
-
43recenzje
-
43oceny
-
32pozytywne
-
11negatywnych
-
6.7średnia
-
74%pozytywnych
-
1.2odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Jest wspaniałym przykładem jakościowego kina Trzeciej Rzeszy, obalającym mity o niskiej wartości artystycznej fabularnych produkcji propagandowych. Estetyka z pogranicza horroru i fantasy, uniwersalność problemów zarazy i konfliktu między dobrem ogółu a interesem jednostki oraz wątek romantyczny sprawiają, że jest to film nadal szalenie atrakcyjny dla współczesnego widza i powinien być stawiany za jedno z większych osiągnięć Pabsta.
-
Wszystkie wymienione chwyty wizualne i te, których nie chcę zdradzać, by nie psuć zabawy czytelnikom, których seans dopiero czeka, są kompletnym wachlarzem narzędzi potrzebnym do wykreowania uczucia strachu, napięcia i niepokoju, a Whannell w pełni wywiązuje się z zadania posługiwania się nimi. Do tego stopnia, że kiedy spuszcza nogę z gazu, a robi to dosłownie na ułamek sekundy, przynajmniej ja dałem się przez niego zaskoczyć, za co mu serdecznie dziękuję.
-
Guadagnino bawi się w intertekstualne puzzle. Puzzle bardzo ciekawe - coś, co szanuję w kinie i krytyce filmowej, ale w tym wypadku chyba puzzle przeszarżowane o tyle, że wcale nie składają się na jasny, klarowny obraz i są klasycznym przykładem przerostu formy nad treścią.
-
Niestety, jeśli chodzi o bogactwo filmowych środków stylistycznych, różnorodność lub oryginalność wizualną to widz nic z tego tu nie uświadczy. Bliżej ekranizacji Ly do zerowego stylu niż jakiejkolwiek innej formy.
-
Pozostawiając w tyle rozważania językoznawcze i strukturalistyczne, Tel Awiw w ogniu to zabawna komedia, która dostarczając kontekstu i komentarza społecznego, jednocześnie w pewnym stopniu marnuje okazję do zaistnienia, jako coś więcej niż wspomniana próba oswojenia z konfliktem.
Najwyżej ocenione
-
Niezależnie od tego, jaka jest nasza interpretacja ‚Zeszłego roku w Marienbadzie‚, za samą poświęconą uwagę i chęć zrozumienia bić nam brawo będzie sam autor.
-
Muzyka, którą skomponował James Newton Howard na potrzeby filmu przyprawia mnie o łzy za każdym razem i oddaje w pełni emocje oraz cierpienie bohaterów, których niewypowiedziane słowa w stosunku do siebie, do swoich bliskich, do swoich rodaków i wrogów wybrzmiewają za pomocą dźwięków skrzypiec i pianina.
-
Będąc filmem kompletnym, gdzie każdy wątek i detal poza ekranowy wydają się powiązane, jednocześnie zostawia widza z nutą niedosytu, która wynika najprawdopodobniej z przyzwyczajenia do innych rozwiązań historii miłosnych w kinie, a które często nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.
-
Z kina drogi przeradza się finalnie w najbardziej subtelny i delikatny manifest klasy pracującej, jakiego kiedykolwiek mi było dane doświadczyć.
-
Podobny czas dzieli nas dzisiaj od wydarzeń prezentowanych w filmie, co jego bohaterów od śmierci Napoleona Bonaparte, z którym mniej lub bardziej powiązany jest każdy z prezentowanych budynków. Chociaż bohater dramatu i sam Melville zdają się nie myśleć tymi kategoriami, bo i adaptowany materiał ma za zadanie podnosić na duchu Francuzów w walce z okupantem, ja nie mogę pozbyć się tej świadomości i tego wrażenia.
Najniżej ocenione
-
Materiału na film jest tutaj najwyżej tyle, by nakręcić krótkometrażowy spin-off ‚Kevina Samego W Domu' z Rambo w roli głównej, chociaż i ten rozdział wypada kiepsko ze swoją karykaturalną przemocą, fetyszyzacją broni i morderstwami żywcem wyjętymi z horrorów klasy b.
-
Za dużo agresywnej głupoty i scenariusz pisany na kolanie niestety nie pozwalają wczuć się w akcję filmu, czego następstwem jest brak lub mały stopień frajdy z chwil, kiedy coś faktycznie dzieje się na ekranie. Odradzam wydawania pieniędzy na bilet.
-
W trakcie napisów końcowych pokazywane są śmieszne filmiki piesków i kotków z YouTube, więc jeśli masz Unlimited wpadnij na ostatni kwadrans. W przeciwnym wypadku, nie polecam. Zawiodłem się, bo widząc niewykorzystany potencjał pierwszej części, miałem nadzieję na poprawę.
-
Chciałem napisać pozytywną recenzję Malowanego Ptaka. Kiedy tak myślałem o niedzieli, w sobotę mi jednak łeb ucięli.
-
To film źle zrealizowany i źle przemyślany, ale na pewno nie jest niezrozumiały, co niektórzy mu zarzucali, więc jeśli macie ochotę zapoznać się z treścią musicalu lub treść znacie i chcecie zobaczyć w kinie stare numery w nowym wykonaniu - droga wolna.
Odrębnie ocenione
-
Za dużo agresywnej głupoty i scenariusz pisany na kolanie niestety nie pozwalają wczuć się w akcję filmu, czego następstwem jest brak lub mały stopień frajdy z chwil, kiedy coś faktycznie dzieje się na ekranie. Odradzam wydawania pieniędzy na bilet.
-
Jakąkolwiek przyjemność z seansu ratuje gra aktorska Joaquina Phoenixa, który przyzwyczaił swoich fanów do wysokiego poziomu.
-
Do takiego bogactwa interpretacyjnego i wysiłku intelektualnego brakuje scenariuszowi Mendesa wiele i poza bezpieczną, łatwo przyswajalną sferą eksplicytną nie ma nic do zaoferowania dorosłemu pacyfiście.
-
W trakcie napisów końcowych pokazywane są śmieszne filmiki piesków i kotków z YouTube, więc jeśli masz Unlimited wpadnij na ostatni kwadrans. W przeciwnym wypadku, nie polecam. Zawiodłem się, bo widząc niewykorzystany potencjał pierwszej części, miałem nadzieję na poprawę.
-
Nie mogę powiedzieć, że spędziłem źle czas w kinie, ale na pewno akcja nie wciągnęła mnie tak, jakbym sobie tego życzył. Wyszedłem z odczuciem, że kosztem rozbudowania postaci ten epizod został potraktowany, jako łącznik między fazami uniwersum MCU, co sceny po napisach tylko podkreśliły.