Po dramatycznej ucieczce Jesse musi pogodzić się z przeszłością, aby w ogóle móc myśleć o jakiejkolwiek przyszłości.
- Aktorzy: Aaron Paul, Charles Baker, Matt Jones, Jonathan Banks, Larry Hankin i 15 więcej
- Reżyser: Vince Gilligan
- Scenarzysta: Vince Gilligan
- Premiera światowa: 11 października 2019
- Ostatnia aktywność: 30 lipca
- Dodany: 11 października 2019
-
Rewelacyjne zwieńczenie tego, co emocjonowało widzów przez 6 lat trwania serialu.
-
Nie ma sensu się oszukiwać - Gilligan jest lepszym twórcą seriali niż filmów. Być może lepszym rozwiązaniem byłaby produkcja dwóch odcinków specjalnych, faktycznie utrzymanych w konwencji, niż silenie się na formułę, która wymaga ścisłego porządku i wiąże ręce. El Camino zabrakło ducha Breaking Bad - ducha, który opierał się na fantastycznej chemii w zespole, improwizacji i czystej radochy ze wspólnej pracy.
-
Klimatyczna i raczej cicha historia, która przypomina nam o tym, dlaczego "Breaking Bad" było aż tak świetne. Ktoś może powiedzieć, że to ciągłe porównywanie filmu do serialu jest nie fair, ale to nie prawda - twórcy kontynuacji bardzo dobrze wiedzieli co robią i dostarczyli nam kawał pięknej laurki dla legendarnego serialu i jego bohaterów... nie tylko samego Jessego.
-
To dla mnie absolutna sprzeczność. Z jednej strony po obejrzeniu filmu wiem, że nie był mi on do niczego potrzebny, z drugiej dostałem kolejne dwie świetnie zagrane, pięknie wyglądające, trzymające w napięciu godziny jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego serialu w historii.
-
Jest filmem naprawdę dobrym. Nie unika wad, ale i tak pozostaje gratką dla wszystkich fanów Breaking Bad. Trafia tam gdzie miało trafić - w serce.
-
Świetnie napisany thriller, który nie tylko zamyka w satysfakcjonujący historię Jessiego, ale i zapewnia dwie godziny porządnej rozrywki.
-
Nie do końca wiem, jak rzetelnie podejść do oceny "El Camino". W końcu mamy do czynienia z tworem skierowanym tylko i wyłącznie do zagorzałych miłośników "Breaking Bad", inni widzowie nie mają czego tu szukać. Ci pierwsi zapewne będą zadowoleni, bo w końcu Gilligan dostarcza dokładnie to, co lubią. Pod tym względem wszystko wydaje się na swoim miejscu. Wciąż pozostaje jednak pytanie, czy tęsknota za bohaterem i światem wykreowanym wystarczy, aby usprawiedliwiać powstanie osobnego filmu?
-
Po co? Po seansie El Camino jedyną racjonalną odpowiedzią na to pytanie wydaje się: po to, żeby fani przestali męczyć Vince'a Gilligana o tłumaczenie dalszych losów Jessy'ego Pinkmana. Szkoda, że nie miał żadnego pomysłu na zajmującą i emocjonującą historię. W ogóle mało tu jakiejkolwiek historii.
-
Projekt świeży, czarujący i trochę wzruszający, w takim aspekcie rzeczywiście można to uznać za fanservice - ale to zasłużony fanservice. To prawdopodobnie przez ten film opóźnił się piąty sezon Better Call Saul. I chyba było warto.
-
Jest to rzecz stricte dla fanów serialu, "ku pokrzepieniu serc", ale też pokazująca jak łatwo się w życiu pogubić, stracić wszystko wokół, zostać zmuszonym to totalnego resetu. Aaron Paul był, jest i będzie kozakiem w tej roli i nic tego nie zmieni. Jeśli więc tęskniliście za BB to polecam, jest klimat, jest muzyka, są znajome twarze.
-
Powiem szczerze, że nie oczekiwałem zbyt wiele po "El Camino" i nie czułem potrzeby obejrzenia kontynuacji. Niemniej Gilliganowi udało się zachować klimat serialu-matki, Pinkman nadal budzi sympatię, a sam seans daje masę frajdy.
-
Nie oferuje więc nic więcej niż pożegnanie, ale tak naprawdę to jest to "aż" pożegnanie.
-
Fajnie wrócić do Albuquerque i znanych twarzy, choć jest to absolutnie zbędny epilog świetnie zakończonego serialu.
-
To operująca na nostalgii opowieść o podnoszenie się z kolan, o podróży ku lepszemu i próbie zerwanie z najgorszym. To film bez dłużyzn, płynący równym tempem. W kilku scenach trzyma w napięciu. Może nie tli się w nim iskra tak gorąca jak w serialu, ale dla miłośników Pinkmana i spółki nadal stanowi pozycję obowiązkową. A dla reszty... Cóż, już niekoniecznie - po co mają natykać się na spoilerowe miny.
-
Popełnia ten sam grzech, co zdecydowana większość filmów ukazujących się premierowo na platformach streamingowych - jest kompletnie nijaki i zupełnie nie zapada w pamięć, tak jakby twórcy od samego początku do końca szli po linii najmniejszego oporu.
-
Olbrzymi potencjał uniwersum stworzonego przez Gilligana daje szansę na opowiadanie historii praktycznie w nieskończoność. Jeśli całość miałaby prezentować taki poziom jak El Camino, to ja jestem jak najbardziej na tak!
-
Fani "Breaking Bad" , do których przecież głównie kierowana jest ta kontynuacja, będą usatysfakcjonowani - nawet jeśli w ciągu ostatnich sześciu lat ktoś zdążył sobie ułożyć w głowie, jak potoczyły się dalsze losy Jesse'ego, wizja Gilligana nie powinna go rozczarować.
-
Jeśli jednak lubisz "Better Call Saul", nie przeszkadza ci dość powolna akcja, to w sumie powinieneś się bawić całkiem nieźle także na "El Camino". Ale jeśli go nie zobaczysz, to też wiele nie stracisz. Nie jest to kiepski, typowo netfliksowy, film, ale też żadna to kapitalna produkcja. Dla fanów.
-
Powrót do świata Breaking Bad dla każdego narkomana serialu będzie więc więcej niż satysfakcjonujący. Vince Gilligan pokazał w nim, że jest twórcą, który jest wdzięczny swoim wiernym fanom swojego dzieła tak samo, jak oni uwielbiają go za stworzenie serialowego arcydzieła w postaci serialowych przygód Heisenberga.
-
Fajnie, że można było powrócić na chwilę do Breaking Bad, ale z drugiej strony życie bez tego powrotu byłoby moim zdaniem takie samo jak z nim.
-
Epilog godny wybitnego "Breaking Bad".
-
Ma swoje małe momenty, gdy twórcy starają się pokazać, że mają coś do powiedzenia, ale niestety w większości widać, ze jest to produkcja przeznaczona tylko dla fanów "Breaking Bad". Oni zapewne będą bawić się doskonale, widząc na ekranie swoich dawnych znajomych, tyle, ze "El Camino" nie oferuje nic ponad to.