
Celuloidowe sny
Źródło-
50recenzji
-
50ocen
-
39pozytywnych
-
11negatywnych
-
6.8średnia
-
78%pozytywnych
-
0.9odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Diabelnie dobry film, który nie tylko świetnie się ogląda i jest wielką porcją świetnej rozrywki, ale i pozostaje z widzem na dłużej. I tylko brak nominacji do Oscara dla muzyki Justina Hurwitza jest prawdziwym nieporozumieniem.
-
Miał być komediodramat na poziomie, a to, co zamiast tego dostaje widz nastawiony na dobrą rozrywkę, przechodzi ludzkie pojęcie.
-
To właściwie pewnego rodzaju kuriozum - Black Mirror, które na każdym kroku stara się nas ostrzegać przed zgubnymi skutkami rozwoju technologicznego, samo popchnęło rozwój seriali na kolejny poziom. Nie sądzę jednak, aby była to przyszłość kinematografii - raczej jako ciekawostka, która może się rozwijać obok.
-
Fabuła, choć z pozoru wydaje się rozedrgana i pełna zbędnych wątków stopniowo splata się w dopracowaną całość, zostawiając również sporo miejsca na wkład własny widza. Film wypełniony pięknymi kadrami angażuje i trzyma w napięciu do samego końca. Nawet jeśli zakończenie nie jest do końca satysfakcjonujące w kontekście całości.
-
Choć dostrzegam w najnowszej wersji Narodzin gwiazdy wiele zalet, film posiada niestety wady, obok których ciężko przejść obojętnie.
Najwyżej ocenione
-
Bardzo dobry, w dużej mierze zbudowany na narastającym napięciu i podtrzymywaną z odcinka na odcinek ciekawością, którą tylko podsyca. Ale co jeszcze ważniejsze, serial jest bardzo ważny ze względu na poruszane tematy.
-
Scenariusz, w którym nie ma żadnych niepotrzebnych scen, dopełniają rewelacyjne zdjęcia Van Hoytema, doskonale zmontowane przez Lee Smitha, a to wszystko oprawione wspaniałą muzyką Zimmera sprawiło, że na blisko dwie godziny zapomniałam jak się oddycha.
-
Nie dość, że film jest wizualną perełką i absolutnym unikatem, przedstawiona historia również jest niezmiernie ciekawa, balansująca gdzieś na granicy pomiędzy kryminałem a filmem biograficznym, mimo że Twój Vincent w teorii filmem biograficznym nie jest, ale i mimo to, wielu ciekawych rzeczy można się z niego o Van Goghu dowiedzieć.
-
Niesamowity, klimatyczny, artystyczny film.
-
Mnie ten film urzekł. Urzekło mnie to, jak wielkim hołdem był dla postaci Jeana-Luca Godarda, mimo że nieraz pokazywała go w niezbyt korzystnym świetle.
Najniżej ocenione
-
Netflix niestety po raz kolejny się nie popisał, a jedynie umocnił teorię, że filmów, w przeciwieństwie do seriali, to on robić nie umie.
-
Miał być komediodramat na poziomie, a to, co zamiast tego dostaje widz nastawiony na dobrą rozrywkę, przechodzi ludzkie pojęcie.
-
Zamiast starcia dwóch geniuszy dedukcji, dostajemy miałką historię o uczniaku chcącym zaimponować dziewczynie i jego "nemezis", który momentami zachowuje się, jakby kolejne elementy układanki wsuwał mu ktoś pod drzwi, z punktem kulminacyjnym na szkolnym balu.
-
Jest przyjemnym seansem, ale raczej nie jest to pozycja, która zostaje w pamięci na długo. I tylko boli ten zmarnowany potencjał, bo to mógł być naprawdę porządny kawałek kinematografii, gdyby tylko postanowiono się skupić na czymś większym niż miłość ponad wszystko.
-
W przypadku Pierwszego śniegu jasnym punktem są zdjęcia, które umiejętnie oddają mroźny i mroczny skandynawski klimat. Ale ani one, ani znane nazwiska czy przyzwoita oprawa muzyczna nie są w stanie uratować tego filmu.
Odrębnie ocenione
-
Miał być komediodramat na poziomie, a to, co zamiast tego dostaje widz nastawiony na dobrą rozrywkę, przechodzi ludzkie pojęcie.
-
Mnie ten film urzekł. Urzekło mnie to, jak wielkim hołdem był dla postaci Jeana-Luca Godarda, mimo że nieraz pokazywała go w niezbyt korzystnym świetle.
-
Nie dość, że film jest wizualną perełką i absolutnym unikatem, przedstawiona historia również jest niezmiernie ciekawa, balansująca gdzieś na granicy pomiędzy kryminałem a filmem biograficznym, mimo że Twój Vincent w teorii filmem biograficznym nie jest, ale i mimo to, wielu ciekawych rzeczy można się z niego o Van Goghu dowiedzieć.
-
Zamiast starcia dwóch geniuszy dedukcji, dostajemy miałką historię o uczniaku chcącym zaimponować dziewczynie i jego "nemezis", który momentami zachowuje się, jakby kolejne elementy układanki wsuwał mu ktoś pod drzwi, z punktem kulminacyjnym na szkolnym balu.
-
Scenariusz, w którym nie ma żadnych niepotrzebnych scen, dopełniają rewelacyjne zdjęcia Van Hoytema, doskonale zmontowane przez Lee Smitha, a to wszystko oprawione wspaniałą muzyką Zimmera sprawiło, że na blisko dwie godziny zapomniałam jak się oddycha.