Policjantka cyborg próbuje odnaleźć niebezpiecznego hakera.
- Aktorzy: Scarlett Johansson, Pilou Asbæk, Takeshi Kitano, Juliette Binoche, Michael Pitt i 15 więcej
- Reżyser: Rupert Sanders
- Scenarzyści: Jamie Moss, Jonathan Herman
- Premiera kinowa: 31 marca 2017
- Premiera DVD: 23 sierpnia 2017
- Premiera światowa: 16 marca 2017
- Ostatnia aktywność: 14 stycznia
- Dodany: 12 grudnia 2016
-
Dobry scenariusz i aktorstwo oraz obłędna wręcz oprawa audiowizualna sprawiają, że film ten śmiało może zająć miejsce wśród pozostałych członków rozrastającej się GitS-owej rodziny.
-
Sanders tak trafnie dobrał sobie współpracowników, że "Ghost in the Shell" jest dopracowany w każdym calu. Grafika, scenografia, dźwięki, obrazy - wszystko to splata się w nierozerwalną całość.
-
Nadaje aktualność pytaniom od dawna zadawanym przez futurologów.
-
Obawialiście się płytkiej historii i hollywoodzkich klisz? Niestety właśnie to otrzymacie...
-
Jest więc całkiem zgrabnym filmem akcji ubranym w cyberpunkowe szaty. Produkcja ma określony klimat oraz gęstą, duszną atmosferę, a przez pierwszą godzinę zaskakująco dobrze naśladuje oryginał. Gdzieś po drodze ginie jednak klimat animacji, następuje zwrot w stronę tanich, przewidywalnych melodramatycznych rozwiązań i coraz bardziej brakuje w tym wszystkim głębi charakterystycznej dla anime z 1995 roku.
-
Bardzo efektowny, nie pozwalający się nudzić i starający się dotrzymać kroku produkcji Mamoru Oshiego. Prawie się udaje.
-
Można z było z tego wycisnąć więcej, a pewne wątki i postacie lepiej zarysować, lecz całość i tak daje radę. Warto dać szansę i wejść w świat bez ducha.
-
Nie ma w sobie nic, co uczyniło oryginał klasykiem. Zawodzi na praktycznie każdym poziomie.
-
Fabuła, przy swoich schematach, jest wystarczająco złożona jak na hollywoodzkie widowisko. Gorzej, że jedna z najciekawszych heroin japońskich komiksu i animacji wypada tak boleśnie nieciekawie. Tutaj niewykorzystany potencjał razi najmocniej.
-
Nie zmarnowano zupełnie potencjału oryginału, nie wypaczono materiału, ale spłycono go strasznie, serwując ładnie przygotowaną papkę dla oczu, które szybko się tym "najedzą", ale niewiele z tego pozostanie dla mózgu, który prędko zapomni o całym doznaniu.
-
Udane widowisko science fiction, które pomimo swoich niezaprzeczalnych wad, i tak potrafi zaintrygować oraz wciągnąć na całe dwie godziny.
-
Brak mu ciekawszej fabuły, lepiej opowiedzianego wątku głównego oraz większego przywiązania twórców do głównej postaci. Jednakże pomimo tych wad film dzięki świetnemu aktorstwu i rewelacyjnemu wykończeniu zachowuje całość w niezwykle przyjemnej i całkiem zjadliwej formie, dzięki czemu seans nie okazuje się takim wielkim rozczarowaniem.
-
Na żadnym poziomie nie porusza, nie wywołuje emocji, nie łapie za gardło. Bohaterowie nie budzą empatii, ich losy nie wzruszają. A przecież to powinien być najważniejszy element filmu o samotności w stechnicyzowanym świecie.
-
Połowa scen z mangi została dosłownie powtórzona, a to co zrobiono nowego nie trzyma się kupy w sensie logicznym.
-
Co prawda scenariusz nie zaskakuje nieprzewidywalnymi zwrotami akcji, ale to samo można powiedzieć o większości filmów fantastyczno-sensacyjnych.
-
Irytujące zwroty akcji, ciągłe bijatyki i epatowanie wizualnością nie mogą konkurować z aktorstwem, które pozostawia wiele do życzenia.
-
Śmiało można oglądać jednak jako nie-fan całej serii, być może właśnie to oszczędza rozczarowań.
-
Naprawdę udane i porażające wizualnie kino rozrywkowe. Owszem, niezbyt oryginalne i nie unikające uproszczeń, ale wcale nie idące aż na takie skróty, jakby to chcieli widzieć fani pierwowzoru.
-
Rupert Sanders nie pozwala się widzowi znudzić, ciągnąc przez fabułę pełną dynamiki i kaskaderskich wyczynów. Dialogi momentami pobrzmiewają filozoficznym bełkotem, klisze zdają się być typowe dla rynku hollywoodzkiego, a sama produkcja zbliża się niebezpiecznie do kina komercyjnego nastawionego jedynie na wysokie zyski.
-
Został przerobiony na amerykańską wersję w iście hollywoodzkim stylu. Kompletnie pozbawiony klimatu i filozofii oryginału.
-
Dwie godziny wspaniałej podróży do przyszłości i zepsutego przez nas samych świata.
-
Miał aspirować do czegoś większego, a został tylko zwykłym, raczej nudnym filmem akcji. Można obejrzeć, ale bez szału.
-
Rzeczywistość w znacznej mierze oderwana ze swoich korzeni, przepuszczona przez amerykański filtr wydaje się wręcz ostentacyjnie spłycona, a przecież nawet gdy - tak jak ja - nie oglądało się anime, wyczuwa się podskórnie, że pierwotnie było tam dużo więcej.
-
Sporo plusów nie może przesłonić czegoś, co uleciało bardzo szybko, duszy.
-
Warto obejrzeć ten film tylko dlatego, że jest zachwycający wizualnie.
-
Przyzwoita adaptacja kultowego anime, którą dobrze się ogląda. Dałoby się zrobić to lepiej, ale świetna realizacja częściowo tuszuje niedociągnięcia.
-
Płynne miasto przyszłości i świetne aktorstwo odtwórców trzech najuczciwszych postaci ratują "Ghost in the Shell" przed utonięciem w fabularnych schematach.
-
Wizualna uczta dla każdego amatora kina. Popisy scenografów, grafików koncepcyjnych i magików efektów komputerowych widać na każdym kroku.
-
O "Ghost in the Shell" aktorka powiedziała, że głębia tego filmu poraża. Może to i prawda, jeżeli przyjmiemy, że postępująca technologia XXI wieku może w przyszłości wpłynąć destrukcyjnie na rozwój ludzkiego gatunku.
-
Zero wzruszeń, czy westchnień, co najwyżej przeciętna fabuła osadzona w dalekiej przyszłości.
-
Całkiem przyzwoity film, lecz średnio udana adaptacja. Jak na ironię, w tym pancerzu zabrakło mi ducha.
-
Nie znalazłem żadnego elementu, który w obrazie Ruperta Sandersa bym zmienił.
-
Polecam wszystkim miłośnikom dobrego kina akcji i efektownego science-fiction.
-
Wizualnie piękny film "Ghost in The Shell" 2017 nie posiada głębi oryginału z 1995 roku i nie potrafi przejąć widza równie mocno. Film muszę jednak ocenić wysoko, gdyż to ambitna próba przeniesienia anime w realia filmu aktorskiego, która powiodła się w dużej mierze, zwłaszcza w sferze wizualnej.
-
Nie jest tak bogaty znaczeniowo, spłyca i ujednoznacznia kwestie filozoficzne czy etyczne pożyczone z oryginałów.
-
Widzieliśmy hollywoodzką wersję Ghost in the Shell i cóż - bardzo chcieliśmy, żeby nam się spodobało, ale nie wyszło.
-
Gdy siada fabuła, muzyczne i wizualne brzmienia i rytmy są w stanie przebudzić z rozpoczętego właśnie snu. Największy bowiem problem z filmem to ogołocona z treści oryginału fabuła, która w aktorskim "Ghost in the Shell" jest bardzo naiwna i w zasadzie równie płytka.
-
Solidna produkcja, która powinna usatysfakcjonować zarówno fanów anime, jak i kompletnych laików. Film w przystępny sposób opowiada świetną historię, unikając nadmiernych uproszczeń oraz spłaszczeń.
-
Marna podróbka kultowej japońskiej anime z 1995 roku. Sanders zagmatwaną fabułę sprasowuje tak, żeby zrozumiał ją nawet przedszkolak.
-
Wizualna uczta z egzystencjalnymi pytaniami w tle.
-
Nie jest to zły film, pokazuje różne oblicza wielkiego miasta, porusza ważne, również współcześnie, tematy. Aktorstwo także zasługuje na uwagę. Po prostu momentami czuć przesyt, na szczęście tylko momentami.
-
Opowiedziane nieźle, ale filozoficzna zawartość wyparowała.