
-
535recenzji
-
428ocen
-
300pozytywnych
-
128negatywnych
-
6.7średnia
-
70%pozytywnych
-
1.1odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Derrickson z zaskakującą sprawnością - jak na jego dotychczasową filmografię - operuje dramaturgią, stopniowo wzmacnia napięcie i nawet tak wtórne, często irytujące techniki, jak jump scare stosuje z wyczuciem oraz fabularnym uzasadnieniem. To nie jest przypadek "Rings", gdzie otworzenie parasolki narobiło tyle hałasu, jakby sam diabeł wył na dnie piekła, to odwzorowywanie przerażenia, jakiemu musi sprostać porwany, trzymany w ciemnej piwnicy nastolatek.
-
Najlepsze momenty "Podpalaczki" to te czysto rozrywkowe, w pełni zanurzone w horrorze, dodatkowo wzmocnione muzyką Johna Carpentera.
-
Został o miesiąc ubiegnięty w stworzeniu naprawdę obłędnego, wolnego od wszelkich ograniczeń wyobraźni multiwersum przez duet Daniels oraz ich "Wszystko wszędzie naraz", ale obydwa nadają podobny komunikat - przy całej złożoności oraz rozległości świata/światów, osobiste bolączki wcale nie są nic nieznaczącymi momentami w trwającej miliardy lat historii dziejów.
Najwyżej ocenione
-
Dla jednych anime to przede wszystkim studio Ghibli, dla innych "Dragon Ball", a dla jeszcze innych "Pszczółka Maja". Dla mnie to przede wszystkim "Ghost In The Shell".
-
-
Jest jedną z tych animacji, które nie wymagają uwielbienia do specyficznej stylistyki japońskiej animacji. Podobnie jak "Akira" albo "Cowboy Bebop", jest to anime dla fanów świetnych historii osadzonych w futurystycznym świecie, jakiego nikt wcześniej przed nami nie odkrył. Pierwszy sezon jest rewelacyjny, ale to dopiero rozgrzewka przed wydarzeniami, jakie Isayama i Araki wciąż przed nami odkrywają.
-
Tartakovsky zakończył serial w najlepszy możliwy sposób - bez wskazania na zwycięstwo lub porażkę, a jednocześnie tworząc dzieło ponadczasowe, do którego będzie można powracać latami.
-
Stanowi jeden z najdorodniejszych pomników wolności artystycznej XXI wieku i nie popada przy tym w samozachwyt, pozwala sobie na opowiedzenie prostej, skromnej historii przy użyciu monumentalnych, imponujących środków. Trudno od kina oczekiwać czegokolwiek więcej.
Najniżej ocenione
-
"5G Zombies" nie jest ani zabawne, ani interesujące, to kompilacja filmików nakręconych telefonami komórkowymi z kilkoma dodatkowymi scenami o niewiele lepszej jakości, a w dodatku może okazać się szkodliwa, jeżeli trafi na żyzną glebę w postaci namnażających się paranoików karmionych blogami i kanałami szarlatanów. Innymi słowy - za żadne skarby nie oglądajcie, nawet jeżeli wydaje się wam, że lubicie "złe kino".
-
Za każdym razem dam się na to złapać. Stallone, Schwarzenegger, Van Damme - nie potrafię przejść obojętnie obok tych nazwisk i dzielnie współdzielę z dawnymi bohaterami ciężkie brzemię aktorskiej jesieni. Jeżeli macie podobną słabość, moja słowa i tak nie mają większego znaczenia, jeżeli szukacie prostego filmu nadającego się na relaks po ciężkim dniu w pracy albo na imprezę z przyjaciółmi, "Backtrace" nie jest dobrym wyborem.
-
"Najgorszy" - taka kontra dla nowego filmu Łukasza Palkowskiego byłaby idealnym tytułem dla koszmarnego "kryminału" autorstwa Roberta Glińskiego.
-
Jest bardzo złym filmem, niestety nie "tak złym, że aż dobrym". Ewidentnie nikomu na nim nie zależało.
-
Obejrzałem nowy film Stevena Seagala, żebyście wy nie musieli. Odbierzcie tę przestrogę na poważnie - "Contract To Kill" zmarnuje wasz czas.
Odrębnie ocenione
-
Nie będę owijać w bawełnę, ten seans był katorgą. Subbotko wybrał doskonały tytuł dla swojego debiutu, bo z każdym kolejnym kwadransem coraz bardziej chciałem wydrapać sobie dziurę w głowie i uwolnić się od mąk oglądania tej topornej, siłowo udziwnionej wizji, która prawdopodobnie miała być sztuką dla sztuki.
-
Zniszczy wasze umysły, czegoś tak dziwacznego jeszcze nie widzieliście.
-
To klasyczny slasher, w którym napięcie i atmosfera mają nadrzędne znaczenie i przewrotnie ta archaiczna formuła w czasach, gdy niewielu po nią sięga jest powiewem świeżości. Widzieliśmy już zaktualizowane oblicza Michaela Myers - to po prostu nie działa, a teraz król wreszcie wrócił na tron.
-
Trzeba wypełnić wiele warunków, żeby seans "Jay and Silent Bob Reboot" mógł okazać się satysfakcjonujący. Trzeba znać szereg wcześniejszych filmów, trzeba po tych wszystkich latach nadal je lubić, trzeba lubić wulgarne żarty o penisach i marihuanie, trzeba uwielbiać popkulturę i znać ją na wylot. Jeżeli załapujecie się do tej maleńkiej grupki osób, nie będziecie rozczarowani.
-
Nie jest horrorem dla każdego. To obraz wymagający skupienia, zaangażowania i otwartej głowy, więc dla osób traktujących strach jako wartość czysto rozrywkową, która najlepiej smakuje zagryzana popcornem, będzie to po prostu strata czasu. Jeżeli są natomiast wśród was śmiałkowie gotowi podjąć wyzwanie rzucone przez reżysera, porzućcie wszelkie wahania i pędźcie do kina.