
Stara latarnia morska położona gdzieś na krańcu końca rozpoznawalnego świata, a w środku kamień, pustka i duchy przeszłości, które widziały i słyszały już wszystko co ludzkie. Dwóch mężczyzn, którzy mają spędzić w tym miejscu kolejne cztery żmudne tygodnie, doglądając własnej poczytalności i światła wskazującego drogę tym, którzy poszukują go na wzburzonych wodach.
- Aktorzy: Willem Dafoe, Robert Pattinson, Valeriia Karaman, Logan Hawkes, Kyla Nicolle i 4 więcej
- Reżyser: Robert Eggers
- Scenarzyści: Robert Eggers, Max Eggers
- Premiera kinowa: 29 listopada 2019
- Premiera DVD: 7 maja 2020
- Premiera światowa: 19 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 20 lutego
- Dodany: 30 maja 2019
-
Jest filmem stylowo mrocznym, zawieszonym gdzieś między jawą a fantazją. Enigmatyczny, w znacznej mierze niedopowiedziany, podporządkowany został poetyce snu i może wkupić się w łaski fanów Lovecrafta. Pobrzmiewa tu również osobliwy styl Ingmara Bergmana, a estetycznie budzi "Lighthouse" skojarzenia z epoką kina niemego. Film stanowi wyjątkowe doświadczenie wizualne: wzorowany jest na niemieckim ekspresjonizmie, wyostrza wszystkie cienie, nienaturalne kształty, ślady zgnilizny.
-
Myślę, że siłą tego filmu jest płynność i rozmycie. Zaciera się granica nie tylko między lądem a morzem, ale też między rzeczywistością a złudzeniem, snem a jawą, trzeźwością a maligną, świadomością a nieświadomością, rozumem a popędami, prawdą a kłamstwem. Z tych napięć wypływa wspaniałe, niepokojące dzieło.
-
Siła tego horroru oparta jest na tym, co dzieje się w umysłach ludzi skazanych na siebie, bytujących na małej przestrzeni, narażonych na działanie morskiego żywiołu. Główne zagrożenie wypływa z wnętrza ludzi.
-
Drugi już raz Amerykanin cofnął się w czasie i wszedł w relacje międzyludzkie, aby zadać pytanie o strukturę odwiecznej grozy, naszej cywilizacji i granic ludzkiego umysłu. Tym razem z elementami humorystycznymi, nie rezygnując jednak z pokazywania rzeczy przerażających.
-
Jednak to, co świadczy o wyjątkowości dzieła Eggersa, to dopracowana w najmniejszych szczegółach strona techniczna, korzystanie ze specyficznego poczucia humoru i zrezygnowanie z realizmu na rzecz piętrzenia tajemnic oraz oniryzmu. W końcu jego najnowszy film to w równym stopniu dramat psychologiczny, czarna komedia, a wreszcie kino grozy mocno inspirowane niemieckim ekspresjonizmem i epoką kina niemego.
-
Tak się powinno kręcić "zaginione klasyki", filmy, które w momencie premiery już mają status legendarnych, wspominanych przez lata, traktowane za 10-15 lat za absolutne kamienie milowe. A jednocześnie będące filmami, o które można się rozbić niczym statek zwabiony na skały przez złośliwe syreny.
-
Dzieło Eggersa najlepiej sprawdza się bowiem jako bezkształtny, bezkresny, niepokojący i hipnotyzujący, żyjący własnym życiem twór. Minimalistyczny i posępny niczym opowiadanie Edgara Allana Poego, gdzie najwięcej demonów tkwi w nas samych.
-
Nie chcę tak zaczynać recenzji, bo może być to krzywdzące dla tego skądinąd dobrego filmu, ale zdaje się, że rok 2019 jest dla mnie trochę powtórką z 2017, tj. wiele filmów, co do których miałem wielkie oczekiwania, ich zwyczajnie nie spełniło. Podobnie jest z "Lighthouse", filmem pod wieloma względami wybitnym, lecz rozczarowującym w najważniejszych elementach.
-
Choć The Lighthouse brakuje nieco do arcydzieła kompletnego, jawi się nie tyle jako zaskoczenie, co film wszechstronny i piekielnie nieświątobliwy, gdzie makabra jest na porządku dziennym, a mityczna poetyka utrzymuje się do samego końca.
-
Indywidualny styl i zainteresowania czynią z Eggersa obiecującego młodego twórcę, którego warto w przyszłości obserwować.
-
Jeśli więc w kinie szukacie czegoś innego, szalonego i nieprzewidywalnego, "The Lighthouse" to prawdziwy filmowy sztorm. A to, czy na końcu czeka światło latarni, musicie już sprawdzić sami.
-
Nie jest to także horror w zwykłym tego słowa znaczeniu. Film stara się wytworzyć pełną niepokoju atmosferę, tym samym stając się obrazem nieco lovecraftowskim. Napięcie ostatecznie udzieli się i nam. W końcu kogo nie przyciągnie tajemnicze światło, gdy dookoła panują wyłącznie pustka i ciemność?
-
Przeszywająca jasność współgrała z nieprzeniknioną pustką, która pochłonęła mnie w rytm dudniącego sonaru. Kolejne fale, rozbijające się o klif, rozłupywały po fragmencie moją czaszkę. Pulsujący nurt chaotycznych myśli zaczął niespokojnie meandrować po mojej jaźni.
-
Wrażenia wizualne są niezrównane. Jeśli ktoś z taką namiętnością traktuje czarno-białe filmy to popadnie w zachwyt. Ja popadłam.
-
Jedno z tych dzieł, w których koniec jest tylko umowny, a myślami do niego można powracać nieustannie, analizując wszystkie przeszłe wydarzenia i motywy.
-
Jedna z najciekawszych premier tego roku: równie mocno zachwyca aktorsko, imponuje technicznie i stymuluje intelektualnie.
-
Czekałem na ten film, odkąd pojawiły się bardzo pochlebne recenzje, i ten tekst również się do nich przyłącza. W horrorze Eggersa zagrało wszystko z wybitną role Dafoe na czele. Nie jest to produkcja łatwa w odbiorze i trzeba się z tym liczyć. Ale godna polecenia wszystkim fanom dobrego, artystycznego, klaustrofobicznego kina, które zmusza do myślenia, będąc jednocześnie wizualno-dźwiękową ucztą!
-
Niczym już niewiele horrorów, udaje mu się utworzyć naprawdę przerażającą atmosferę, a do tego nie sięga po tak proste środki jak jumpscare'y. Zamiast tego korzysta z symboliki i daje nam pierdzącego Willema Dafoe. Czego chcieć więcej?
-
Skupienie kamery na poszczególnych elementach, zwolnienia i zbliżenia nadają temu wykwintnemu obrazowi stopień intymnego wkroczenia w potocznie rozumiane proste życie i codzienną rutynę, której jesteśmy świadkami. Ta rutyna, jak każda zresztą, kryje w sobie jednak milion małych kawałków niedopowiedzeń i sekretów, które zdaje się pojmować tylko światło latarni.
-
Intensywne i klimatyczne kino , które wymyka się klasycznym ramom gatunku horroru.
-
Seans satysfakcjonujący i nie sposób zmieścić wszystkich spostrzeżeń w zaledwie kilku akapitach. Stajnia A24 po raz kolejny udowadnia, że horrory artystyczne przechodzą we współczesnym kinie renesans i że kinu gatunkowemu wciąż daleko jeszcze do wyczerpania możliwości.
-
Petryfikująca opowieść o konsekwentnym rozkładzie moralności, która za sprawą swej fabularnej niejednoznaczności, a także aktorskiej oraz technicznej maestrii zostanie zapamiętana jako dzieło absolutnie wyjątkowe.
-
Wciąga niczym wir wodny, fundując widzowi kino pełne trwogi i poczucia dyskomfortu. Film absorbuje wszystkie zmysły, zachwyca wizualnie, otumania dźwiękami, intryguje strukturami. To mistrzostwo formalne na wzór ikon srebrnego ekranu.
-
Smaczny kąsek dla kinomaniaka. To kawał porządnego dreszczowca, co napawa mnie entuzjazmem na myśl o przyszłych dziełach reżysera.
-
Mistrzostwo reżyserskiej wizji zasadza się dla mnie na ciągłym podważaniu wiarygodności autoportretów, jakie odmalowują przed sobą nawzajem bohaterowie. I na uchwyceniu bezosobowej grozy żywiołu, w którym można dopatrywać się zarówno lovecraftowskiej, jak i lemowskiej wizji "żywego oceanu".
-
Robert Eggers nie ułatwia widzowi zadania tworząc niezwykły horror psychologiczny oparty na szokujących i smutnych obrazach. Pozwala nam interpretować swe dzieło pozostawiając otwarte zakończenie. Oniryczny, pełen koszmarów i brzydoty świat, może być tak naprawdę projekcją udręczonego umysłu ludzkiego. Czymś odległym, co w rzeczywistości nie istnieje i nigdy nie istniało.
-
Post-horror pełną gębą - artystycznie i intelektualnie spełniony, popisowo zagrany, wizualnie porywający.
-
Całkowicie zaraża widza swoim obłędnym klimatem.
-
Wybitny pod wieloma względami. Jako utwór filmowy jest kompletny, przemyślany fabularnie, pięknie zagrany przez Willema Dafoe i Roberta Pattinsona.
-
Robert Eggers cytatami mami, uwodzi, przeraża.
-
Hipnotyczny, transowy, wciągający w swoją smolistą strukturę i obraz pogrążony w wyrazistych światłocieniach. Jest tu sporo z kina absurdu, surrealizmu, ale jeszcze więcej z horroru czy filmów psychologicznych Romana Polańskiego.
-
Eggers zrobił kino bezkompromisowe, jeszcze mniej łaszące się do odbiorcy od "Czarownicy...", oparte raczej na poetyce bergmanowskiej i filmach Tarkowskiego, jak na współczesnych post-horrorach, które przecież też zazwyczaj są odrzucane przez miłośników "normalnego" kina grozy. Jest to niewątpliwy dowód na to, że ten młody twórca posiada niebanalny styl i wrażliwość oraz talent i głowę wypełnioną nieoczywistymi pomysłami.
-
W filmie Eggersa wszystko jest rozmyte, nieoczywiste, niedopowiedziane. Na pewne pytania nigdy nie słyszymy odpowiedzi, inne musimy zadać sobie raz jeszcze, na nowo. Co jednak najbardziej niezwykłe - wraz z bohaterami również i my zaczynamy popadać w obłęd, kwestionując to, co wcześniej zobaczyliśmy lub usłyszeliśmy.
-
To film, o jaki coraz trudniej w dzisiejszym kinie. Z jednej strony to ściśle festiwalowy art house z ambicjami, w dodatku w niezwykle odważnej i niespotykanej konwencji wizualnej, a z drugiej - zakorzeniony w bardzo mainstreamowym dziś gatunku i korzystający z aktorów z hollywoodzkiej czołówki. Taka mieszanka daje naprawdę oszałamiający rezultat.
-
Powiedziałbym, że film Eggersa awansuje za jakiś czas do panteonu kina kompletnego, działającego doskonale na wielu płaszczyznach. Ale już teraz można o nim mówić jako o wyjątkowo oryginalnej i zaskakującej produkcji autorskiej. To jeden z najbardziej niepokojących obrazów, jakie powstały w ostatnich dwóch dekadach.
-
Robert Eggers zabiera nas do jądra ciemności i przekracza granice szaleństwa. Zasiewa niepokój i nie daje żadnych prostych odpowiedzi. Tworzy film, który odbiera się zmysłami.
-
Bez względu na to, którą z wielu ścieżek interpretacyjnych "The Lighthouse" wybierzemy, to niezmiennie pozostaje intensywnym filmowym przeżyciem.
-
"Lighthouse" jak każda dobra powieść skrywa tajemnice, którym trzeba dać się ponieść. A gdy się to już zrobi, oderwać się od tego nie sposób. Eggers lawirując daje ku temu świetną możliwość, by zanurzyć się w tej wykreowanej rzeczywistości po uszy.
-
Potwierdza, że Robert Eggers jest niesamowicie utalentowanym reżyserem i scenarzystą.
-
Rozszalałe żywioły ekspresjonistycznego kina i gotyckiej literatury otaczają wyspę, na której dwóch mężczyzn dusi się w swym towarzystwie i ślepnie od światła tytułowej "Latarni", która równie dobrze mogłaby emitować w przestrzeń wiązkę mroku.