Dwaj łowcy głów, próbując znaleźć schronienie przed zamiecią śnieżną, trafiają do Wyoming, gdzie wplątani zostają w splot krwawych wydarzeń.
- Aktorzy: Samuel L. Jackson, Kurt Russell, Jennifer Jason Leigh, Walton Goggins, Demián Bichir i 13 więcej
- Reżyser: Quentin Tarantino
- Scenarzysta: Quentin Tarantino
- Premiera kinowa: 15 stycznia 2016
- Premiera DVD: 16 czerwca 2016
- Premiera światowa: 7 grudnia 2015
- Ostatnia aktywność: 27 czerwca
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Kolejny klejnot w koronie niewątpliwego króla kinematografii ostatnich lat.
-
Błyskotliwe dialogi, potoki krwi, karnawał przemocy, ironia i liczne nawiązania do kultury popularnej.
-
Bardzo słaby film, a zastanawianie się co autor miał na myśli to wątpliwa rozrywka.
-
Pierwszy raz oglądając film Tarantino, przyłapałem się na tym, że w pewnym momencie poczułem znużenie. Ale nawet jeżeli gdzieś z tyłu głowy kołacze się myśl, że reżyser "Pulp Fiction" powoli zaczyna zjadać własny ogon, to wciąż pozostaje starym dobrym Tarantino.
-
Wszystkie filmy Tarantino są warte obejrzenia, ale ten szczególnie mu się udał.
-
Inny niż wszystkie, idący pod prąd masówki, wypełniony znanymi aktorami w najlepszej formie.
-
Obojętność - to chyba najgorsza z możliwych reakcji w przypadku obcowania z filmem Tarantino.
-
Patrząc na poszczególne aspekty sztuki filmowej wszystko jest na swoim "quentinowskim" miejscu.
-
Oglądamy więc ekranizację Agathy Christie zeswatanej z mistrzem dreszczowca, Johnem Carpenterem. Ekranizację Agathy Christie, która przedawkowała środki pobudzające, której puściły nerwy i która snując krwawą psychodramę zastąpiła savoir-vivre angielskiego gentlemana siarczystym bluzgiem Gila Scotta-Herona w kowbojskim kapeluszu.
-
Nie jest ani dobry, ani zły. Nijaki taki, a to jak na takiego mistrza jakim jest Tarantino oznacza to blamaż porównywalny z obecnym sezonem Pucharu Świata w skokach narciarskich w wykonaniu Kamila Stocha.
-
Jakkolwiek byśmy nie chcieli jednak spojrzeć na nowe dzieło Tarantino, jest to film absolutnie fascynujący!
-
Quentin Tarantino może być z siebie dumny. Jego ósmy film to naprawdę świetne kino. Jednocześnie jest to jedna z najlepszych produkcji, jakie wyszły spod ręki ekscentrycznego reżysera.
-
Film trzymają w ryzach fundamenty, które mimo słabszego scenariusza, Tarantino wciąż ma stabilne.
-
Nawiązuje do książki "Dziesięciu małych Murzynków" Agathy Christie, jednakże jego akcję reżyser osadza w realiach Dzikiego Zachodu. Dzieje się ona w iście tarantinowskim stylu.
-
Film, w którym wszystko zostało odmierzone doskonale, każdy ze składników zadziałał w odpowiednim momencie, by stworzyć jakość perfekcyjną, uwodzącą, pochłaniającą warstwą słowną, muzyczną i obrazową.
-
Kwintesencja wszystkiego, co kinomaniacy kochają w jego działach: akcja, krew, przemoc i... bogactwo tematyki.
-
Jest w równym stopniu maestrią w kreatywnej dekalkomanii, co "Kill Bill".
-
Dobry film, z perfekcyjnie budowanym napięciem, wspaniałymi zdjęciami i muzyką oraz z bezwzględnymi postaciami w surowym świecie Dzikiego Zachodu.
-
Choć "Nienawistnej ósemki" nie można nazwać rozczarowaniem, bo jak każdy film Tarantino prezentuje poziom lepszy od niejednej amerykańskiej produkcji, to jednak pozostawia po sobie uczucie pewnego niespełnienia.
-
Z jednej strony imponujący popis filmowego rzemiosła, z drugiej doskonałe w swojej obrzydliwości studium natury ludzkiej i świata przedstawionego zamkniętego w bańce skrajnego nihilizmu.
-
Dowód na to, że przez dwie dekady z górką kino niedoścignionego mistrza kreatywnego recyklingu znacznie wyewoluowało technicznie i zarazem pozostało niezmienne w swej istocie.
-
Ósmy dowód na to, że nie trzeba kończyć żadnych szkół, aby zostać wybitnym reżyserem. Trzeba mieć tylko kino i filmową narrację we krwi.
-
Dostajemy więc humor, dialogi, zwroty akcji, intrygę, przemoc, grę aktorską i pragnienie: niech to się wreszcie skończy.
-
Obsada się zgadza, sceneria się zgadza, zdjęcia Roberta Richardsona są znakomite, a muzyka Ennio Morricone solidnie wybrzmiewa. Niestety fabularnie mamy problem, którego przeskoczyć się tym razem nie da.
-
Klasyczny Tarantino = genialne dialogi + aktorzy na sterydach. Tarantino z Nienawistej Ósemki = banalne dialogi + aktorzy na kroplówce.
-
Zabawa jest naprawdę przednia, a do świetnego aktorstwa i zaskakującego scenariusza dorzucić trzeba jeszcze bardzo dobre zdjęcia oraz oscarową muzykę sędziwego Ennio Morricone.
-
Bardziej niż dobry i absolutnie nie mogę powiedzieć, by było to "byle co". Czuć jednak lekki spadek formy.
-
W moim odczuciu bardzo dobry, w którym zabrakło jakiegoś błysku.
-
Bez wątpienia obraz ten jest wyjątkowy - jednak nie każdy jest w stanie to dostrzec. Właśnie to czyni go piekielnie dobrym - nie jest zwyczajnym zapychaczem, nie będąc równocześnie filmem wybitnym.
-
Z pewnością nie jest to najlepszy film spod ręki Tarantino, ale mistrz wciąż ma to "coś".
-
Tarantino w klasycznym wydaniu, z charakterystycznymi dla jego kina motywami. Ponownie mamy znakomity scenariusz, rewelacyjne dialogi, barwne postacie i krwawy spektakl przemocy.
-
Zaskakująco ambiwalentny film: brutalna kpina z amerykańskiego snu o równości połączona z jego cichą afirmacją.
-
Wyżej podpisana wytrwała do końca seansu Nienawistnej ósemki i nie miała z tym większego problemu. Przez dwie godziny była nawet skłonna uznać, że reżyser również przejdzie tę próbę pomyślnie. Ale później nastąpił czterdziestominutowy finał, którego nie mogę wybaczyć.
-
Mimo pewnych wad, to Tarantino z wysokiej półki, gdzie większość klocków stoi równo.
-
Tarantino po raz kolejny, i to dobitnie, udowadnia, że w jego sztuce nie ma miejsca dla przypadkowych gości, a całość musi być idealnie dopasowana, niczym kapelusz na głowie starego kowboja.
-
Ma swoje wady i zalety, ale potrafi się obronić. Nie można mu odmówić dobrego aktorstwa i ogólnej frajdy, choćby z tradycyjnej krwawej jatki, ale na specjalne wyróżnienie zasługuje muzyka - genialna - Ennio Morricone, który wraca do westernu po przeszło 30 latach i robi to dla siebie w typowym mistrzowskim stylu.
-
Produkcja niewątpliwie warta uwagi, ale trochę przeciągnięta. Zabrakło jakichś ostatecznych szlifów, nie obyło się bez nietrafionych pomysłów.
-
Bez przekonania, bez ikry, monotonnie, schematycznie.
-
Warty zobaczenia, nawet jeśli jest za bardzo przegadany i miejscami za długi.
-
Ogląda się ze sporym zainteresowaniem, rozwój akcji potrafi niekiedy mocno zaskoczyć, a inscenizacja poszczególnych scen przypomina, że za kamerą stoi człowiek, który zafundował widzom kilka naprawdę wspaniałych filmów.
-
Jest świetnie zdanym testem, dowodzącym wprawdzie perfekcyjnego opanowania wszystkich sztuczek, których reżyser dotąd się nauczył, ale w żadnym wypadku nie podnoszącym poprzeczki.