
-
92recenzje
-
46ocen
-
29pozytywnych
-
17negatywnych
-
6.4średnia
-
63%pozytywnych
-
0.8odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
To przede wszystkim przejaw kina bardzo różnorodnego - pokazującego nie tylko, jak wiele emocji można odnaleźć na przecięciu kina akcji i horroru, ale że Krasinski to wciąż zaskakująca, wschodząca gwiazda współczesnej grozy.
-
Jakie by jednak nie były, problemy "Cruelli" skutecznie niweluje dobra, punk-rockowo nieprzewidywalna frajda i atrakcyjna jakość wykonania.
-
W obliczu wyrazistego aktorstwa i reżyserskiej finezji nietrudno też wyobrazić sobie Pewnej nocy w Miami... jako liczącego się gracza w tegorocznym wyścigu oscarowym.
-
Mimo przydługiego finiszu, "Tlen" to wciąż wzorcowo zrealizowany thriller, a zarazem sztandarowy przykład kinowego minimalizmu.
-
Świat nie smutny, ale boleśnie wyjałowiony, odsłaniający w rzeczywistości to, czym medium superbohaterskie mogłoby się stać, gdyby za najnowszymi filmami i serialami nie stali jednak bardziej uzdolnieni twórcy. Choć od strony całości formy zamysł był najwyraźniej odwrotny, "Dziedzictwo Jowisza" to żadna dekonstrukcja superbohaterstwa, a ni mniej, ni więcej jego największy problem.
Najwyżej ocenione
-
Przepiękna, słodko-gorzka opowieść, która niemal w równej mierze bawi, co łamie serce. W toku ponad dwóch, wyciszonych i kontemplacyjnych godzin Noah Baumbach poddaje teksturę uczuć i stanów emocjonalnych wnikliwej analizie, zestawia prawniczy żargon ze sferą wymykającą się ujednoznacznieniu, neguje też istnienie werbalnej definicji "miłości", stawiając na piękne i skomplikowane konglomeraty.
-
Bez najmniejszych wątpliwości "Pewnego razu... w Hollywood" to najbardziej osobisty i dojrzały obraz w dorobku Quentina Tarantino - nieco tylko ironiczna, przede wszystkim poruszająca, kontemplacyjna fantazja.
-
Straszy, wzrusza i porywa opowiadając przy tym naprawdę świetną historię, którą - mimo pewnych uproszczeń fabularnych - utrzymano w prawdziwie "kingowym" tonie.
-
To nie tylko najlepszy rozdział cyklu. "Fallout" jest przede wszystkim kolejnym po "Mad Max: Na drodze gniewu" kamieniem milowym dla kina akcji, nieustającym, wirtuozerskim spektaklem Chistophera McQuarriego i Toma Cruise'a, który biegnie, biegnie i biegnie - z głębi serca życzę mu, by prędko się nie zatrzymał.
Najniżej ocenione
-
Nie jest to film, który się fajnie ogląda, ani film, który się fajnie krytykuje. Fajnie się o nim wyłącznie zapomina.
-
Kilkanaście przydługich, repetytywnych sekwencji wieńczonych miałkimi "skokostrachami" i sklejonych namiastką fabuły. "Zakonnica" to najsłabszy spośród wszystkich prequeli i spin-offów "Obecności", nieodznaczająca się absolutnie niczym, odstraszająca kalka wszystkich grzechów współczesnego kina grozy.
-
Świat nie smutny, ale boleśnie wyjałowiony, odsłaniający w rzeczywistości to, czym medium superbohaterskie mogłoby się stać, gdyby za najnowszymi filmami i serialami nie stali jednak bardziej uzdolnieni twórcy. Choć od strony całości formy zamysł był najwyraźniej odwrotny, "Dziedzictwo Jowisza" to żadna dekonstrukcja superbohaterstwa, a ni mniej, ni więcej jego największy problem.
-
Filmowa laurka przewidziana tylko dla największych fanów gier NetherRealmu, tych bardziej odpornych na kino ciężkostrawne i uformowane wokół wyjałowionych hołdów, tak jak wiele poprzednich growych adaptacji, na czele z "Hitmanem" i "Assassin's Creed". Pozostali widzowie, którzy zdecydują się na wypróbowanie "Mortal Kombat", nie odnajdą w filmie ani krztyny sensu, ani jakiejkolwiek znaczącej jakości, ponad kilka ładnych obrazków, które i tak długo z nimi nie zostaną.
-
Dla kogoś niezaznajomionego z powieściami, "Mroczna Wieża" będzie równie nużąca i namieszana, co łatwo zapominalna. Miłośnikom cyklu pozbycie się gorzkiego smaku przyjdzie odrobinę trudniej.
Odrębnie ocenione
-
Bez najmniejszych wątpliwości "Pewnego razu... w Hollywood" to najbardziej osobisty i dojrzały obraz w dorobku Quentina Tarantino - nieco tylko ironiczna, przede wszystkim poruszająca, kontemplacyjna fantazja.
-
Świat nie smutny, ale boleśnie wyjałowiony, odsłaniający w rzeczywistości to, czym medium superbohaterskie mogłoby się stać, gdyby za najnowszymi filmami i serialami nie stali jednak bardziej uzdolnieni twórcy. Choć od strony całości formy zamysł był najwyraźniej odwrotny, "Dziedzictwo Jowisza" to żadna dekonstrukcja superbohaterstwa, a ni mniej, ni więcej jego największy problem.
-
Filmowa laurka przewidziana tylko dla największych fanów gier NetherRealmu, tych bardziej odpornych na kino ciężkostrawne i uformowane wokół wyjałowionych hołdów, tak jak wiele poprzednich growych adaptacji, na czele z "Hitmanem" i "Assassin's Creed". Pozostali widzowie, którzy zdecydują się na wypróbowanie "Mortal Kombat", nie odnajdą w filmie ani krztyny sensu, ani jakiejkolwiek znaczącej jakości, ponad kilka ładnych obrazków, które i tak długo z nimi nie zostaną.
-
Wpisuje się w rozrastający się pejzaż filmowych ostrzeżeń, upatrujących w futuroscenariuszach okazji do obrazowania możliwych kierunków ziemskiej apokalipsy. Clooney Ameryki swoim filmem nie odkrywa, ale z powodzeniem dołącza do szerszej dyskusji w duchu udanego quasi-głównonurtowego widowiska.
-
Nie jest to film, który się fajnie ogląda, ani film, który się fajnie krytykuje. Fajnie się o nim wyłącznie zapomina.