje do psychologa, a nie rozpowiadać na prawo i lewo o tym, jak głęboko jest zraniony.
-
Fabuła jest ciekawsza niż w pierwszej części, ale z drugiej strony jest wyraźnie bardziej tandetna i bardziej naciągana. Miłośnicy gatunku nie powinni jednak być rozczarowani.
-
Sens rozwodzenia się nad tą filmową poczwarą jest cokolwiek żaden.
-
Jeśli lubicie pierwszą odsłonę, to i ten film powinien przypaść wam do gustu. Jeśli daliście sobie spokój po 15 minutach, to teraz nie ma sensu nawet zaczynać.
-
Kino erotyczno-komediowe, bo zamiast naładowanej erotyzmem atmosfery na sali projekcyjnej mamy wybuchy śmiechu.
-
Miły dla oka, okraszony nośną ścieżką dźwiękową produkt na niezobowiązujący wypad do kina.
-
Guilty pleasure to guilty pleasure, jest potrzebne w życiu każdego widza, ale szkoda jeśli wypacza tak bardzo ważną kwestię.