
- Gi-saeng-chung
- Dramat
- Korea Południowa
- 132 min
Kiedy Ki-woo dostaje pracę jako korepetytor córki zamożnego małżeństwa, wymyśla sposób na zapewnienie zatrudnienia również reszcie swojej rodziny.
- Aktorzy: Kang-ho Song, Seon-gyun Lee, Yeo-jeong Jo, Woo-sik Choi, Hye-jin Jang i 15 więcej
- Reżyser: Joon-ho Bong
- Scenarzyści: Joon-ho Bong, Jin Won Han
- Premiera kinowa: 20 września 2019
- Premiera światowa: 21 maja 2019
- Ostatnia aktywność: 20 lutego
- Dodany: 16 maja 2019
-
Długo o nim nie zapomnicie, a i być może zechcecie się udać na jego seans jeszcze raz! Ja już o tym myślę, bo chciałbym to przeżyć ponownie!
-
Znakomita obsada i scenariusz, zabawa gatunkami oraz bardzo mocne przesłanie na temat współczesnego społeczeństwa robią z Parasite nie tylko najlepszy film w dorobku Bong Joon-ho, ale i najlepszy film 2019 roku.
-
Bogata symbolika i piękne przesłanie sprawiają że z oglądaniem tego filmu jest jak z obiadem u babci: niby ciągle są to te same dania, a jednak za każdym razem odkrywa się w nich coś nowego, dzięki czemu aż chce się konsumować tą ucztę jak najdłużej. Bongowi udało się więc uzyskać tutaj istny filmowy złoty środek - "Parasite" to nie tylko film przeznaczony dla tych ambitniejszych kinomanów, ale także i widzów, którzy po kinie oczekują zwykłej rozrywki.
-
Finezja z jaką porusza się reżyser jest tak naturalna, że łatwo nie zauważyć dopracowania całego konceptu.
-
Gdybym miała podsumować Parasite w dwóch zdaniach, powiedziałabym że: kręci, mami, śmieszy, straszy i otumania.
-
Kino moralnie zagmatwane, które raczej nikogo nie pozostawi obojętnym. To kino absolutnie totalne, bezwstydnie rozrywkowe, ale zachęcające do refleksji i zachwycające wizualnym rozsmakowaniem. Nakręcone ręką reżysera, który jest pewien swoich możliwości i chyba wreszcie w pełni zasłużył na zachwyty ze strony Quentina Tarantino. Nie tylko dla fanatyków koreańskiego kina, każdy kinoman musi znać.
-
Kompletny, wielowymiarowy, a zarazem przewrotny. Przyciąga tak treścią, jak i formą. Bezwzględnie zachwyca.
-
Niemniej nie jest to film zły, jestem tylko trochę rozgoryczony tym rozczarowaniem, bo spodziewałem się, że "Parasite" będzie moim filmem roku, a zderzyłem się ze ścianą. Jest ok.
-
Prawdopodobnie najbardziej przystępny laureat canneńskiej Złotej Palmy od wielu lat. Produkcja ma potencjał stać się jednym z najbardziej znanych zachodnim widzom filmów z Azji, a liczne zachwyty publiki i wysokie oceny świadczą, że produkcja może na stałe zapisać się w filmowym kanonie.
-
Weźcie rodzinę, znajomych, idźcie nawet do najbliższego multipleksu i pozwólcie się oczarować. Uwierzcie w wizje Bonga, dajcie się porwać zwrotom akcji i przejmującym, dramatycznym historiom. Przypomnijcie sobie, że magia kina istnieje, a srebrny ekran cały czas żyje i nie karmi widza odtwórczą papką, lecz daje coś świeżego i kreatywnego, w zamian oczekując jedynie aprobaty.
-
Nie od dziś wiadomo, że byt kształtuje świadomość, ale w "Parasite" znajduje to być może najlepszą ilustrację, jaka do tej pory pojawiła się w kinie.
-
To prawdziwe dzieło i obiecuję, że złego słowa na Parasite nie powiem, bo ponad dwugodzinny seans nie ma w sobie ani jednej wady.
-
Jest końcem pewnego etapu w życiu tego twórcy i w historii koreańskiej kinematografii w ogóle. Jest to jednak zarazem początek czegoś nowego i nieznanego, co dopiero czeka na odkrycie. Jedno jest pewne: Bong Joon-ho już niczego nie musi nikomu udowadniać.
-
To uczta dla mózgu, karmionego smutną papką, którą serwują nam aż nazbyt często kina. Niech i was ogarnie przerażenie, które towarzyszyło widzom dzisiejszego seansu w jednym z warszawskich kin. Warto.
-
Wspaniałe kino gatunkowe, a jednocześnie bardzo przystępne dla osób nie zainteresowanych kinem koreańskim.
-
Może czas, aby Korea Południowa, kojarząca się dotąd z elektroniką, samochodami i telefonami komórkowymi, zaczęła się wreszcie kojarzyć z bardzo dobrym kinem. "Parasite" jest jego lepszą propagandą niż "Wiadomości" z Pjongjangu.
-
Mistrzostwo abstrakcji polane sosem politycznego komentarza. Komedia, ale i coś więcej.
-
Rok 2019 jeszcze się nie skończył, ale już mogę stwierdzić, że ten koreański film jest jednym z najlepszych obrazów jakie widziałam nie tylko w tym roku, ale również na przestrzeni kilku ostatnich lat i wyrasta na mojego głównego faworyta azjatyckich produkcji.
-
Wszystkich, którzy zdecydują się na obejrzenie "Parasite" z czystym sumieniem zapewniam, że nie będzie to czas stracony, a wręcz przeciwnie, czas i refleksje zbliżone do tych, które towarzyszyły Polakom jeszcze kilka dekad temu w oglądaniu rodzimych produkcji filmowych, w których humoru i śmiechu było sporo, ale często był to śmiech przez łzy maskujący lub obśmiewający to, co w polskiej rzeczywistości nie bardzo Polakom odpowiadało.
-
Kolorystycznie i kompozycyjnie Parasite odbiera się w sposób dosyć oczywisty, jednak kiedy wypada czymś zaskoczyć, to reżyser jest niezmordowany.
-
Idąc na dzieło Bonga Joon Ho przygotujmy się jak na południowokoreańską operę - znajdziemy kilkuaktową gamę uczuć, zawoalowaną w nienachalną refleksję nad statusem materialnym, będącym jednym z praw determinującym ludzkie zachowania.
-
Godne podziwu osiągnięcie, które w przystępny, w pewnym sensie rozrywkowy wręcz sposób opowiada skomplikowaną historię o człowieku i jego złożonej naturze. Jest to dzieło, które wrzyna się w umysł i nie daje o sobie zapomnieć.
-
Nie mogę powiedzieć, że się zawiodłem. Właściwie dostałem to, czego oczekiwałem. Nie sposób przyczepić się do przystępnego w odbiorze scenariusza, którego strukturę można opisać za pomocą modelu bajki Proppa, ani do technicznego wykonania, które nie zostawia miejsca na żadne zarzuty. Jedyna rzecz, nad którą po długim czasie od obejrzenia Parasite wciąż się zastanawiam, jest to nieszczęsne społeczne zaangażowanie.
-
Niemniej jednak, mimo całego repertuaru przerysowań, bohaterowie nie poddają się jednoznacznej ocenie moralnej.
-
Nigdzie nie znajdziecie takiego filmu jak ten. Ciężko byłoby znaleźć równie błyskotliwą, zaskakującą, pięknie nakręconą, a także bawiącą i trzymającą w napięciu w przeciągu paru sekund produkcję.
-
Na ‚Parasite' trzeba spojrzeć szeroko, jako krytykę systemu ekonomicznego, który prowadzi do takich sytuacji i krzywdzi ostatecznie wszystkich. Zdjęcia autorstwa Hong Kyung-pyo, odpowiedzialnego za zeszłoroczny fantastyczny ‚Burning', pomagają przemieszczać się płynnie po piętrach i pomieszczeniach domów i piwnic równie sprawnie jak Bong przemieszcza się pomiędzy piętrami klas społecznych.
-
Nie bez powodu Quentin Tarantino nazwał Bong Joon-Ho wizjonerem!
-
Pod płaszczykiem kina rozrywkowego, azjatycki twórca wskazuje palcem problemy z jakimi borykają się społeczeństwa. Wytyka błędy, ale nie moralizuje.
-
Ten film można zaliczyć do kina nieprzeciętnego, wybitnego.
-
To bez wątpienia jedno z największych twórczych osiągnięć Joon-ho Bonga. Reżyser w ciągu kilkunastu lat przeszedł drogę od nieokrzesanego filmowca z charakterystycznym stylem, do czołowego koreańskiego artysty, raz po raz zachwycającego publikę. I doprawdy trudno się temu dziwić po seansie jego najnowszego dzieła, gdyż mało kto potrafi tak sprawnie przekuwać ludzkie emocje, na filmową satysfakcję.
-
Wielu reżyserów prowokuje nas do wysypu myśli po zakończeniu projekcji. Ja tutaj tego nie potrzebowałem, aby czuć się w pełni ukontentowany. Takiego powiewu świeżości potrzebowaliśmy, chociaż niekoniecznie o tym wiedzieliśmy...
-
Powodów do obejrzenia Parasite możecie znaleźć kilka. Po pierwsze, to po prostu fenomenalny film. Po drugie, warto jest wiedzieć, o czym się obecnie w świecie kina mówi. Po trzecie, seans bawi, zaskakuje i skłania do refleksji.
-
Wpisuje się w postmodernistyczny model poszatkowanego świata, w którym trudno jest odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu - gdzie estetyka zastępuje etykę, forma staje się ważniejsza od treści i do jednego wora wsypuje się wszelkie możliwe konwencje. No i mamy bigos - potrawę naszych czasów, którą karmi się mózgi konsumentów współczesnej kultury - głównie dla zabawy.
-
W piękny, emocjonalnie niepokojący sposób ukazuje uniwersalne problemy współczesnej cywilizacji, jedynie zaadaptowane na warunki koreańskie. Fenomenalna realizacja oraz zachowany balans pomiędzy kinem rozrywkowym i artystycznym zapewne prędzej czy później sprawią, że "Parasite" stanie się klasykiem.
-
Czy chcemy uczestniczyć w tym świecie? Przyglądamy się widowisku Bonga Joon-ho z pewną ciekawością, może z obrzydzeniem czy z fascynacją, ostatecznie jednak w pełni oddajemy się w ręce koreańskiego reżysera.
-
Wielkie kino - pełne intelektualnego rozmachu, gatunkowej dynamiki, ogromnego dramaturgicznego napięcia i znakomicie zrealizowane. Ogląda się je jak doskonałą komedię zmieszaną z thrillerem.
-
Chyba nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że prawdopodobnie nie zobaczycie w tym roku bardziej świadomego, wyrazistego i złożonego filmu. "Parasite" to najbardziej spełniony film Bong-ho i kolejne wielkie dzieło koreańskiego kina, które powstało w ostatnich latach, zaraz po "Służącej" Park Chan-wooka, "Płomieniach" Chang-dong Lee czy "Lamencie" Hong-jin Na.
-
Cała historia zanurzona jest zaś w aurze filmu psychologicznego, w którym bohaterowie zdają się nigdy nie zdradzać swej prawdziwej natury - dzięki temu Parasite jest filmem nieprzewidywalnym, zaskakującym, skrywającym warstwy, których odkrywanie stanowi największą frajdę. Joon-ho Bong potwierdza, że jest dziś jednym z najciekawszych filmowców nie tylko w Azji, ale w całym światowym kinie.