
-
39recenzji
-
39ocen
-
27pozytywnych
-
12negatywnych
-
6.4średnia
-
69%pozytywnych
-
0.9odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Uczciwy fun, tak bym go podsumował. Sporo dobrych gagów, nawet jeśli część z nich mocno bazuje na tych, które znamy z poprzednich części. Albo po prostu dokładnie nimi są.
-
Chociaż mi się nie podobał, raczej nie kłóciłbym się z osobami, które uznają go za niezły. Można się pobawić tymi zakończeniami, uśmiercać postacie, albo nie - powiedzmy, że jest ok. Z tym że sama ta historia mnie zbytnio nie zaangażowała, a forma jej w tym nie pomaga.
-
Największą wadą tej zacnej produkcji jest fakt, że sam wyścig oglądamy dopiero w 45 minucie . Dzieciaki przecież nie chcą oglądać Thomasa próbującego dołożyć do węgla Ashimy, czy też wielce nieinteresujące przedstawienie reszty blaszaków biorących udział w tym danse macabre.
-
Gatunkowej rewelacji nie doświadczymy, ale myślę, że fani serii nie powinni być zawiedzeni.
-
Mimo tych wszystkich inspiracji, nawiązań i kinofilskich fetyszy, czuć jednak, że to stary dobry Gaspar. Noe, na jakiego czekaliśmy.
Najwyżej ocenione
-
Rewelacyjnie zagrane, przemyślane i lubujące się w detalach kino.
-
Trafia w samo serce mojego gustu, gdzie elementy campowe zderzają się z przesadzoną stylistyką, która w punkcie kulminacyjnym z tym całym kultem i krzyżami na czerwono neonowym tle, wygląda trochę jak materiał do teledysku Perturbatora.
-
Ujmuje swoją żonglerką pomiędzy poważnymi problemami, a dziecięcymi i beztroskimi harcami. Jest to niesamowicie klimatyczne kino, do którego z pewnością będę wracał wielokrotnie.
-
Jeden z tych filmów, które szanują intelekt widza i nie starają się wytłumaczyć każdej poszczególnej sceny mówiąc wprost co i jak.
-
Ogląda się po prostu dobrze. Na tyle dobrze, że dziwisz się, że miał ponad 100 minut, gdzie całość zlatuje w chwilę.
Najniżej ocenione
-
Tak naprawdę jedynym powodem, aby nie ocenić tej produkcji na 1 czy też na 0, jest fakt, że roboty wyglądają dobrze. Zrobiły na mnie wrażenie w pierwszej części i dalej robią.
-
Ta produkcja uszłaby co najwyżej jako specjalne wydanie wieczorynki w 2003 roku, aniżeli jako pełnometrażowa produkcja kinowa dzisiaj.
-
Problemem jest przewidywalna, pozbawiona jakichkolwiek emocji realizacja, która zwyczajnie traci kontrolę nad zainteresowaniem widza już we wczesnych etapach filmu.
-
Byle co, byle jak i zrobione na szybko.
-
Szkoda po prostu Waszego cennego czasu na tę produkcję.
Odrębnie ocenione
-
Dochodzimy więc do momentu, gdzie właściwie ani jeden z walorów recenzowanego tytułu nie sprawia, że mógłbym go z czystym sercem komukolwiek polecić.
-
Trafia w samo serce mojego gustu, gdzie elementy campowe zderzają się z przesadzoną stylistyką, która w punkcie kulminacyjnym z tym całym kultem i krzyżami na czerwono neonowym tle, wygląda trochę jak materiał do teledysku Perturbatora.
-
Sam film nie tylko wyłamuje się z konwencji klasycznych filmów bokserskich, ale też raz kolejny pokazuje jak zręcznym filmowym rzemieślnikiem jest Martin Scorsese. Historia LaMotty co prawda pokazana jest nieco powierzchownie, skupiając się głównie na kolejnych dramatycznych epizodach z jego życia ukazując bohatera jednostronnie negatywnie. Nie można jej jednak odmówić konsekwencji w wykonaniu oraz perfekcyjnej realizacji.
-
Tak naprawdę jedynym powodem, aby nie ocenić tej produkcji na 1 czy też na 0, jest fakt, że roboty wyglądają dobrze. Zrobiły na mnie wrażenie w pierwszej części i dalej robią.
-
Szkoda po prostu Waszego cennego czasu na tę produkcję.