Wojownicy podróżują do świątyni boga Raidena, aby przygotować się do krwawego turnieju zwanego jako Mortal Kombat.
- Aktorzy: Tadanobu Asano, Max Huang, Jessica McNamee, Josh Lawson, Mehcad Brooks i 15 więcej
- Reżyser: Simon McQuoid
- Scenarzyści: Greg Russo, Dave Callaham
- Premiera kinowa: 28 maja 2021
- Premiera DVD: 1 września 2021
- Premiera światowa: 7 kwietnia 2021
- Ostatnia aktywność: 29 lutego
- Dodany: 10 lutego 2020
-
Chaotyczny film o niczym z miniatutami, które nie są w stanie zatrzeć niesmaku po seansie. Wyprawa do kina jedynie dla wytrwałych widzów niemających żadnych oczekiwań wobec fabularnych wydmuszek okraszonych kilkoma ciosami i kopami, niekoniecznie serwowanych z półobrotu.
-
Jeżeli do filmu podejdziecie bez większych oczekiwań lub wręcz bez oczekiwań, to jest spora szansa, że seans nie rozczaruje, a nawet, że będziecie się całkiem dobrze bawić.
-
Takie typowe kino rozrywkowe: proste, łatwe i przyjemne.
-
5.515 stycznia 2022
- 4
- Skomentuj
-
-
Dużo easter eggów dla fanów serii, zadowalająca choreografia walk i o dziwo, dobrze zagrane postaci - bronią film, sprawiając, że rozumiem dlaczego wiele osób bawiło się wręcz świetnie na tym seansie. Mimo dziwnych decyzji fabularnych, widać serducho twórców, którzy należą do największych fanów serii.
-
Wybitnym filmem na pewno nie jest, ale kurde jako niedzielny film akcji do obejrzenia z ukochaną osobą czy też z kumplami przy piwku nadaje się idealnie.
-
Nierówny, patetyczny i pozbawiony ironii oraz kampowego uroku adaptacji z 1995 r. Serducho wyrwał Kano - fatality wykonane zostało przede wszystkim na widzach.
-
Choć w dziedzinie adaptacji bijatyk film nie ma mocnej konkurencji, całości paradoksalnie brakuje mocniejszego uderzenia. Zaszkodziło tu kilka nietrafionych decyzji, lecz jeżeli czeka nas w przyszłości kolejna filmowa seria, całość mimo wszystko niesie ze sobą potencjał.
-
Stoi w rozkroku między podejściem na serio do tematu, a świadomością, że to adaptacja gry, w której chodzi o wyrywanie kręgosłupów, serc i flaków. I tak oto dostajemy produkcję skierowaną absolutnie do nikogo. No, może poza największymi fanami serii, choć wydaje mi się, że kilka hektolitrów krwi i wrzucenie do fabuły kontenera wyładowanego znanymi postaciami może - przy okropnej fabule i jeszcze gorszym aktorstwie - nie przekonać nawet ich.
-
Filmowa laurka przewidziana tylko dla największych fanów gier NetherRealmu, tych bardziej odpornych na kino ciężkostrawne i uformowane wokół wyjałowionych hołdów, tak jak wiele poprzednich growych adaptacji, na czele z "Hitmanem" i "Assassin's Creed". Pozostali widzowie, którzy zdecydują się na wypróbowanie "Mortal Kombat", nie odnajdą w filmie ani krztyny sensu, ani jakiejkolwiek znaczącej jakości, ponad kilka ładnych obrazków, które i tak długo z nimi nie zostaną.
-
Przed samym seansem miałem jeszcze ociupinkę niepewności, co do jakości tego tytułu, ale już pierwsze minuty filmu przekonały mnie, że to będzie moje kino. Oczywiście, to nie jest obraz bez wad. Ma problemy z tempem, niektóre postacie mogą wydać się trochę papierowe, aktorzy grają co najwyżej przyzwoicie, a dialogi potrafią czasem uwierać zbyt mocnym podkreślaniem "bycia cool". To jednak nie przeszkadza na tyle, aby bawić się podczas seansu niczym dziecko, otwierające gwiazdkowe prezenty.
-
Fani brutalnych opowiastek będą w domu, a jeszcze bardziej zadowoleni będą ci, którzy do dziś mają odciski od wklepywania kolejnych "fatality" i "brutality" w grach. Wrażliwcy i poszukiwacze głębokich opowieści będą tym mordobiciem znudzeni i obrzydzeni.
-
Koniec końców po raz kolejny przekonujemy się, że lepiej jednak do końca nie wierzyć materiałom prasowym - nawet gdy są one tak dobrze skrojone jak w przypadku Mortal Kombat, który w trailerach zawarł prawie wszystko, co miał najlepszego.
-
Mimo wszystko jednak, nawet w najlepszych momentach Mortal Kombat to raczej widowisko z rodzaju tych, które obejrzy się przy wyskokowym trunku i niemal natychmiast zapomni. Niby okej, ale liczyliśmy na trochę więcej emocji.
-
Jeżeli przede wszystkim interesuje was sposób odwzorowania starć rodem z gry wideo, to faktycznie jest na co popatrzeć. Jeżeli jednak liczycie na więcej, to najnowszy Mortal Kombat ma niewiele do zaproponowania. Słowem, to dobrze zrealizowana kopanina klasy B.
-
W końcu czego spodziewamy się po "Mortal Kombat"? Charakterystycznych postaci, interesującego świata i świetnie zrealizowanych walk. Oczywiście liczyłem na jeszcze więcej, ale nawet gdyby udało się zrealizować tylko parę elementów to byłbym zadowolony. Jednak okazało się, że to zbyt trudne zadanie dla początkującego Simona McQuoida i Grega Russo, bo ich "Mortal Kombat" to jedna z najgorszych adaptacji gier jakie dotąd wyszły.
-
Ja się mimo wszystko rozczarowałem, bo od "Mortal Kombat" oczekiwałem nie tylko krwawych pojedynków, ale też imponujących wizualnie walk, a poza paroma tanimi błyskotkami, nie otrzymałem tego. Może miałem zbyt duże oczekiwania? Cóż... jeśli macie mniejsze, to tym lepiej dla was. Może przemawia za mną nostalgia, ale dla mnie nadal najlepszy z tej serii pozostaje pierwszy kinowy "Mortal Kombat" z 1995 roku.
-
Sprawdza się fantastycznie, jeśli oczekujemy bezmyślnej rozrywki z lubianymi postaciami z kultowej serii gier. Rozrywki, humoru i emocji zdecydowanie wam tu nie zabraknie!
-
Fatalny film, który nie spełnia obietnicy bycia przynajmniej przyzwoitym kinem akcji. Pomimo kilku zaakcentowanych zalet to rozczarowanie nie warte obejrzenia, bo na tle pierwszej, bynajmniej niedoskonałej adaptacji, to wygląda jak polski Wiedźmin na tle netflixowego. Zwłaszcza że wszystko, co najlepsze, twórcy wykorzystali w sprawnie prowadzonej promocji.
-
Lichutka fabuła w niczym nie przeszkadza w cieszeniu się z dużej dawki mordobicia i jeszcze większej ilości krwi.
-
Dość powiedzieć, że nawet przebojowy motyw przewodni w nowej wersji brzmi słabo... i pojawia się tylko podczas napisów końcowych.
-
Jest więc kinem klasy B, zapewniającym niezobowiązującą rozrywkę, która w szczególności powinna spodobać się fanom growej serii.
-
Mimo niedoskonałości oraz dziwnych decyzji fabularnych, bije w tym filmie serce fana gry. Przyzwoita robota, ale liczę na lepszą kontynuację.