-
Niestety mimo szumnych zapowiedzi Bandersnatch nie jest jakimś przełomem w telewizji. Owszem, pod względem technicznym jest niezwykle dopracowany, jednak format ten zasługuje na lepszą fabułę.
-
Bardzo ciekawy, interaktywny eksperyment socjologiczny.
-
Mimo wszystkich niedociągnięć Black Mirror: Bandersnatch to naprawdę porządny obraz wykorzystujący swoją interaktywną formułę w praktycznie stu procentach. Podstawowe założenia projektu zostały spełnione, a on sam przełamał pierwsze lody dla następnych tego typu produkcji, które miejmy nadzieję, że będą powstawały i spróbują podnieść ustanowioną przez Bandersnatch poprzeczkę jeszcze wyżej, tym samym rozwijając ten bardzo obiecujący gatunek jakim jest interaktywny film.
-
Największy problem jest taki, że Bandersnatch nie oferuje absolutnie niczego nowego. Interaktywny film jest o wiele lepiej realizowany w segmencie gier video przez gry Quantic Dream czy nieodżałowanego Telltale Games. Lepiej zagrać w Heavy Raina.
-
To właściwie pewnego rodzaju kuriozum - Black Mirror, które na każdym kroku stara się nas ostrzegać przed zgubnymi skutkami rozwoju technologicznego, samo popchnęło rozwój seriali na kolejny poziom. Nie sądzę jednak, aby była to przyszłość kinematografii - raczej jako ciekawostka, która może się rozwijać obok.
-
W pełni swej okazałości nowy tytuł Netfliksa wypada naprawdę ciekawie, całość filmu i wybory przypominają właśnie podtytułową grę. Uważam, że jest to bardzo intrygujący zabieg serwisu i jest pierwszym tego typu filmem na platformie, który wypadł zadziwiająco dobrze.
-
Widzom przyzwyczajonym do płynności i niezakłócanego odbioru, lubiącym dopiero po pełnym seansie zastanawiać się, co twórca miał na myśli, może nie przypaść do gustu owa interaktywna forma. Jednak w przypadku tego konkretnego filmu Netflixa taka forma nie tylko dobrze się sprawdziła, ale była wręcz strzałem w dziesiątkę.
-
Na potrzeby interaktywnej produkcji Netflix musiał zbudować oprogramowanie, dzięki któremu płynnie, bez irytującego buforowania, widz wciągnie się w wir opowiadanej historii. W moim przekonaniu sztuka ta się twórcom udała.
-
Nie jest to najlepszy odcinek Black Mirror, nie jest to kamień milowy w historii kina, nie jest to też nic nie znacząca ciekawostka. Jest to po prostu pewien przykład, pewien punkt odniesienia, dowód na to, że można poszerzać definicję kina odważniej, szybciej i inaczej.
-
Na Black Mirror: Bandersnatch patrzę jak na udany eksperyment, pokaz tego, jak wielkie możliwości ma współczesna telewizja.
-
Trzeba tego doświadczyć. A potem ochłonąć. Prawdopodobnie to będzie Wasz najbardziej niezwykły seans w tym roku.
-
Dostarcza wielu pozytywnych emocji, wciąga i zachwyca swoją niebanalnością. Innowacyjna produkcja Netflixa może zapoczątkować nowy wymiar kinematografii, w którym to my będziemy kowalami losu bohaterów.
-
Jestem pewien, że nie każdy odnajdzie się w tej dziwnej mieszance, nie każdemu będzie odpowiadał ciężkawy klimat, mrugnięcia z ekranu i pokręcone zwroty akcji. Mam jednak poczucie, że twórcom "Czarnego lustra" znowu udało się wybić mnie z równowagi, zaskoczyć i jednocześnie zaangażować. A przecież o to w tym wszystkim chodzi.
-
Wolałbym obejrzeć ten film przy kolejnym razie bez konieczności decydowania, bo na dłuższą metę nie czuję jeszcze, aby taka forma rozrywki mogła zaistnieć w innych historiach niż ta. Eksperyment zdecydowanie się jednak powiódł i warto sprawdzić Czarne lustro: Bandersnatch nie tylko dla bardzo ciekawej historii i bardzo dobrego filmu, ale też ciekawostki, jaką jest dokonywanie własnych wyborów.
-
Nowatorskie podejście do oglądania, czyli interaktywność podczas seansu tego możemy doświadczyć oglądając Czarne Lustro: Bandersnatch. To my sterujemy losem bohatera, a przynajmniej tak nam się wydaje. Jest to dość ciekawe doświadczenie jednak ścieżek wyboru zbyt dużo niema, a całość po dłuższej chwili nuży niż bawi.
-
Najnowszy odcinek "Czarnego lustra" to dzieło bardzo świadome, im dalej w las, tym bardziej bohater zaczyna reagować na nasze decyzje, a wręcz poddawać je w wątpliwość. Dochodzi więc do sytuacji, w której nie wiadomo już, czy to my sterujemy bohaterem, czy to algorytmy streamingowego giganta kierują nami.
-
Stworzony przez Netflixa interaktywny film daje się lubić, potrafi zaskakiwać i skłania do refleksji. Niezbyt długiej i niezbyt głębokiej, ale jednak. To ciekawe doświadczenie, które troszkę osłabia, ale na szczęście nie paraliżuje, kiepskie aktorstwo i wkładane w usta tychże aktorów komunały i dziwaczne kwestie.
-
Dzięki autonomicznym epizodom nie trzeba się przejmować nieznajomością serii. Choć oficjalnie Black Mirror: Bandersnatch trwa dziewięćdziesiąt minut, to zarezerwujcie sobie o wiele więcej czasu. Ta historia was wciągnie.
-
To rewolucja. Wirtualny świat już tutaj jest i ma nas w swoich rękach.
-
Twórcy "Bandersnatcha" mieli bowiem naprawdę wielki potencjał na stworzenie czegoś wielkiego, a tak niestety trochę zmarnowano jego potencjał. Nie zmienia to jednak faktu, że to wciąż interesujące doświadczenie audiowizualne, w której zabawa formą w połączeniu wraz z kolejnymi decyzjami podejmowanymi przez widza oraz świetną rolą Fionna Whiteheada tworzy ciekawy eksperyment, któremu warto się poddać i samemu go sprawdzić.
-
Choć efektownie gra z widzem i jest mocno intertekstualny, a przy okazji idealnie mieści się w ramach ustanowionej przez twórców konwencji, to po oddzieleniu od formy pozostaje niestety przeciętną historią o zgubnej ambicji i stopniowym rozpadzie psychiki.
-
Ciekawy i udany eksperyment interaktywny, który trudno mi uznać za rewolucję. To raczej jednorazowy wybryk niczym Boyhood.
-
Burzenie czwartej ściany, potworne poplątanie i psychodelia to efekty świetnego zespolenia formy z treścią. Bandersnatch przedstawia doskonałą fabułę do zaprezentowania w technice filmu interaktywnego, co wcale nie oznacza, że odtąd taki sposób opowiadania zyska na popularności. Paradoksalnie, porównania z Czarnym lustrem mogą okazać się poważną barierą.
-
Brakuje tutaj jakiegoś lepszego nakreślenia postaci, relacji pomiędzy nimi, tego, co właściwie w niemal każdej opowieści filmowej jest najistotniejsze. "Bandersnatch" skupił się jednak na formie, którą warto docenić.
-
Bardzo cieszy mnie to, że "Black Mirror: Bandersnatch" dość świadomie pokazuje ograniczenia techniczne filmu interaktywnego. Mimo to obawiam się, że gatunek ten to może być pułapka, w którą wpadną Netflix oraz inne serwisy streamingowe.
-
Chociaż mi się nie podobał, raczej nie kłóciłbym się z osobami, które uznają go za niezły. Można się pobawić tymi zakończeniami, uśmiercać postacie, albo nie - powiedzmy, że jest ok. Z tym że sama ta historia mnie zbytnio nie zaangażowała, a forma jej w tym nie pomaga.
-
Dostarcza przede wszystkim znakomitej rozrywki, pozwalając przeklikać się przez kolejne alternatywne rzeczywistości. Nie mam wątpliwości, że dopiero w formie, jaką oferuje internetowy streaming, interaktywne filmy mają przyszłość i jeśli tylko będzie okazja, sięgnę po nie nie raz.
-
To można oglądać w kółko bez końca! Nowe Black Mirror: Bandersnatch to pierwszy taki film Netflix.
-
Ciekawostka, z którą warto się zapoznać, o ile nie oczekuje się czegoś, co powali odbiorcę na kolana.
-
Pozostaje udaną produkcją, prezentującą się o wiele lepiej od swoich poprzedników. Czy wyznacza nową ścieżkę rozwoju dla platform streamingowych? Pewnie nie, choć na pewno pozostanie miłą ciekawostką w ofercie Netflixa. Na artystyczne przetworzenie interaktywnego medium w filmie przyjdzie nam pewnie jeszcze długo poczekać.
-
Autotematyzm mógł być nadzieją Bandersnatcha, ale dobre chęci to trochę za mało. Kilka momentów wypadło naprawdę solidnie, jak scena w mieszkaniu Colina, ale zdecydowana większość wzbudziła we mnie co najwyżej politowanie.