Porzucona przez swoich właścicieli Victoria musi odnaleźć się w tanecznym świecie kotów.
- Aktorzy: James Corden, Judi Dench, Jason Derulo, Idris Elba, Jennifer Hudson i 15 więcej
- Reżyser: Tom Hooper
- Scenarzyści: Lee Hall, Tom Hooper
- Premiera kinowa: 3 stycznia 2020
- Premiera DVD: 22 maja 2020
- Premiera światowa: 18 grudnia 2019
- Ostatnia aktywność: 14 października
- Dodany: 3 grudnia 2019
-
Najgorsze co się przydarzyło kotkom na kinowych ekranach od czasu Kota z Mikiem Myersem.
-
Z podszytą przestrachem dumą przyznaję Kotom odznakę "Filmu Tak Złego, Że Aż Dobrego"! Dla wielbicieli tego rodzaju filmów to pozycja obowiązkowa.
-
Zamiast poruszającej opowieści, dostajemy dziwaczną historię, która przypomina jakiś bardzo zły sen fana musicali.
-
U Hoopera rozstrzał estetyczny zmiksowany z diablo niezręczną erotyką, głupawym humorem, nieistniejącą fabułą i tymi przerażającymi twarzami wywołuje wyłącznie głębokie poczucie dyskomfortu, a układy taneczne prezentują się niczym narkotyczny sen w poczekalni weterynarza.
-
Kto raz zobaczył Damę Judi Dench wcieloną w cyfrowego kota, nigdy już jej nie odzobaczy. Ile razy oglądaliście w kinie coś, w co naprawdę nie można uwierzyć?
-
Niezależnie od konfuzji poniektórych krytyków film Hoopera także roztacza tę aurę widowiska muzyczno-plastycznego oszałamiającego i porywającego dźwiękami, barwami i ruchem. Momentami dziki, dziwaczny, surrealistyczny, stanowi przekorny pean na cześć ludzkiego piękna i kreatywności, a jednocześnie na cześć "the mystical divinity of unashamed felinity".
-
Porażka na każdym polu. W oczy kłują okropne postacie CGI, a serduszko boli, że zmarnowano tak dobry musical.
-
"Koty" nie są oczywiście filmem idealnym i jeśli kogoś interesuje przede wszystkim warstwa muzyczna, być może lepiej odkurzyć DVD ze spektaklem. Czasami coś przestaje działać na poziomie tempa, zdarzają się dłużyzny. W pewnym sensie jest to musicalu ekranizacja totalna: obrazy wypierają w nim dźwięki, muzyka staje się drugorzędna.
-
Tylko dzięki uporowi Hoopera musicalowy koszmarek można obecnie oglądać w kinach, choć widzowie wrażliwi na dobro sztuki filmowej powinni omijać seansy Kotów szerokim łukiem. Kiedy jednak dzieło niechybnie trafi na platformy streamingowe, to wróżę mu karierę na wszelkich wieczorkach filmowych szyderców, ponieważ do tego akurat nadaje się idealnie.
-
Znacznie lepiej wyglądałby, gdyby podczas produkcji sięgnięto po tradycyjne środki. Gdyby scenografia została w całości zbudowana w studiu, gdyby za wygląd filmowych kotów odpowiadali doświadczeni kostiumografowie, a nie siedzący przez komputerami spece od CGI. Zasłużona finansowa klapa Kotów powinna stać się przestrogą dla współczesnych filmowców i dobitnie im uświadomić, że "cyfrowe" nie zawsze oznacza "lepsze".
-
Nie daj się zwieść pozorom! Te koty wiedzą, jak się bawić.
-
To film źle zrealizowany i źle przemyślany, ale na pewno nie jest niezrozumiały, co niektórzy mu zarzucali, więc jeśli macie ochotę zapoznać się z treścią musicalu lub treść znacie i chcecie zobaczyć w kinie stare numery w nowym wykonaniu - droga wolna.
-
Gdyby ktoś mnie spytał jak bawiłem się, powiedziałbym, że świetnie. Jednak zapytany o opinię dotyczącą filmu, dałbym inną odpowiedź.
-
Mimo to polecam, abyście zobaczyli film, bo jest to coś, czego z pewnością nie widzieliście wcześniej.
-
Naprawdę trudno uwierzyć, że ten film jest poważną, wysokobudżetową produkcją dużego studia, a nie efektem skutecznej akcji tajnej szpiegowskiej siatki psich agentów.
-
Przy rozmiarze ambicji tej produkcji, wyszedł film boleśnie nieudany.
-
Legendarny musical Webbera na podstawie poezji T.S. Eliota zawsze był bardzo abstrakcyjnym dziełem, ale filmowa adaptacja to już przesada. Niestety, nie pomogła nawet świetna muzyka króla musicalu.
-
To nie jest film o kotach. Ten film jest niczym kot. Fabuła - lub coś, co ją przypomina - przechadza się tu własnymi ścieżkami nie zważając na nic, a i tak wszystko się wybacza. Twórcy konstruowali ten obraz zapewne mrucząc z zadowolenia, i rzeczywiście, wizualnie jest to dzieło bez zarzutu: popis elegancji i szyku.
-
Cóż z tego, że choreografia jest niezła, a scenografia chwilami zachwyca, skoro brakuje tu całej reszty. Panie Hooper, zostaw pan lepiej Koty w spokoju...
-
To być może pierwszy horror w historii kina czerpiący grozę z nurzania się w najgłębszych bagnach doliny niesamowitości, w których strachy posthumanizmu spotykają się z upiornymi glitchami.
-
Nie przepadam specjalnie za muzyką do "Kotów", ale jeśli miałabym wskazać jakiś jasny punkt filmu, to pewnie byłaby to ścieżka dźwiękowa. Nie wiem jednak, czy jest to wystarczający powód, by iść do kina. Obawiam się, że tych dwóch godzin nikt Wam nie zwróci. Za to ci, którzy gustują w cringe'owych produkcjach powinni jak najszybciej zarezerwować sobie bilet. Czeka was najbardziej żenująca rozrywka roku.
-
Ktokolwiek wpadł na ten pomysł, powinien odłożyć kwas i przeprosić widza za koszmary.
-
Nie taki zły, jak go wszędzie malują. Nieudany, to fakt, ale jego piosenki z każdym przesłuchaniem nabierają wartości. Szczególnie dla tych, którzy nie znają musicalowego pierwowzoru.
-
"Koty" Hoopera to tym razem przerost kociej otoczki nad zgrabnie podaną fabułą. W wielu miejscach ciągnącą się i pozbawioną artyzmu twórcy takich dzieł jak te wspomniane na początku. Każdemu zdarza się powinąć nogę i upaść, mam tylko nadzieję, że to jednorazowy wyskok.
-
Po seansie nie pozostaje nic innego jak syknąć, fuknąć i przygładzić futerko. I pójść swoją drogą, niewzruszony jak medytujący kot, obojętnie omijając kuwetę, której się nie ogarnia.
-
Judi Dench, z ogromnym dystansem do swojej postaci, wielką aktorką nawet w takim anturażu pozostaje. Jennifer Hudson jako Grizabella swoją wersją "Memory" łzy wyciska. Jeśli ktoś ma otwartą głowę - musi "Koty" zobaczyć. I wtedy wyrazić własną opinię. Ja się od połowy bawiłem wybornie.
-
Jeden z najgorszych filmów roku. W sumie może i dobrze, że w Polsce pojawia się na jego początku. Przynajmniej teraz może być już tylko lepiej.
-
Jak na musical brakuje tu też ciekawych układów tanecznych. Wszystko jest tu powtarzalne i mało atrakcyjne. Jedyne, co pozwala dotrwać do końca seansu, to muzyka.
-
To niesamowita magia, że ten film pojawił się na ekranach i niestety trudno w jakikolwiek sposób go obronić.